7/31/2013

Czułe slówka ... czyli czego to Wielbłąd nie wymyśli ... :)

10
Czułe slówka ... czyli czego to Wielbłąd nie wymyśli ... :)
Korzystając z sytuacji, że Parzystokopytny jest obecnie zajęty walką z własnym uzębieniem i biletem lotniczym do Arabii Saudyjskiej (a to temat na osobnego posta) dorwałam się do Jego bloga i piszę :)
AnetaCuse  poruszyła w moim wczorajszym poście temat czułych słówek, którymi Paweł zwraca się do mnie. 
Otóż znamy się z Pawłem bardzo długo, bo od czasu studiów, a niewiele krócej jesteśmy małżeństwem :)
Przez te wszystkie lata stworzyliśmy własny kod językowy, nie dla każdego zrozumiały, ale dla nas wygodny i obrazujący całą gamę naszych uczuć, od tych bardzo pozytywnych do złości i żalu, bo i takowe uczucia nam się we wzajemnych relacjach zdarzają.
W ten sposób powstał nasz własny "język". 
Żeby nie zdradzać wszystkich "rodzinnych tajemnic" poniżej tylko kilka określeń z naszego bardzo prywatnego słownika:
- Gadzina i Parzystokopytny - pojawiły się podczas pisania tego bloga i zostały zaanektowane do naszego prywatnego języka 
- kopytkować - iść gdzieś np. kopytkować do sklepu...
- Camel, Camelek, Wielbłąd i pokrewne - moje określenie Pawła, który odkąd pamiętam chodzi z plecakiem
- Myszop, Myszołak (tłumaczyć należy jako "latająca mysz bojowa" - taki odpowiednik Batman'a ) - Pawła określenie mojej skromnej osoby
- smakowitą myszołaczą raz poproszę - Pawła prośba, aby przygotować dla Niego poranną kawę z ekspresu z syropem Amaretto lub innymi dodatkami
- kukulumas (słowo z języka Sinhala używanego na Sri Lance, prawidłowo brzmi kukulmas i oznacza kurczaka) - Paweł, Sabee i "nasze" dzieciaki nazywają mnie tak, odkąd kupując kurczaka przekręciłam wyraz kukulmas i powiedziałam do sprzedacy "deka kukulumas karunākarala" (dwa kurczaki poproszę)
- łapkować - łaskotać

Nie używamy natomiast w stosunku do siebie afektonimów typu słoneczko, kotku, żabciu, skarbie, złotko itp. Nie mają one dla nas większego znaczenia emocjonalnego, choć czasami używamy ich w odniesieniu do dalszych lub bliższych znajomych.
Nie używamy też "naszego" języka w miejscach publicznych lub w gronie obcych nam ludzi. 
To słownictwo jest zarezerwowane przez nas - dla nas  i .... niech tak zostanie :)

pozdrawiam
Ola  vel Gadzina vel Camelot



7/30/2013

Jak schudnąć bez większych wyrzeczeń czyli .... motywator dla Gadziny :)

44
Jak schudnąć bez większych wyrzeczeń czyli .... motywator dla Gadziny :)
Parztystokopytny przyjechał nieco smuklejszy niż przypuszczałam, więc wpadłam w kompleksy. 
Jak mu się udało schudnąć w Arabii Saudyjskiej, skąd po roku większość expatów wraca średnio o 10 kilogramów cięższa, tego nie wiem.
Fakt jednak pozostaje faktem - Wielbłąd schudł 8 kilogramów, a ja 3 kilogramy..... przytyłam :(
I nie cieszy mnie wcale, że według wszelkich tabelek mieszczę się w widełkach wagi idealnej dla mojego wzrostu i wieku. Martwi mnie ten tłuszczyk, którego może nie widać na zdjęciach, ale .... mam świadomość, że on jest ... 
I coraz bardziej mnie wkurza.
Podjęłam więc jedyną słuszną decyzję - muszę schudnąć
Ograniczyłam ilość spożywanych kalorii (ach, jak ja tęsknię za ciastem, czekoladą i batonikami.... ) i dołożyłam trochę ćwiczeń.
Ale żeby schudnąć potrzebuję silniejszej motywacji. Zakup twistera mnie nie usatysfakcjonował, bo po 15 minutach kręcenia się w prawo i lewo licznik wskazuje, że spaliłam w najlepszym razie około 1,5 grama (sic !) mojego znienawidzonego tłuszczyku.
A ponieważ, gadżeciarz ze mnie wcale nie mniejszy niż z Pawła, to wymyśliłam sobie, że aby schudnąć jest mi niezbędny jeszcze lepszy motywator.
Poszperałam w necie i znalazłam cudeńko, które powinno mi pomóc wytrwać w decyzji pozbycia się około 5 kilogramów.
Ustrojstwo to nazywa się TIMEX Health Touch Plus i posiada m.in.:
- zintegrowany czujnik ruchu rejestrujący dystans, tempo, liczbę kroków i ilość spalonych kalorii
- pamięć 7 treningów z czasem całkowitym, liczbą kroków, spalonych kalorii, średnim tempem i pulsem
- możliwość personalizacji zegarka o własne ustawienia (wiek, waga, wzrost)

Chodzić lubię, często chodzimy z Pawłem na kilkunastokilometrowe spacery więc jak mi ustrojstwo pokaże ile przy okazji schudłam, to chyba będę szczęśliwa i po powrocie Wielbłąda do Arabii nadal będę spacerować ??? :)
A co Wy myślicie o takich gadżetach ? 
Pomagają, czy to tylko kolejna zabawka, która niebawem zapomniana wyląduje na dnie szuflady ?
pozdrawiam
Ola vel Gadzina vel Camelot

TIMEX Health Touch Plus
zintegrowany monitor pracy serca + sensor kroków i licznik spalonych kalorii


7/29/2013

Jaki jest najlepszy aparat fotograficzny .... ?

Jaki jest najlepszy aparat fotograficzny .... ?
Pojawiły się w Waszych mailach pytania o to od jak dawna i czym fotografujemy oraz jaki jest najlepszy aparat fotograficzny na wakacje.
Rozczaruję pewnie wielu Czytelników, ale nasza zabawa w "pstrykanie" zdjęć rozpoczęła się stosunkowo niedawno, bo w grudniu 2008 roku. 
Zaczęliśmy od aparatu Nikon D90, niecałe pół roku później dokupiłem dla mojej Gadziny na urodziny Nikona D700.
Do tego oczywiście obiektywy (tego zawsze jest za mało) i osprzęt:
- Nikkor AF-S 50 mm F/1.8G
- Nikkor AF-S 18-105 mm F/3.5-5.6 VR DX ED
- Nikkor AF-S 18-200 mm F/3.5-5.6 G DX VR II
- Sigma 120-400 mm f/4.5-f/5.6 DG OS HSM
- grip MB-D10
- filtry B+W - Skylight i UV
W najbliższym czasie nie przewidujemy żadnych zmian "sprzętu". Jesteśmy tylko amatorami - pstrykaczami pospolitymi - i to czym focimy w zupełności zaspakaja nasze potrzeby, choć tych gabarytów aparaty nie ułatwiają robienia zdjęć w niektórych krajach.
Zwłaszcza, że Gadzina wyznaje zasadę "ojca" fotografii reportażowej  Roberta  Capy  - "Jeśli  twoje  zdjęcie  nie  jest  wystarczająco  dobre,  to  znaczy,  że  nie  podszedłeś  dostatecznie  blisko"
Być może z tego właśnie względu dokupimy jeszcze aparat kompaktowy Sony RX1 
Zabawka Gadziny z podpiętym gripem - waga wraz z teleobiektywem  to około 3 kg - nielekka jest zabawa w fotografa :)

Na pytanie o to jaki  jest  najlepszy  aparat fotograficzny,  odpowiem dość przewrotnie cytując wypowiedź jednego z najlepszych moim zdaniem polskich fotoreporterów - Krzysztofa Millera
"Najlepszy aparat to taki, który masz ze  sobą"
Natomiast najlepsze zdjęcie fotografa to takie, którego nie zrobił.

Zaintersowanym fotografią polecam książkę:  "Bractwo Bang Bang.  Migawki z ukrytej wojny" autorstwa reporterów wojennych Grega Marinovicha i Joao Silvy. 
Fascynująca lektura, nie tylko dla miłośników fotografii, opowiadająca autentyczną historię czwórki przyjaciół - fotoreporterów z RPA (Ken Oosterbrock, Kevin Carter, Greg Marinovich i Joao Silva), którzy będąc świadkami historii, pokazali światu jak wyglądał upadek apartheidu w Republice Południowej Afryki.
To także książka o przyjaźni i cenie jaką zapłacili za swoje zdjęcia. Kevin Carter, zdobywca nagrody Pulitzera (1994) za zrobione w Sudanie zdjęcie umierającej z głodu małej dziewczynki i czekającego na Jej śmierć sępa, popełnił samobójstwo. Ken Oosterbrock zginął prawopodobnie od zabłąkanej kuli wystrzelonej przez żołnierza sił pokojowych w RPA.
Resztę przeczytajcie sami ...

Na koniec ciekawostka z polskiego podwórka - pan Radosław Sikorski, czyli nasz obecny Minister Spraw Zagranicznych w 1987 roku otrzymał pierwszą nagrodę World Press Photo w kategorii zdjęć reporterskich.

Scena z filmu nakręconego na podstawie książki "Bractwo Bang Bang"






Taylor Kitschw jako Kevin Carter (scena z filmu nakręconego na podstawie książki "Bractwo Bang Bang")
"Wanting a Meal" - zdjęcie za które Kevin Carter  w 1994 roku otrzymał 
nagrodę Pulitzera

7/28/2013

Ksary i kazby Maroka - Maroko część szósta

17
Ksary i kazby Maroka - Maroko część szósta
Jednym z celów naszego wyjazdu do Maroka było obejrzenie ksarów i kazb w tym najbardziej znanego  Ajt  Bin  Haddu,  ufortyfikowanej osady, wpisanej w 1987 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Położona w dolinie Ounila osada istniała już w XVI wieku i należała do rodu Haddou. Była też ważnym miastem handlowym na szklaku karawan zmierzających z Marrakeszu do Ouarzazate (Warzazat) i dalej do Timbuktu. Kres jej świetności położyli Francuzi, którzy wybudowali drogę przez położoną na wysokości 2260 m n.p.m. przełęcz Tizi n'Tiszka (najwyższą przełęcz Atlasu Wysokiego)
Ajt Bin Haddu
Ajt  Bin  Haddu  nadal mieszka kilka rodzin, choć obecnie ksar stanowi już przede wszystkim atrakcję turystyczną. Jest też często wykorzysywany jako plener filmowy. Kręcono tam między innymi sceny do takich filmów jak "Gladiator", "Mumia". "Klejnot Nilu" czy "Książę Persji".
Ajt Bin Haddu
Widok z Ajt Bin Haddu
 Przemierzając drogi i bezdroża Maroka nie sposób nie fotografować mniej znanych osad, położonych w dolinie rzeki  Draâ.

Ksar na przedgórzu Atlasu

Ksar na przedgórzu Atlasu
Kazba Taourit na przedmieściach Ouarzazate (Warzazat) -
jedna z największych tego typu budowli w Maroku

Pisząc o Maroku nie można także pominąć wpływu Almorawidów i Almohadów
dwóch berberskich dynastii panujących w latach 1056-1147 (Almorawidzi) i 1147-1269 (Almohadzi) w północno - zachodniej Afryce i muzułmańskiej części Hiszpanii. Kres dynastii Almohadów połozył sułtan Fezu zajmując w 1269 roku stolicę Almohadów - Marrakesz.

pozostałości twierdzy z czasów Almorawidów
osada na przedgórzu Atlasu


7/27/2013

Ząb Wielbłądom nie przepuści czyli ponowna wizyta u „zębologa”

Ząb Wielbłądom nie przepuści czyli ponowna wizyta u „zębologa”
Cóż, Kasia czyli mój "nadworny zębolog" ostrzegała, że szansa na to, że pierwsza próba okiełznania mojej szalonej górnej siódemki wynosi 50 na 50 %, ale liczyłem na zdrowy rozsądek mojego zęba i jego strach przed dentystami w Arabii Saudyjskiej.
Niestety, podobnie jak cała reszta mojego jestestwa, ząb okazał się oporny na sugestię i musiałem wrócić do Łodzi, żeby doprowadzić go do stanu używalności.
„Ruda” się strasznie zeźliła, bo nie lubi dwa razy tej samej roboty robić  w dodatku z takim egzemplarzem jak ja, czyli lekko nerwowym i do współpracy nieskorym :P
Dostałem dawkę specyfiku na „niebolenie"  i już po…. półtorej godzinie było gotowe.
Po zakończeniu zabiegu ząb usłyszał od fachowca, jaki marny los go czeka jak się nie uspokoi.
Spokojny już być powinien, bo został wynerwiony i mnie wnerwiać nie ma teraz prawa :)
Jak na razie – jest już 20 godzin po zabiegu – i ząb siedzi cicho.


A kiedyś było inaczej.
Wiem z opowieści mojego Dziadka z czasów Jego wczesnej młodości, że w Jego okolicy mieszkał facet, który słynął jako wybitny specjalista od usuwania bolącego uzębienia, ale nikt z pacjentów nie chwalił się jakich to sposobów „mistrz" używa.
Dziadek, po którym pewnie odziedziczyłem dociekliwość i ciekawość świata zakradł się cichaczem pod dom „Wielkiego Wyrwizęba” w celu rozpoznania (co Mu zostało do czasów późniejszych, gdyż przed II Wojną  Światową został w Wojsku Polskim …  podoficerem zwiadu)
Przybył pacjent, razem ze „specjalistą” udali się do…... pobliskiej stodoły, gdzie, jak się okazało znajdował  się „gabinet” .
Mistrz – wyrwiząb wytoczył sporych rozmiarów pieniek, w który wbity był solidny hufnal z króciutkim sznurkiem.
Jako ze odkażenie ważna rzecz, z za słomy wyciągnął solidną flachę bimbru i  szklankę.
Najpierw nalał pełną szklanicę pacjentowi, później sobie….. i przywiązał za bolący ząb pacjenta do pieńka.
Pacjent stał w pozycji mocno wypiętej, a „mistrz” cichaczem z kieszeni wyjął...… szewskie szydło :)
Dalszego ciągu kuracji możecie się domyśleć :D
Jak już pacjent się wyprostował, dostał drugą szklanicę bimbru na powstrzymanie kur..….  przepraszam krwawienia oczywiście :)
Operator” również sobie zdrowo „golnął” i po uściśnięciu prawicy klienta, pobraniu stosownej opłaty  i odebraniu  przyrzeczenia zachowania tajemnicy  -  rozstali się w pełnej zgodzie :)


Źródło

7/26/2013

Ustawa śmieciowa w praktyce czyli Polnische Wirtschaft

29
Ustawa śmieciowa w praktyce czyli Polnische Wirtschaft
Co do  zasady  – zgadzam się z segregacją odpadów.
Uważam, że idea jest słuszna, gdyż dzięki temu można zwiększyć odzysk surowców wtórnych, co jako dziecię PRL-u rozumiem i sam się w to, za czasów podstawówki (w celu poprawy oceny z zachowania :D) angażowałem :)
Ale już wykonanie jest przykładem tego, że Polnische Wirtschaft jest jak Lenin – wiecznie żywe.
Przykłady ?
W Łodzi na osiedlu segmentów, gdzie mieszkają moi Teściowie, lud mieszka świadomy i segregację śmieci od kilku lat prowadził.
Po w prowadzeniu ustawy i obowiązku zbierania odpadów biodegradowalnych czyli:
- skoszonej trawy, chwastów, drobnych gałęzi, obierków z owoców i warzyw, opadłych owoców i liści, zwiędłych kwiatów, skorupek jajek, fusów po kawie i herbacie, resztek żywności 

- odpadów kuchennych stałych, podartej tektury i papieru (tylko w czystej postaci), obierków po ziemniakach, mułu i glonów z oczka wodnego, popiołu z kominka i grilla odbiór odpadów odbywa się co……… dwa tygodnie !!!!!.
Latem, w upały trzeba, albo w domu albo obok, trzymać ten cały syf przez dni czternaście.
No chyba ktoś zbyt długo na słońcu przebywał :D


W Ząbkach z kolei ten problem rozwiązano mądrzej, bo wszyscy „domkowicze” dostają i dostawali już przed wprowadzeniem ustawy, duże worki na śmieci  w różnych kolorach i są te odpady regularnie odbierane.
Ale w blokach – postawiono po jednym, malutkim śmietniku na każdy rodzaj odpadów.
Efekt ?
Opakowania z tworzyw sztucznych czyli puste i zgniecione butelki plastikowe:
np. typu PET, opakowania po kosmetykach i środkach czystości, po chemii gospodarczej, po olejach spożywczych, koszyczki po owocach, puste opakowania kartonowe po sokach i mleku wysypują się z pojemnika już tego samego dnia wieczorem
Fakt, spora część ludzi ich nie zgniata, ale zmieniłoby to tylko tyle, że wysypywałyby się na drugi dzień wieczorem.
Jak pomyślę, że za niedługi czas będę musiał iść na wybory to mnie k… mdli.


Źródło grafiki

7/25/2013

Impossible is nothing czyli można załatwić sprawy nawet w czasie Ramadanu

Impossible is nothing czyli można załatwić sprawy nawet w czasie  Ramadanu
Ci którzy byli już w krajach arabskich lub się nimi interesują, wiedzą, że Ramadan to nie jest odpowiedni czas na załatwienie jakichkolwiek spraw (urzędowych lub biznesowych) na całym Bliskim Wschodzie.
Arabia Saudyjska jest krajem szczególnie rygorystycznie przestrzegającym zasad Świętego Miesiąca Ramadan, co prowadzi do tego, że uzyskanie jakiejkolwiek decyzji zwłaszcza przez obcokrajowca jest nieco utrudnione.
Praca bez możliwości zjedzenia czegokolwiek, napicia się choćby szklanki wody czy zapalenia papierosa od wschodu do zachodu słońca jest wyjątkowo trudnym zadaniem, dlatego istnieje niepisana zasada, że ważnych tematów po prostu się nie „dotyka”   
Jak już wiecie przyjechałem po wizę i czas jej uzyskiwania przypadł właśnie na Ramadan.
Ale, ale...... jest jedna osoba, której w kolejnej odsłonie kampanii reklamowej Adidasa - „Impossible is nothing” po prostu nie powinno zabraknąć.
Ona naprawdę czyni niemożliwe możliwym.
Jest to Pani Asia w Ambasadzie Królestwa Arabii Saudyjskiej.
Dla Niej nie istnieją słowa „nie można”, „nie da się" lub  "bo ja nie wiem ...."
Wszyscy moi znajomi mający kontakt z Ambasadą (w sprawach osobistych lub zawodowych) dzielą czas kontaktów ze wspomnianą instytucją na czas kiedy jest Pani Asia i na czas, kiedy Jej nie ma.
Przykład ?
Jego Ekscelencja Konsul przebywa obecnie na urlopie, a w Jego zastępstwie występuje inny, wysokiej rangi Dyplomata Królestwa Arabii Saudyjskiej.
Tylko, że kwestie wizowe nie są Jego priorytetem, bo pełniąc jednocześnie dwie funkcje podpisuje wizy raz w tygodniu.
A że miało to miejsce przedwczoraj, a ja komplet dokumentów wizowych zaniosłem…... wczoraj, to do przyszłego tygodnia szanse miałem raczej marne.
Pisałem już, że dla Pani Asi nie ma rzeczy niemożliwych ?
W jakiś tajemny sposób, Pani Joasia sprawiła, że  p.o. Jego Ekscelencji Konsula podpisał nasze wizy i zarówno ja, jak i inni wyjeżdżający do Królestwa Arabii Saudyjskiej mogli je odebrać dziś po południu.
Gdyby ludzie zajmujący się we wszelkiego typu urzędach i instytucjach naszymi sprawami mieli taki poziom empatii i chęci pomocy innym, jak Pani Asia żylibyśmy może nie w raju, ale w miejscu gdzie kontakt z wszelakiej maści  „czynnikami oficjalnymi” nie byłby karą za grzechy niepopełnione i dawałby dowód, że po drugiej stronie biurka też jest człowiek, a nie antypatyczna maszyna do wypełniania papierków.
Pani Joasiu – Dziękuję 
Dziękuję także pozostałym Pracownikom Ambasady Królestwa Arabii Saudyjskiej w Warszawie za okazaną cierpliwość, szybkość działania i wysoki poziom profesjonalizmu.

Gdyby był przyznawany tytuł na Najbardziej Przyjazną Placówkę Dyplomatyczną, to w mojej opinii powinna go otrzymać Ambasada Królestwa Arabii Saudyjskiej w Warszawie 
Pustynia Ar-Rub al-Chali - największa pustynia piaszczysta na świecie. - źródło zdjęcia
 

7/24/2013

Poziom zadowolenia z życia w Arabii Saudyjskiej i w Polsce

Poziom zadowolenia z życia w Arabii Saudyjskiej i w Polsce
Om Ali  znalazła wczoraj w "Saudi Gazette" ciekawy artykuł dotyczący poziomu zadowolenia z życia w Arabii Saudyjskiej, więc zdecydowałem się go Wam zaprezentować.
Link do artukułu - Smile you are in Saudi Arabia
Za niedoskonałości przekładu przepraszam :)
[......] Według sondażu  "Szczęście i dobre samopoczucie w MENA" [Bliski Wschód i Afryka Północna], który został przeprowadzony przez Bayt.com [portal pracy i YouGov [organizacja konsultingowa], większość mieszkańców - zarówno obywateli, jak i emigrantów mieszkających  w Arabii Saudyjskiej, jest ogólnie zadowolena z życia. Dane zostały zebrane on-line od 11.170 respondentów w wieku 21 lat i więcej, reprezentujących następujące kraje: Algieria, Bahrajn, Egipt, Jordania, Kuwejt, Liban, Maroko, Oman, Pakistan, Katar, Arabia Saudyjska, Syria, Tunezja i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
64 %  respondentów w Arabii Saudyjskiej powiedziało, że są zadowoloni z życia w ogóle, z czego 18% wskazało, że są "bardzo zadowoleni".
Najważniejszymi powodami do satysfakcji były dostępność mediów (woda pitna, energia elektryczna itp), stabilność polityczna i ogólny poziom bezpieczeństwa.
W Królestwie Arabii Saudyjskiej
- 77% respondentów jest zadowolonych z dostępności mediów,
- 69% ze stabilności środowiska politycznego
- 73% z ogólnego poziomu bezpieczeństwa.
Około 61% respondentów jest zadowolonych z możliwości utrzymania zdrowych relacji osobistych.
Około 75% respondentów wskazuje, że cieszą się dobrym lub doskonałym zdrowiem,  kolejne 20% ocenia swój stan zdrowia jako średni, a 4% ma pewien stopień problemów zdrowotnych, które, jak twierdzą, są głównie pod kontrolą.
Ale mimo całej tej radości, ludzie mówią, że są zestresowani.
7 z 10 respondentów wskazuje, że główną przyczyną stresu w Królestwie Arabii Saudyjskiej jest, tak jak w pozostałej części regionu, zwiększenie kosztów utrzymania. Inną ważną przyczyną są kwestie związane z pracą (jak stwierdziło 52% respondentów) i niezdolność do utrzymania równowagi pomiędzy pracą  a  życiem osobistym (jak stwierdziło 47% respondentów).
49% ankietowanych pracowników w Królestwie Arabii Saudyjskiej jest "trochę zadowolonych" lub "bardzo zadowolonych" ze swojej pracy, ale 63% respondentów twierdzi, że są zestresowani.
W zakresie ogólnego zadowolenia z pracy, 20% specjalistów w Królestwie Arabii Saudyjskiej jest "bardzo zadowolenych", podczas gdy 20% jest "bardzo zadowolonych" z godzin pracy, a 16% jest "bardzo zadowolenych" ze wsparcia  kolegów.
 "Poziom szczęście znacznie różni się w zależności od  różnych czynników, gdy  porównujemy trzy główne regiony w MENA:  Afrykę Północną, kraje Lewantu i GCC. Badanie ujawnia, że  Królestwo Arabii Saudyjskiej jest jednym z najszczęśliwszych krajów regionu. To zadowolenie można przypisać faktowi, że ludzie mają dostęp do stałej infrastruktury, stabilnego środowiska politycznego i ogólnego bezpieczeństwa i stabilności ", powiedział Sundip Chahal, CEO YouGov. [........]
Porównałem to z wynikami w Polsce - wniosek nieco mnie zaskoczył (zwłaszcza przy naszej osławionej skłonności do narzekania).
Otóż wg sondażu CBOS z grudnia 2012 r siedmiu na dziesięciu badanych Polaków (71 proc.) to ludzie zadowoleni z życia, w tym jedna piąta (20 proc.) zalicza się do bardzo zadowolonych.
Wszystko wskazuje na to, że Polacy są jeszcze bardziej szczęśliwymi ludźmi,  niż mieszkańcy Arabia Felix :)


7/23/2013

Z wizytą u „zębologa” czyli jestem dzielny niesłychanie

Z wizytą u „zębologa” czyli jestem dzielny niesłychanie
 Post  ten  dedykuję  Kasi  "Rudej"  -  naszemu  ulubionemu  "zębologowi"  :) 

Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie wizyta u dentysty od zawsze kojarzyła się ze spotkaniem z oprawcą rodem ze średniowiecznej izby tortur czyli katem z patentem na dręczenie.
I niewiele jest to w stanie zmienić, mimo że „mój nadworny dręczyciel” zwany "Rudą" to prywatnie przemiła i urocza dziewczyna, która jest moją Przyjaciółką od jakiś…...  20 lat.
Jest jednym z najdelikatniejszych stomatologów, jakiego można spotkać na swojej drodze, a w dodatku zawsze stara się dokonać jak najmniejszych spustoszeń w paszczy pacjenta i używa najlepszych, dostępnych na rynku środków znieczulających.
No i co z tego, że wszystkie argumenty przemawiają za Rudą, jak i tak noc przed miałem „średnio” przespaną ?
No nie lubię, jak mi kto w paszczy grzebie i tyle :(
Do tego, jako że widujemy się ostatnimi czasy dość rzadko Ruda ma zwyczaj prowadzenia dowcipnej konwersacji ze mną, jak mi gmera jakimiś stalowymi, wyjącymi narzędziami w pysku.
No radość o poranku. Zwłaszcza, kiedy Ona zadaje pytanie, a ja jedyne co mogę powiedzieć brzmi „błała samła ..” czy jakoś podobnie :)
Fenomen polega na tym, że Ruda…... rozumie co taki klient z pyskiem wypchanym ligniną, odsysaczem i jakimiś narzędziami mówi :)
Jest to potwierdzone moimi i naszych wspólnych znajomych i przyjaciół doświadczeniami.
Ale znowu na jakiś czas mam święty spokój i nawet ząbki odzyskały dawny blask i uśmiech mam zgoła filmowy :)



7/21/2013

Antyperspirant pilnie poszykiwany czyli .... kto pyta, nie błądzi :)

31
Antyperspirant pilnie poszykiwany czyli .... kto pyta, nie błądzi :)
Nauczyłem się już, że pomoc blogowa nieocenioną bywa. 
Mam więc do Was kolejne pytanie i prośbę o radę.
Poszukuję dobrego antyperspirantu lub dezodorantu w  krysztale  lub  w  sztyfcie, ale koniecznie  bezzapachowego.
Do tej pory korzystałem głównie z Super Deo Dezodorant w sztyfcie firmy Reutter, ale może znacie jeszcze inne tego typu specyfiki przeznaczone dla tej brzydszej połowy populacji i sprawdzające się w temperaturach +50 °C .... i więcej ?



7/20/2013

Opowieść o dzielnych wielbłądach

Opowieść o dzielnych wielbłądach
O tym, że wielbłady są wytrzymałe i dzielne wie każdy, nawet dziecko. O tym, że w starożytności niestrudzenie ciągnęły rydwany wojenne uczyliśmy się na lekcjach historii.
Niewielu jednak wie, że wielbłądy walczyły również na frontach II wojny światowej, a współcześnie służą w wojskach ONZ
W 1941 roku wielbłądy Misza i Masza zostały wcielone do 2 Turkiestańskiej Dywizji Kawalerii jako zwierzęta pociągowe i  przebyły szlak bojowy od obwodu astrachańskiego do Berlina.
W latach  1940 -1941 w skład włoskiej armii wchodził oddział wielbłądziej kawalerii, który był wykorzystywany do patrolowania pustyni.
Również w 1940 w ramach Libyan Raggruppamento Maletti działał Batalion Saharyjski w skład, którego wchodziły cztery kompanie. 
Utworzono też trzy szwadrony kawalerii wielbłądziej, zwanej Mehari: mauretańsko-marokański "Mehalla", tuareski "Kita" i włoski "Tabora". Liczyły one po 200-250 ludzi (podaję za Wikipedia
W Kalmuckim Stepie wielbłądy wykorzystywał też Wehrmacht. Kałmucki Korpus Kawalerii, nazywany przez Niemców Kalmücken Verband, składał się poczatkowo 4500 koni i wielbłądów. Była to ochotnicza kolaboracyjna formacja zbrojna złożona z Kałmuków i wchodząca w skład  Wehrmachtu.
Wielbłądy służyły też w Armii Rumuńskiej, a oddziały mongolskiej kawalerii wielbłądziej, brały udział w walkach na Dalekim Wschodzie w 1945 roku.

Poniżej ciekawostka z bloga Historie w tramwaju pisane... o tym jak brytyjski gen. Archibald Percival Wavell, w 1941 roku w Afryce Północnej postanowił wykorzystać wielbładzie odchody do zamaskowania 200 czołgów i o tym jak powstała Doświadczalna Sekcją Maskowania, którą kierował porucznik Frank Knox (w cywilu profesor Oxfordu).  
Prof. Knox zdecydował, że osobą najbardziej odpowiednią do wykonania pozornie niewykonalnego zadania, czyli znalezienia sposobu na to  jak  wyprodukować  kilka  ton  farby  na  środku  pustyni,  będzie starszy szeregowy Philip Townsend, w cywilu malarz.
"Philip Townsend wpadł, a właściwie należałoby powiedzieć –  wdepnął  na rozwiązanie problemu. Kiedy zamyślony przechodził piaszczystą ścieżką, wdepnął w wysuszone wielbłądzie odchody. W ten sposób znalazł dla swojej farby pigment, który co prawda miał jedną poważną wadę w postaci zapachu, ale jednocześnie dawał idealny kolor o pustynnym odcieniu. Kolejną zaletą naturalnego „surowca” były jego niewyczerpane zasoby. 
Zapotrzebowanie na hurtowe ilości wielbłądziego łajna spowodowało powstanie jednej najdziwniejszych jednostek w historii brytyjskiej armii – tzw. „Patroli Gówniarzy” (Dung Patrol). Ich członkowie zaopatrzeni w specjalne łopatki, podążali w ślad za każdą karawaną wychodzącą z Kairu, przeszukiwali pobliskie oazy i „patrolowali” kairskie ulice. Z typowym dla Anglików humorem, „Gówniarze” deklarowali: „Staniemy za każdym wielbłądem!”. Ponieważ wysuszone wielbłądzie odchody od lat były wykorzystywane przez Arabów jako opał, „Gówniarze” nie cieszyli się zbytnią sympatią tubylców, którzy z irytacją patrzyli na ich poczynania. Wartość wielbłądzich placków wzrosła tak gwałtownie, że „Gówniarze” musieli się czasami wykazać nie lada sprytem i szybkością, żeby w wyścigu po cenny surowiec, ubiec miejscowych"
Od 31 lipca 2000 działa Misja Organizacji Narodów Zjednoczonych Etiopii i Erytrei, której żołnierze również korzystają z nieocenionej pomocy wielbłądów.

I  niech  mi  teraz  ktoś  z  Was  spróbuje  powiedzieć,  że  wielbłądy  nie  są  wszechstronne  i  nad  wyraz  dzielne  :D 

Żołnierze sił pokojowych ONZ na patrolu w Erytrei
 
Żołnierze rumuńscy na Kaukazie

7/20/2013

Jak fajnie spotkać ludzi z pasją :)

Jak fajnie spotkać ludzi z pasją :)
Podczas wczorajszych, przeraźliwie nudnych dla osób z zewnątrz dyskusji na temat różnych nowości w technicznych systemach zabezpieczeń (ze szczególnym uwzględnieniem instalacji gaśniczych wszelkiego typu) okazało się, że nie wszyscy moi Koledzy z branży, to tacy sami nudziarze i typki monotematyczne jak ja :)
Po godzinach, z tym samym Szefem zajmują się..… rekonstrukcjami starych samochodów, głównie amerykańskich, ale nie tylko.
Po dłuższych rozmowach i obejrzeniu zdjęć prezentujących efekty ich pracy możliwe jest, że mój Jeep mimo moich pogróżek, że za swoje pewne wybryki trafi na złomowisko, trafi w ręce tych „magików

Gadzina się ucieszy, bo samochodów zmieniać nie lubi, a ja będę miał "podrasowane" autko :)
Zresztą – zobaczcie sami, jakie potrafią zrobić cuda z „lekko” zużytymi autami.
http://www.normcar.pl

Zdjęcie ze strony firmy Normcar

7/17/2013

Jednak kryzys czyli zamykanie kolejnych sklepów

17
Jednak kryzys czyli zamykanie kolejnych sklepów
Ostatnimi czasy, ze względu na wysokie cła wwozowe z Europy do Arabii Saudyjskiej, próbowaliśmy robić zakupy w starych, zaprzyjaźnionych miejscach.
W części się udało, ale już z informacją, że to ostatni raz, bo albo się likwidują, albo przebranżawiają.
W innych już tylko wiatr hulał. 
Wygląda to coraz gorzej, bo zawsze w warszawskich sklepach byli Klienci i interes  lepiej lub gorzej, ale szedł.
Stare powiedzenie, że "lepsze deko handlu, niż kilo produkcji", też się już nie sprawdza.
Tak więc w ramach „zielonej wyspy”, sporo ludzi zaczęło się udawać na .....  „zieloną trawkę
I wielkie zdziwienie niejakiego Vincenta, że mu się budżet nie dopina na drobne 24 mld. złotych.
Zupełnie nie wiadomo dlaczego, przecież  wszystko  zostało już opodatkowane, VAT podwyższony naliczony, fotoradary z każdego kąta wyglądają i NIC ???
Ano k…... nic, bo jak się udusi każdego, kogo można udusić podatkami, kontrolami skarbowymi ustawionymi w celu znalezienia winnego, to się tak kończy.
Kolejny „magik” chce rozdawać...… jeszcze więcej publicznych pieniędzy, bo wiadomo, że najbardziej kreatywną grupą „zawodową" (?) są  różnego typu „zasiłkowcy”, renciści i w ramach „solidarności społecznej” trzeba im dać. Najlepiej -  DUŻO
Całe szczęście, że za dwa tygodnie będę to już obserwował z duuużej odległości, bo nawet trzymając się z daleka od mediów wszelakich zaczynam powoli wpadać w depresję, że powrót do domu niemożliwy będzie i to jeszcze przez długi, długi czas.


Źródłó

7/16/2013

Test nowej drogi do „domu” czyli pewnie polecę przez Bahrajn

Test nowej drogi do „domu” czyli pewnie polecę przez Bahrajn
Nie tylko ja w domowe pielesza zawitałem i dziś udało mi się porozmawiać z Markiem, który też na krótki urlop się pojawił.
Po dłuższej rozmowie doszliśmy do „odkrywczego” wniosku, że lot do Dammam jest bez sensu, ze względu na koszmarne kolejki do odprawy granicznej.
Mieszkamy bliżej Manamy, niż Dammam, to przetestujemy drogę przez Bahrajn do Al-Khobar.
Czekam tylko na wieści z firmy, czy łaskawie zapewnią mi transfer z lotniska w Manamie do „domu”.


Planowana trasa przelotu
Warszawa - Doha
Doha - Mananma
Manama - Al-Khobar (przejazd samochodem przez mój ulubiony most)


7/15/2013

Zielono mi czyli ładowanie baterii przed powrotem do Arabii Saudyjskiej

32
Zielono mi czyli ładowanie baterii przed powrotem do Arabii Saudyjskiej
Jak tylko pogoda sprzyja „nasycam się” zielenią w każdej postaci.
Może być las, łąka, ogród - wszystko co ma kolorek zielony :)
Jak się mieszka w Polsce, to jest to codzienne i naturalne, ale jak pomieszkacie  „w beżowym świecie” to każda możliwość spaceru Was ucieszy, a już spacer po miejscach zielonych, gdzie ptactwo rozmaite się drze jest naprawdę duuużą frajdą.
Nawet ci cholerni krwiopijcy (nie, nie chodzi mi o Vincenta, tylko o bardziej klasyczną bzyczącą odmianę) nie są aż takim wielkim problemem :)
Dlatego, jak tylko możecie – korzystajcie z zieleni – bo jeśli i Was rzuci gdzieś w świat to będziecie mogli przynajmniej powspominać zapach lasu, świergot ptaków i smak kradzionych z drzew wiśni, jak koło jakiegoś domu będą posadzone :)


Tak widok to czysta przyjemność .....
.... ale "Beżowy Świat" też nie jest brzydki :)

7/14/2013

Pozazdrościłem Kolegom .... pieczątek

14
Pozazdrościłem Kolegom ....   pieczątek
      W firmie, w której pracuję jest przyjęte, że podpisując jakiś dokument wpisuje się, oprócz zajmowanego stanowiska, posiadany tytuł zawodowy.
Żeby sobie ułatwić życie, zaoszczędzić czas i rąk niepotrzebnie nie męczyć, większość moich Kolegów - zarówno Saudyjczyków jak i przedstawicieli innych nacji posługuje się ... pieczątkami. Niektórzy mają nawet kryształowe. 
No to, przecież gorszy nie będę - pomyślałem.
Jak się pieczątkować - to z wypasem, więc zachciało mi się także pieczątki nurkowej, bo po co mam bazgrać jak kura pazurem wpisując komuś logi ?

      Gadzina to wszystko zaprojektowała, przygotowała tak, żeby wystarczyło skorzystać z klawiszy Ctrl+C  i  Ctrl+V, po czym potuptała dzielnie, do punktu, gdzie takowe stempelki zamówić można.
Po godzinie wróciła dumna z siebie i poinformowała mnie, że za dwa dni pieczątki będą gotowe, musi tylko Panom wysłać wzory, które stworzyła.
Po dwóch dniach, dostaliśmy, ale .... projekt do zarwierdzenia.
Tyle tylko, że tenże projekt zawierał 6 (słownie  sześć) błędów, mimo iż wystarczyło tylko przekleić tekst i logo.

Gadzina naniosła poprawki i odesłała do Panów Pieczątkarzy.
Po kolejnych dwóch dniach, dostaliśmy ponownie projekt do zatwierdzenia, który zawierał już tylko trzy błędy, za to....  w innych miejscach :)
Tego było już dla Gadziny za wiele. Poszła więc do Panów i mimo, iż punkt powinien być otwarty, to mogła co najwyżej ... pocałować klamkę, bo nikogo nie było.
Jako, że Gadzina, to stworzenie uparte, potuptała więc dnia następnego ponownie i znowu nikogo nie zastała. Po kilku próbach, jednak Panów upolowała. 
Spędziła z nimi czas jakiś poprawiając błędy, ale wróciła z pieczątkami.

Poniżej  efekty  Gadzinowej  pracy  i  zagadka  dla  Was:
- co  oznacza  tytuł  zawodowy  Ed.S.  in  HSE  ?

 

7/13/2013

Historia uczy, że ludzkość niczego się z niej nie nauczyła

13
Historia uczy, że ludzkość niczego się z niej nie nauczyła
Zbliża się powoli czas, kiedy w wielu regionach Polski odbędą się rekonstrukcje wydarzeń z okresu II wojny światowej. 
Mimo wielu kontrowersji wokół rekonstrukcji historycznych, uważam, że takie żywe lekcje historii nikomu nie zaszkodzą. Wprost przeciwnie, dla wielu Widzów będą stanowiły inspirację, żeby zainteresować się tym tematem. 
Dużą przeszkodą do organizacji takich widowisk, są wysokie koszty nie tylko zabezpieczenia imprezy w której uczestniczy niejednokrotnie po kilkanaście tysięcy widzów, ale i rekwizytów. 
Samo umundurowanie jednego rekonstruktora to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych na jeden komplet. A kompletów trzeba mieć kilka, choćby dlatego, że zmieniały się wzory mundurów. Na przykład we wrześniu 1939 dla szeregowych żołnierzy obowiązywały dwa wzory umundurowania - wzór 19 i wzór 36.
O kosztach utrzymania motocykli i wozów bojowych już nawet nie wspomnę.
W większości przypadków wszystkie te koszty ponoszą rekonstruktorzy, nie jest to więc najtańsze hobby.
Poniżej nasze zdjęcia z rekonstrukcji Bitwy nad Bzurą.










To jedyne zdjęcie, które nie pochodzi z rekonstrukcji Bitwy nad Bzurą,  zostało zrobione w czasie rekonstrukcji Bitwy Warszawskiej