Co chwilę mam jakieś przygody związane z moim obecnym
lokum.
Pierwszy przypadek opisałem Wam wcześniej - czyli jak magiczny pstryczek elektryczek pozbawił mnie cieplej wody.
Tylko, ze to dopiero pierwszy numer, jaki wycięła mi ta
chata.
Drugim był brak światła.
Budzę się w nocy, a tu cisza jak w rodzinnym grobowcu.
Acha......... klima się wyłączyła.
Próbuję włączyć światło - zero reakcji.
Przeleciałem się po chałupie - nic na prąd nie działa.
A tutaj WSZYSTKO jest na prąd.
Sprawdzam bezpieczniki - na logikę powinno wywalić główny bezpiecznik, jak prądu nie ma nigdzie.
Sprawdzam główny - wszystko OK.
Patrze przy zapalniczce na pozostałe - tez wyglądają OK.
Wychodzę na zewnątrz - w dwóch domach obok tez
ciemno jak u Murzyna w czterech literach.
Czyli pewnie padło gdzieś poza domem.
Wstałem, wziąłem prysznic na ślepo, w zimnej wodzie, ale już się nie goliłem, bo niby jak.
Rano wezwałem elektryków.
Co się okazało? Oczywiście - bezpiecznik.
No zesz w mordę i nożem - sprawdzałem i było
OK.
Z kolei od wczoraj nie mam wody. Żądnej - ani zimnej, ani ciepłej.
Jakimiś resztkami się spłukałem i zastanawiam się co
dalej.
Może jakaś awaria, bo podobno coś tam robią z siecią wodociągową.
No dobra, ale mieli włączyć wczoraj wieczorem a do tej
pory ani widu ani słychu.
Co się okazuje? Ano muszę zawezwać beczkowóz, bo nie mam
wody z sieci, tylko ze zbiornika na dachu.
Coraz ciekawiej mi się tu żyje- jak nie urok to sraczka.
I tak już trzeci dzień z rzędu chodzę nie ogolony.
Jeszcze parę takich numerów i będę wyglądał jak Dziad
Borowy.
źródło |
Paweł dobrze że Oli jeszcze nie ma, bo brak prądu i wody to masakra w tych warunkach !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zyczę braku 'niespodzianek' !!
parabola - mnie samemu też nie jest łatwo, jak się szlajam po budowie przez 10 godzin dziennie. Tylko śmierdzę sobie samemu w domu :-) Za życzenia serdecznie dziękuję, ale raczej się mają marną szansę sprawdzić. Niespodzianki są po prostu wliczone w pobyt w GCC :-)
UsuńO panie... tak to jest jak sie mieszka na odludziach w górach. W Europie do tego jeszcze byś miał przez 1/4 roku przygody z dwumetrową pokrywą snieżną i odkopywaniem pojazdu oraz drogi aby gdziekolwiek sie ruszyc - wiec nie ma co narzekać :P
OdpowiedzUsuńDlatego nie mieszkam w Europie ani innym miejscu gdzie pada to białe cholerstwo:-P
UsuńNiezłe masz tam jazdy, nie ma co. Przed tobą jeszcze tylko zatkanie kanalizacji, która też pewnie jest na prąd. ;-)
OdpowiedzUsuńAdam
Adam- kanalizacja jest grawitacyjna, ale pewnie się niedługo zapcha, bo niby dlaczego nie? Na razie znowu nie mam ciepłej wody, ale oczywiście tam, gdzie biorę prysznic. Dobrze, że na dworze jest już 30 C to mi to nie przeszkadza
UsuńTe mobilne wodociągi to podobno norma w krajach pustynnych. Dosyć szybko wypstrykałeś tzn.zużyłeś cały zapas wody. Może po prostu zbiorniki nie były uzupełnione przed Twoim przyjazdem. Jeszcze chwila, a rozeznasz się co i jak, a potem wszystko będzie śmigać jak należy.
OdpowiedzUsuńEmka - jak do tej pory to miałem wodę normalnie z wodociągu. Tylko wtedy mieszkałem w mieście a nie na dalekim wygwizdowie :-)
UsuńJa szybciej bym pomyślała, że nie ma wody bo nie ma prądu to i pompa nie działa, na opcje bańki stojącej na dachu którą trzeba dopychać tak jak butlę z gazem to bym nie wpadła :)
OdpowiedzUsuńSaril - i na tym polega potęga wykorzystania tego, co dostępne.
UsuńPompa kosztuje - grawitacja nie.
A chata i tak pod wynajem, więc w czym problem? W końcu właściciel nie będzie tam mieszkał, tylko jakiś łoś zagraniczny :-)