Jakaś mania opanowała firmy w Polsce.
Na którymś z etapów rekrutacji pojawiają się testy psychologiczne mające za zadanie określić osobowość kandydata.
I to nawet na poziomie „Safety Professional” żeby było bardziej światowo ( nie ukrywam, że aplikację wysłałem głownie po to, aby się dowiedzieć cóż to jest za zwierz ten „Safety Professional” :-D).
Podczas rozmowy Pani z HR tłumaczyła mi, że to jest wyższe stanowisko, niż specjalista BHP.
Odpowiedziałem, że wyżej w hierarchii od specjalisty, to w zależności od podejścia – jest albo starszy specjalista i główny specjalista (to zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z 2 września 1997 r. w sprawie służby bezpieczeństwa i higieny pracy - Dz. U. Nr 109, poz. 704 z późn. zm.) albo, jeżeli patrzymy na szczeble zarządzania, to wyżej jest supervisor, manager, kierownik lub dyrektor BHP.
Jednak nie spierając się o szczegóły – ciekaw jestem do jakiego poziomu w dół idą te testy.
Bo jeżeli należy je przechodzić na poziomie inżynierskim (specjalistycznym) do dlaczego nie pójść dalej i nie zrobić takich testów dla całej załogi – z paniami sprzątającymi włącznie (żeby nie było - mam ogromny szacunek do Pań sprzątających, bo praca w brudnym biurze byłaby koszmarem)
Drugie pytanie – skąd ta moda przyszła?
Tego typu testy i owszem, robiłem na potrzeby rekrutacji w Katarze, ale tam to były stanowiska najwyższej kadry managerskiej, z dużymi budżetami i zespołami liczącymi kilkadziesiąt osób.
Inna sprawa, że po dziesiątkach telefonów, maili, wypełniania tabelek i testów (nie tylko osobowości bo i testy językowe się trafiały) przychodziła informacja, że projekt został wstrzymany lub zamrożony:-D.
Tak sobie myślałem, że może bezrobotna córka lub młoda kochanka jakiegoś ważnego polskiego Pana Prezesa po psychologii została zatrudniona w jakiejś firmie i moda się rozpełzła po innych Prezesach :-D
Jednak jakieś dwa - trzy dni temu trafiłem na artykuł, w którym znalazłem drugą, nie mniej fascynującą opcję odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie :-D
Otóż, w społeczeństwie funkcjonuje około 1% psychopatów.
Wśród wyższej i najwyższej kadry kierowniczej procent osobników o tym typie osobowości jest… wyższy i to czterokrotnie.
I tu się pojawia dylemat – szukają „swoich” czy starają się ograniczyć konkurencję ? :-D
Na którymś z etapów rekrutacji pojawiają się testy psychologiczne mające za zadanie określić osobowość kandydata.
I to nawet na poziomie „Safety Professional” żeby było bardziej światowo ( nie ukrywam, że aplikację wysłałem głownie po to, aby się dowiedzieć cóż to jest za zwierz ten „Safety Professional” :-D).
Podczas rozmowy Pani z HR tłumaczyła mi, że to jest wyższe stanowisko, niż specjalista BHP.
Odpowiedziałem, że wyżej w hierarchii od specjalisty, to w zależności od podejścia – jest albo starszy specjalista i główny specjalista (to zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z 2 września 1997 r. w sprawie służby bezpieczeństwa i higieny pracy - Dz. U. Nr 109, poz. 704 z późn. zm.) albo, jeżeli patrzymy na szczeble zarządzania, to wyżej jest supervisor, manager, kierownik lub dyrektor BHP.
Jednak nie spierając się o szczegóły – ciekaw jestem do jakiego poziomu w dół idą te testy.
Bo jeżeli należy je przechodzić na poziomie inżynierskim (specjalistycznym) do dlaczego nie pójść dalej i nie zrobić takich testów dla całej załogi – z paniami sprzątającymi włącznie (żeby nie było - mam ogromny szacunek do Pań sprzątających, bo praca w brudnym biurze byłaby koszmarem)
Drugie pytanie – skąd ta moda przyszła?
Tego typu testy i owszem, robiłem na potrzeby rekrutacji w Katarze, ale tam to były stanowiska najwyższej kadry managerskiej, z dużymi budżetami i zespołami liczącymi kilkadziesiąt osób.
Inna sprawa, że po dziesiątkach telefonów, maili, wypełniania tabelek i testów (nie tylko osobowości bo i testy językowe się trafiały) przychodziła informacja, że projekt został wstrzymany lub zamrożony:-D.
Tak sobie myślałem, że może bezrobotna córka lub młoda kochanka jakiegoś ważnego polskiego Pana Prezesa po psychologii została zatrudniona w jakiejś firmie i moda się rozpełzła po innych Prezesach :-D
Jednak jakieś dwa - trzy dni temu trafiłem na artykuł, w którym znalazłem drugą, nie mniej fascynującą opcję odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie :-D
Otóż, w społeczeństwie funkcjonuje około 1% psychopatów.
Wśród wyższej i najwyższej kadry kierowniczej procent osobników o tym typie osobowości jest… wyższy i to czterokrotnie.
I tu się pojawia dylemat – szukają „swoich” czy starają się ograniczyć konkurencję ? :-D
źródło |
Aktualnie szukam pracy w UK i tutaj niestety też są testy online jako nieodłączny etap rekrutacji, nawet na stanowisko kasjerki supermarketu czy do sklepu zoologicznego... Dobrze wiedzieć, że jak wrócę kiedyś do PL, to będzie mnie czekać to samo przy szukaniu pracy :/
OdpowiedzUsuńAg90- tak jak widzisz i do nas ta moda dotarła. Niestety, jak na razie obejmuje tylko pracowników firm. O testach tego typu dla kandydatów na posłów, senatorów lub prezydentów póki co nic nie słychać. A szkoda :-D
UsuńBankowo szukają swojaków a rekrutacja jest tylko dla picu,żeby nie było polskiego zaścianka
OdpowiedzUsuńMarecki - coś w tym jest, ale się nie poddaję :-D
UsuńWśród kierownictwa korporacji jest dużo psychopatów. Też kiedyś myślałem że to na wskutek "amerykanizacji" Polski i chęci dołączenia do zagranicznych kolegów. Dziś po latach wiem że aby zajść wysoko, trzeba mieć skórę hipopotama, żadnych najmniejszych śladów empatii,żadnego współczucia, dużo tupetu i bezczelności oraz silne łokcie. Niestety . Alex
OdpowiedzUsuńAlex- bo jak to mawiał jeden z moich przyjaciół: "żeby być menagerem nie wystarczy być ch...em, trzeba mieć jeszcze krawat i garnitur" :-D
UsuńMyślę, że jest to w dużej mierze skutek "standaryzacji" procesów rekrutacyjnych na zasadzie "wszyscy inni tak robią (czyt. USA), to ja też", na które nakłada się potem lokalna mentalność, no i na koniec wychodzą z tego dziwolągi.
OdpowiedzUsuńKarolina- tak, z tym się zgadzam, tylko korzeni szukałem. I wyszła mi albo bezrobotna córka albo kochanka :-D
UsuńTo już nawet nie korzenie, to cały ekosystem "krewnych i znajomych królika", który zresztą rozrasta się na wszystkie strony; tak samo załatwia się u nas sprawy urzędowe, wizyty u lekarza, przyjęcie dziecka na studia itp.
UsuńKarolina - jeśli dzieje się to w sektorze prywatnym - to jest dla mnie mniejszy problem. Tam jest właściciel, który powinien dbać o własny biznes, a jak tego nie robi...:-D
UsuńJednak w instytucjach państwowych jest to przynajmniej nieetyczne i niesmaczne - ale cóż w dalszym ciągu pokutuje "bo Staszek chciał się sprawdzić w biznesie" a do tego mamy "dobrą zmianę" vide stadniny w Michałowie i Janowie Podlaskim.
przyjecia na studia to juz chyba obecnie sprawa jest jasna,czysta i przejrzysta ( myle sie??? ) - sa jawne listy z punktami z matur -wiec kazdy ma w to wglad i widzi na ktorym miejscu sie plasuje ze swoimi wynikami..
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze w tym przypadku patologia zostala skutecznie wyeliminowana...
Gregor
Gregor - na uczelniach, z którymi mam kontakt faktycznie problem wyeliminowano. Egzaminy wstępne są czyste jak łza. Nie ma takiej siły, która zapewni dostanie się na uczelnię "po uważaniu" Jak wygląda to w innych miejscach - patrząc na ruchy kadrowe w instytucjach państwowych - typu brat Pana Ministra Waszczykowskiego, który został właśnie p.o. szefa Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. Choć spełnia wszystkie kryteria formalne, to został "p.o" bo po co przestrzegać standardowej procedury konkursowej - przecież wiadomo, że jest najlepszym kandydatem :-D
UsuńPrzypominam, że oprócz studiów licencjackich i magisterskich, mamy jeszcze w kraju studia trzeciego stopnia. ;-)
UsuńA bez tytułu doktora nie ma profesora.
Karolina - doktorant, jak twierdził mój serdeczny kumpel lata temu (obecnie sam już poważny Pan Profesor :-D), to dla profesora "coś pomiędzy studentem a sprzątaczką, ze wskazaniem na wyższość sprzątaczki, bo się może obrazić i nie posprzątać gabinetu lub nie podlać ulubionego fikusa Pana Profesora.." :-D
UsuńMerhaba! Mnie się zdaje, że ten cały uwłaczający ludzkiej inteligencji cyrk jest tylko po to, żeby "ktoś" z hr był potrzebny.
OdpowiedzUsuńZaś jeżeli chodzi o ałtsoers głowołowców, to po to by były koszty. Żeby kasa szła nie na podwyżki dla pracowników, nie na infrastrukturę (bo się jeszcze w anualu ejdżka okaże, że lokal manadzing tim są do luftu). No i do tego fiskus się nie przyczepia (na razie).
A co do psychopatów, to drugi habitat z kolei to... służba zdrowia.
Pokój temu blogowi!
Adam "WaBasz" K.
Adamie - HR-y są, były i będą albowiem to kiedyś się w narzeczu lokalnym nazywało kadry i jest potrzebne, bo ktoś musi wypełniać setki niezbędnych do funkcjonowania biurwokracji papierków :-D
UsuńGłowołowcy zewnętrzni są również potrzebni bo poczciwe kadrowe nie są w stanie zrekrutować ludzkości z rożnych branż i zawodów, a i bazy danych kandydatów same w czynie społecznym się nie robią.
Z medykami mam na szczęście tylko kontakty bądź towarzyskie, bądź przy okazji badań wstępnych także obszar ten jest dla mnie "terra ingognita" jeżeli chodzi o wiedzę o typach osobowości. Aczkolwiek coś może być na rzeczy, kiedy mój serdeczny kumpel, medyk z dr hab. przed nazwiskiem stwierdził, że w tej instytucji panuje zasada, że jak pacjent nie ma na lekarstwo, to umiera.
Pokój z Tobą a nawet wiele pokojów i niech Twe wielbłądy żyją w dostatku i szczęśliwości wszelakiej :-D
Polecam artykuly Liz Ryan z Humanworkplace.com ktore regularnie ukazuja sie w Forbesie.
OdpowiedzUsuńTom - dzięki na pewno skorzystam.
Usuń