9/17/2015

Po co Zachód miesza się w nie swoje sprawy

Poniżej bardzo interesujący wywiad z prof. Januszem Daneckim.
Może Jego wypowiedzi uzmysłowią co poniektórym, że Zachód nie powinien mieszać się w sprawy Bliskiego Wschodu.
Artykuł ukazał się ponad rok temu, a jego aktualność zamiast maleć wzrasta i wygląda na to, że w Syrii Rosjanie zabawią się w gajowego z dowcipu "pamiętnik radzieckiego partyzanta"***
Cytuję za Newsweek

Newsweek: Przywódca irackich Kurdów ogłosił, że to koniec Iraku w obecnej formie. Zgodzi się Pan?
Prof. Janusz Danecki: - Nie zgodzę się. Oczywiście, jego zdaniem tak, bo dla Kurdów jest to okazja by wzmocnić swoją autonomię. Kurdowie są najmniej chętni do utrzymania dawnego systemu, to jest podziału Iraku na trzy rejony (sunnicki, szyicki i kurdyjski – przyp. red.). Ale nie oznacza to że mają dobry pomysł na Irak. Być może dalej będą rządzić szyici, a Kurdowie zechcą oddzielić się od Iraku. Ale jak to zrobią, to będą chcieli się połączyć z innymi Kurdami, czyli tymi z Syrii, Iranu i Turcji. I świat stanie przed problemem co z tym zrobić? Czy będziemy mieli nowy układ sił na Bliskim Wschodzie, czyli czy będziemy mieli niepodległy Kurdystan wykrojony z tych trzech państw a reszta Iraku zostanie podzielona między szyitami a sunnitami? A może szyici włączą się do Arabii Saudyjskiej? Problem w tym, że każdy z tych scenariuszy jest nierealny.
Newsweek: Czyli Kurdowie nie ogłoszą niepodległości od Iraku?
Prof. Janusz Danecki: - Już mają dużą autonomię. Skoro Kurdowie mówią, że koniec starego Iraku, to co widzą zamiast niego? Nie wiem, czy oni mają na myśli niepodległość. Ale z całą pewnością będą mieć jeszcze większą autonomię.

Newsweek: Ale coś się chyba zmieni?
Prof. Janusz Danecki: - Kończy się system, który do tej pory wydawał się najlepszy z możliwych, tj. podziału władzy: że prezydentem jest Kurd a premierem szyita. Okazało się, że w rzeczywistości nie zdaje to egzaminu. Coś trzeba z tym zrobić.

Newsweek: Czy kurdyjscy peszmergowie nadal będą walczyć z Islamskim Państwem Iraku i Lewantu (ISIL)? Czy jest jakaś inna siła zdolna mu się przeciwstawić w Iraku?
Prof. Janusz Danecki: - Teoretycznie jest to armia. Liczy ona 700 tys. ludzi. To niesłychane, że nie dają sobie rady z pięcioma tysiącami islamistów. Wszyscy mówią, że Nouri Maliki (premier Iraku – przyp. red.) musi odejść. Jakaś reforma jest potrzebna.

Newsweek: A co, jeśli iracka armia jednak miałaby kłopoty?
Prof. Janusz Danecki: - Nie zapominajmy, że są siły zewnętrzne, które nie dopuszczą do sukcesu islamistów w Iraku. Iran jest, delikatnie mówiąc, absolutnie przeciwny ISIL-owi, i to niezależnie od tego, czy mówimy o jego działaniach w Syrii czy w Iraku. Na terenie tego pierwszego kraju ma możliwości nacisku, bo przecież Teheran współpracuje z reżimem Al-Assada. Iran może się zaangażować militarnie w Syrii. Czy też w Iraku? Tego nie wiem. Ale jeżeli Amerykanie się na to zgodzą?
Także sąsiednim państwom Iraku Arabii Saudyjskiej i Kuwejtowi zupełnie nie zależy na tym, by tuż pod ich nosem doszło do powstania fundamentalistycznego państwa na gruzach Iraku – bo mogłoby to przenieść się na ich teren.

Newsweek: Na jakie ustępstwa mogą pójść Amerykanie wobec Iranu w zamian za pomoc w opanowaniu sytuacji w Iraku?
Prof. Janusz Danecki: - Waszyngton może przymknąć oko na obecność wojsk irańskich w Iraku. Amerykanom zależy na tym, by problemy załatwiać rękami innych. Owszem, wysłali w rejon Zatoki Perskiej lotniskowiec, ale to tylko dla postrachu, żeby pokazać, że pilnują tej sprawy.
Polityka Obamy jest jednak taka, że wolałby, by porządek robili inni. I bardzo dobrze, bo jak Amerykanie się wtrącali to wszystko zamieniali w błoto.

Newsweek: Jaką rolę odgrywa teraz Turcja?
Prof. Janusz Danecki: - Niestety, Turcja jest tutaj złym duchem. To ona wspierała fundamentalistów w Syrii, czyli Front Nusry oraz właśnie Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu. To od strony Turcji przenikali muzułmańscy ochotnicy z Europy, a mówi się, że stanowią oni ponad pięćdziesiąt procent składu ISIL-u.

Newsweek: Co było większym błędem: inwazja na Irak, czy bierność w sprawie wojny domowej w Syrii?
Prof. Janusz Danecki: - Ja uważam, że błędem była zarówno inwazja na Irak, jak i zniszczenie armii i policji irackiej. Była to kompletna bzdura, wystarczyło przecież zwolnić oficerów, a zostawić wyszkolonych szeregowców i podoficerów, którzy przeszliby weryfikacje. A błędem wobec Syrii była nie obojętność, tylko szczucie opozycji przeciwko reżimowi Assada. Zachód ją wspiera, zapewne także finansowo. Zupełnie niepotrzebnie...

Newsweek: Co z tego wynika?
Prof. Janusz Danecki: - Przeliczyliśmy się z możliwościami. A Rosja wzięła odwet i postawiła na swoim na Ukrainie. Nie czarujmy się, te dwie sprawy są ze sobą powiązane.
Wszędzie na Bliskim Wschodzie, gdzie maczamy, jako Zachód, palce, to zaczyna się źle dziać.

***
Z pamiętnika radzieckiego partyzanta:
"...poniedziałek - goniliśmy Niemców po lesie.
... wtorek - Niemcy gonili nas po lesie.
... środa - przyszedł gajowy i wygonił wszystkich z lasu..."


5 komentarzy:

  1. Profesor a całkiem niegłupio pisze :) Te ostatni akapit jest najtrafniejszym, jakie ostatnimi czasy czytałem, tylko wątpię czy nasi politycy potrafią wyciągnąc z tego wnioski

    OdpowiedzUsuń
  2. Problem w tym, że Zachód juz się wmieszał.
    Ogólnie mówi nieglupio, ale co z tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj nawet polskie media podały, że winę za destabilizację Bliskiego Wschodu ponoszą USA

      Usuń
    2. Ano mamy w tym swój udział, niestety

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych