5/01/2013

Czas Apokalipsy

Moje "wesołki" jeszcze długo przed moim przyjściem do firmy dostali zadanie do wykonania.
Wczoraj praca ta została rozliczona i okazało się, że  nie jest to to, co miało być, bo chłopaki poszli po najmniejszej linii oporu i zrobili „na sztukę
Dziś, w konsekwencji tego zdarzenia zebrało się szacowne grono managerskie (bo nie tylko moi „dali ciała” przy tym projekcie) i zaczęło się planowanie poprawy .
Termin jest nieodległy, bo 2 tygodniowy, ale niemal wszyscy zadeklarowali wykonanie zadania pod koniec tego drugiego tygodnia.
Tylko ja zadeklarowałem, że będzie zrobione na jutro, max na pojutrze :)
Myślałem, że "moje wesołki" z butów wyskoczą, zaczęli coś tam tokować pod nosem i marudzić, że się nie da.
Pozostałem niewzruszony, bo po wczorajszym dniu w nastroju na znoszenie ich fochów nie byłem
Zabrałem towarzystwo do siebie do pokoju i zaczynam  ….. przemawiać do rozumu (ciągle zapominam, że to blog publiczny i nie można puszczać tekstów bez cenzury przed 22:00 bo mi się KRRiT do d…  dobierze :D ).
Kiedy "chłopcy" zaczęli ponownie przytaczać argumenty, że "to się nie da", usłyszeli moje ulubione powiedzonko:
Nie da to się rowu w wodzie wykopać, kasku na lewą stronę nałożyć i parasola w d....…  otworzyć
...... a cała reszta jest tylko kwestią chęci i pracowitości :D
Nie wyczuli momentu i dalej w płacz, że "oni tacy biedni i tacy zapracowani".
Nie wytrzymałem i zacząłem ……………………… mowę tronową.
Byłem już mocno wkurzony, ale nagle widzę jak bledną na potęgę i zaczynają się zgadzać na wszystko, przytakując każdemu mojemu słowu.
"Co jest ???" - myślę sobie  

W końcu zapytałem ich o co chodzi ???
Usłyszałem odpowiedź, że "oni wszystko, od razu i natychmiast (tzn. jutro), tylko żebym im pomógł …..i przestał do nich mówić w swoim języku, bo od tego, to mi się oczy strasznie zmieniają i oni się boją"
I jak ich mam opieprzać to oni baaaaaardzo proszą, żeby to robić  ........   po angielsku :-D


32 komentarze:

  1. Popłakałam się!
    Czyli już wiesz, jaki masz na nich sposób;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, metoda jest skuteczna, tylko trzeba umiejętnie jej używać. Bo jak się będę nan nich wydzierał z byle powodu, to im spowszednieje :) Dltego używam "siły argumentów zamiast - argumentu siły".
      W tym akurat przypadku języka ojczystego :D

      Usuń
  2. Z tego wynika, ze j.polski opanuja do perfekcji:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają szanse, jeśli mnie częsciej będą doprowadzać swoją radosną niefrasobliwością do stanu wzburzenia :D

      Usuń
  3. ja mam jedna polke w biurze wiec jak mam jakies fochy do mozemy sobie razem pokrzyczec, poprzeklinac i nikt nas nigdy nie zrozumie :)
    Mi sie zdarzylo tylko raz odpowiedziec szefowi po polsku, ale bym tak wsciekla ze nie dalam razy nic powiedziec po angielsku.

    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem jedynym Europejczykiem w frmie, ale mam kolegę Libańczyka, który studiował w Charkowie. Więc ja chcę sobie pogadać z Nim swobodnie, to rozmawiamy po rosyjsku. :)

      Usuń
  4. Haha, dobre, a juz sie zastanawialam w jakim jezyku bylo powiedziane powiedzonko i zaczynalam tlumaczyc ;-) Swoja droga jezyk polski jest duzo bardziej ekspresyjny w takich sytuacjach niz angielski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a po angielsku wyrazów nieprlamentarnych nie wolno używać, bo sobie można narobić kłopotów :)
      Poza tym, jak nie ma kilku twardych "r" w wypowiedzi, to ciśnienie wolniej spada (przynajmniej mnie :D)

      Usuń
    2. Z tym "r" to święta prawda.


      Dzięki Twojej historii jeszcze bardziej polubiłam swojego szefa :-) Jest co prawda mniej malowniczy, ale pracuje się jakoś tak... przyjemnie.

      Usuń
    3. Bo ja jestem GORSZY ? :) Moje "wesołki" czasmi na mnie narzekają, ale jak ktoś inny próbuje się im dobrać do skóry to przy mnie lwica broniąca młodych to niewinne kocię. Prawo do stawiania ich "do pionu" mam tylko JA :D Reszcie - WARA :)

      Usuń
    4. Podkreślam słowo "przyjemnie". Na pociechę podkreślam też słowo "barwny" :-) Ja przypuszczam, że Twój nieco feudalny stosunek do podwładnych może świadczyć o szlacheckiej przeszłości :-) Szperałeś w archiwach w tej sprawie? Możeś z rycerskiego rodu?

      A tak serio - możliwe, że w kulturze w jakiej teraz przebywasz jest to najlepsze zachowanie. Nie wiem, nie znam, nie orientuję się... ;-)

      Usuń
    5. Moje pochodzenie jest typowo środkowoeuropejskie :) Owszem, mój Dziadek od strony matki był szlacheckiego rodu, ale niestety z tych "co we dwóch na jednej chabecie na elekcje jechali" czyli tzw. szlachta drążkowa :) Za to obie linie rodu - wojownicze ponad wszelka normę :D
      W I Wojnie Świtowej - od armii rosyjskiej, po Żelazny Krzyż I klasy za Verdun :-D
      Wcześniej i poźniej - również :)
      Jeżeli chodzi o sposób zarządzania - po pierwsze to jest mimo wszysto państowo azjatyckie, a większość moich podwładnych to albo Hindusi albo Pakistańczycy. Są to nacje przywyczajone do posłuchu swojego "radży" lub "emira". To co się takie możliwości mają marnować. Ja niestety, z natury i wojskowych genów jestem "ciut" despotyczny. Tutaj nie jest to traktowane jako wada, pod warunkiem, że szacunek zdobywasz NAJPIERW wiedzą i kwalifikacjami. Potem możesz wrzeszczeć, aż Ci się ciemno w oczach zrobi. Dlatego, że "wesołki"dobrze wiedzą,że nie opierdzilam ich nie mając pojęcia za co :D

      ps. nie krzyczę na moją "wesołą kompanie", ale zdarza mi się czasami podnieść głos.

      Usuń
    6. To naprawdę wiele wyjaśnia!

      Przemawia do mnie wszystko, oprócz tego "ciut" ;-)

      Usuń
    7. Nie jestem satrapą :) Widziałem kilka scen, przy których moje "przemowy tronowe" to jest naprawdę NIC :) Czasami, niestety, trzeba nieco wstząsnąć sumieniami ludzkości, a bycie przesadnie grzecznym i miłym jest odbierane jako przejaw słabości. Ja na początku byłe bardzo grzeczny i układny i sie jeden koleś tak zbiesił, że do tej pory mam problem z ustawieniem go do pionu. Nie jest moim podwładnym, ale zdążył mi już sporo krwi napsuć. To tak jak w Carskiej Rosji - jak ktoś użył nahajki, to znaczy miał prawo i nikt nie dyskutował

      Usuń
    8. Planuję znaleźć się w nowych okolicznościach, gdzie właśnie zdarzają się podobne sytuacje (znaczy - grzeczność rozumie się jako oznakę słabości). Może się tymczasem czegoś od Ciebie nauczę i lepiej zrozumiem zasady? A co do nahajki - mam alergię od urodzenia.

      P.S. To jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej z kolesiem.

      Usuń
    9. Wszystko zależy gdzie, na jakim stanowisku itd. Podaj na priv więcej szczegółów, to może coś m się uda doradzić :) Co dalej z moim " ulubieńcem" ???
      Pracuję nad tym :D

      Usuń
    10. Dzięki. Zawsze to raźniej wiedzieć, że ma się tyrana z doświadczeniem w odwodzie ;-) Już sama ta myśl jest dla mnie pokrzepieniem.

      Usuń
    11. No dzięki wielkie :P Ja nie jestem wcieleniem Iwana Groźnego. Jak człowiek tylko pozwoli sobie na "ustawienie do pionu" w sposób skuteczny i mało inwazyjny, to robią z niego połączenie Pol Pota z Neronem. Jasne, lepszy jest taki, który nic nie powie, tylko poleci po premii albo zwolni i zrobi to oczywiście dla Twojego dobra, żebyś mogła kontynuować karierę poza firmą :P

      Usuń
  5. Heh :)
    jak doszlam do niebieskiego tekstu to zaczelam sie zastanawiac, jak ty to powiedziales po angielsku :)
    Sprawa sie wyjasnila :)

    W sumie to masz dobrze. Jakbys to samo zrobil w corpo w USA to pewnikiem skonczyloby sie nagana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam więcej osób mówi po polsku :-) Tutaj nie mają takich problemów - nie ma też przesadnej "poprawności politycznej" i dzięki temu łatwiej jest rozładować atmomsferę zamiast "keep smiling" :)
      Przez to też managerowie nie padają tak często na zwał

      Usuń
    2. Ja osobiscie zdecydowanie wolalam etyke pracy pod postacia tego ze szefowi nie wolno wrzeszczec na pracownikow, a jak cos do kogos ma, to zalatwia to z tym pracownikiem w cztery oczy.
      Bylo to jak ozywczy oddech po dusznej i wstretnej atmosferze pracy w Polsce, gdzie szefowie dzien w dzien darli morde na wszystkich.

      Od tego oczywiscie nawet i w USA sa wyjatki, ale to trzeba byc Jobsem....

      Usuń
    3. Owszem, ale to WSZYSTKIE "wesołki" miały równe zasługi, więc skoro miałem się "produkować" to wolałem to zrobić raz a porządnie :) Żeby wszyscy dostali "po równo".
      Ja na nich nie wrzeszczę jak opętany, tylko podnoszę głos - i to zawsze wystarczy. Nie wygrałem strun głosowych na loterii, żeby je zdzierać z tak banalnego powodu jak praca :P Co innego np. podczas meczu :-DDDD

      Usuń
  6. Poprawiłeś mi humor Pawełku. Pozdrawiam Cię i nigdy już nie krzycz po polsku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu - nie mogę tego obiecać, ponieważ wyobraźnia moich podwładnych jest jak wszechświat - niezmierzona :D

      Usuń
  7. 1. Super powidzonko :) Na pewno wykorzystam je w odpowiednim czasie :)
    2. A można zapytać co takiego macie poprawić przez te dwa dni?
    3. Onośnie wyzywania pracowników... Żebyś złej metki nie wystawił szeroko pojętej kulturze pracy w Europie :) Jakoś nie wyobrażam sobie żeby szef mnie tak ewidentnie opieprzał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad1) Licencja udzielona :)
      Ad2) niestety nie :)
      Ad3) Ale jak mogą wiedziec, czy im naubliżałem, skoro nie zrozumieli ani słowa? Ja też nie wiem, co między sobą mówią, kiedy rozmawiają w hindi lub kilku innych językach Subkontynentu :)

      Usuń
  8. „Nie da to się rowu w wodzie wykopać, kasku na lewą stronę nałożyć i parasola w d....… otworzyć” - GENIALNE! :) Obserwuję!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jednak nasz język ojczysty ma moc!!! Pod każdym względem...Na mnie też wywarła wrażenie Twoja wypowiedź (zaznaczona na zielono),uśmiałam się do łez.Fantastyczny blog.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo i ... NIECH MOC BĘDZIE Z TOBĄ :D

      Usuń
  10. Od dziś mam nowe powiedzonko:))))
    Pozdrawiam,
    Martyna

    OdpowiedzUsuń