8/19/2013

Sierpień miesiącem odchudzania czyli..... wytapiam się

Wcześniej pisałem Wam, że wszyscy, którzy pytali mnie czy lubię ciepło czekali na sierpień, żeby o tym ponownie porozmawiać.
Teraz rozumiem dlaczego.
Próbkę miałem w Doha w nocy, kiedy dokładnie wszystko było zaparowane.
Ale wiadomo, że w Katarze jest bardziej wilgotno więc się nie przejmowałem.
Wczoraj przespałem większość dnia, więc też nie odczułem sierpnia w całej krasie i okazałości.
Za to dzisiaj rozpocząłem....  dietę  termiczną  :)
Jedyne, co byłem w stanie pochłonąć w dniu dzisiejszym
(poza kosmicznymi ilościami płynów) to poranne müsli, a w ciągu dnia  nieśmiertelny sandwich  z grillowanym kurczakiem.
Pocę się straszliwie, ale nie tylko ja – wszyscy pływają we własnym sosie.
Kelnerzy noszą kuchenne ściereczki na szyjach, żeby do żarcia nie kapać.
Jedyne co jeszcze dziś zjem, to sałatka owocowa.
Na pyszny chlebek z wędlinką z indyka nawet nie ma ochoty popatrzeć i czekam, aż mi się pomarańcze schłodzą żeby się soku napić.


ps.  o godzinie 17:30 termometr wskazywał 42 stopnie w cieniu  

31 komentarzy:

  1. 42 stopnie w cieniu po 17..matko i córko :) to ja popodziwiam z daleka heheh :) nie do życia jestem w takich upałach..nie widziałam nigdy kelnera z chusteczką :) no ale fakt też się gotują:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsza jest nie temperatura, tylko wilgotność. Wszystko co się wytopi, to nie odparowuje :(
      Tak więc kuchenna ściereczka na szyi jest jak najbardziej pożądana :)

      Usuń
  2. Mnie już przy 30 stopniach nie chce się jeść nic poza owocami i lodami. Nie mogłabym żyć przy ponad 40 stopniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia przyzwyczajenia - ja już dzisiaj jem normalnie, a było chłodniej tylko o dwa stopnie :)

      Usuń
  3. Nie mogłam wytrzymać, kiedy było ok. 37 stopni. Wpadaliśmy w czarną rozpacz, oszaleć szło z tego upału, a do tego co chwilę było słychać karetki. Gdybym musiała, pewnie bym się przyzwyczaiła, ale póki co, to dla mnie niewyobrażalne, żeby wytrzymać ponad 40 stopni. Tak że podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z natury jestem ciepłolubny. Jak się w Polsce zaczyna jesień, to najchętniej wziąłbym przykład z misiów i poszedł spać do wiosny :)

      Usuń
  4. jak byłam w Egipcie było ok 40 bezp rzerwy, ale super sucho, to mi się podobało. jak w Polsce ostatnio było też pod 40, ale mega wilgotno, to myślałam, że umrę... ;) Nienawidzę jak jest duchota. C o do jedzenia...to obojętnie jakby nie było - jestem głodna XD

    Trzymaj się!! Nie stop się, bo kto będzie pisał blog?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skłamałam. przypomniało mi się, że jednak jak było tak stasznie upalnie,to nie miałam też apetytu. ;P

      Usuń
    2. To tu jest podobnie, jak było w Polsce tylko trochę cieplej i bardziej wilgotno :D

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Poczekam z miesiąc, może dwa i u Was już będzie lało, będzie szaro, buro i ponuro a u mnie sielanka. Słoneczko, temperatury 25-30 stopni. Woda do do nurkowania jak marzenie, tylko też się bedzie robić szybko ciemno - jak to zimą :D

      Usuń
  6. Jedno słowo: umarłabym!
    Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, po prostu bardzo szybko byś się przemieszczała pomiędzy klimatyzowanymi pomieszczeniami przy użyciu klimatyzowanych samochodów :)

      Usuń
  7. To.... może... trzeba było iść na słońce, jak w cieniu tak gorąco :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłem, ale nie pomagało :)

      Usuń
    2. Może... gaśnicą śniegową się schłodzić?

      Usuń
    3. Wolałbym schłodzić coś, co "klasycznie" się tymi gaśnicami chłodzi, ale tutaj to niemożliwe :D

      Usuń
    4. Wiem, wiem, obowiązuje prohibicja. Ale mają tam jakiś "Saudi Champagne" chyba.

      Usuń
    5. Tak, ale jest to gazowany sok winogronowy rodem z RPA ;)

      Usuń
  8. Tak, 42 przy suchym powietrzu da sie wytrzymac (testowalam) - ale nic juz nie robic. Przy maxymalnej wilgosci to pewnie bym zeszla z szoku termicznego i tyle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy 42 w cieniu, jak było sucho to nawet na słoneczko wychodziłem, budząc zdziwienie :)
      Ale jak jest tak wilgotno, jak teraz, to koło południa, jak tylko wyjdę z klimy to znoszę jajo i to od razu na twardo :)

      Usuń
  9. Mój rekord to 46 st w cieniu. Na Saharze. Dało się przeżyć , suchy pustynny wiatr nie pozwalał się pocić a właściwie co się wypociło to od razu odparowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłem na Saharze tylko zimą i dla odmiany zmarzłem jak pies :)

      Usuń
  10. Takim "piaszczystym wiatrem" dostać w twarz to też pewnie sama przyjemność xD
    Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powieje mocniej to piaskuje szyby i czyści karoserię do gołej blachy, jak wjedziesz w taki "wiaterek" ze 120 km/h

      Usuń
  11. Najzabawniejsze jest to, że w upały mam największy apetyt...
    Ale i tak nie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się zrobiło mniej wilgotno to też na apetycik nie narzekam :D

      Usuń
  12. Mam znajomego, który lata temu był w Kuwejcie jako główny inżynier na budowie. Przyleciało z Polski z Nim kilkoro innych inżynierów i pracowników. Znajomy opowiadał mi, że pamięta do dzisiaj, jak wysiedli z samolotu w garniturkach i po przejściu kontroli na lotnisku wyszli na zewnątrz, aby dojść do autobusu, który stał zaledwie 50 m od wyjścia. Powiedział, ze wszyscy przez ten moment dojścia do autobusu byli cali mokrzy. Opisywał to wrażenie wilgotności jakby padała cały czas gorąca mżawka.
    Po okoli 2 tygodniach pracy 4 jego inżynierów musiało wrócić do Polski, bo...siadły im nerki.Po prostu odmówiły pracy w takim upale.
    Znajomy potem zamówił piwo i rozlewał wraz z wodą do dużych baniaków ok 5 litrowych i każdy, jego pracownik z Polski musiał to rozcieńczone piwo pić przez cały dzień. Pomogło i więcej nikt na nerki mu nie zachorował.
    Kuwejt to nie KSA, ale może jakimś cudem miałbyś tam jakieś piwo?
    Ja sama widzę po sobie, że moje nerki nie zawsze chcą pracować jak jest upał. Dlatego w lodówce awaryjnie zawsze mam butelkę piwa. Staram się profilaktycznie pić jedna butelkę na tydzień. Jakies 2 lata temu nerki jednak mi siadły i było tak źle, że miałam nogi spuchnięte jak balony, trafiłam do szpitala na badania. Lekarz kazał wziąć leki i...potem kupować piwo. Teraz nie mam już takich problemów.
    Obserwuj swój organizm. Jeśli tylko zaczniesz rzadziej siusiać, a masz możliwość kupna piwa - kupuj i pij.
    Jeśli nie to pietruszka (nać) jest moczopędna, możesz jeść to codziennie, lub arbuzy. Natomiast piwo jest najlepsze i najskuteczniejsze.

    Wiem co to jest powyżej 42+C - wtedy nawet klimatyzacja u mnie w aucie odmawia posłuszeństwa i przestaje pracować.
    W zeszłym roku mieliśmy tu rekord, zmierzono temperaturę na płycie lotniska: +46,5C chyba od 50 lat taki rekord jeśli dobrze pamiętam.
    W tym rou lato mam bardzo chłodne. Jeszcze nie zanotowałam u siebie ani w mieście +40C w cieniu. Najwięcej bylo +37C.

    To normalne, że jak jest tak gorąco to nie chce się jeść, ja od wakacji prawie nie jem mięsa, chyba, że na kolację, jak jest chłodniej np makaron z mięsem mielonym. Przedwczoraj było chłodno i usmażyłam kotlety mielone i kotlety ziemniaczane - sałatka oczywiście była z natki pietruszki. Generalnie jem same owoce, bywały dni, że jadłam przez cały dzień tylko arbuza. Teraz na śniadanko tost z dżemem i zimna herbata, a potem do wieczora zestaw owocowy: brzoskwinia+kiść winogron.

    Niestety przez muszki piaskowe, które mnie atakują (jak wiesz), muszę spac w piżamie z długimi rękawami i nogawkami (maskara-wiem jak to jest pływać we własnym pocie). Dziady się pocwaniły i zaatakowały mi twarz parę razy, wiec teraz musze jeszcze naciągać na głowę prześcieradło (nie chcę na twarz psikać OFFa). Spie pod moskitiera, ale zawsze jakieś 2 muszki tam wlecą przez otworki i mnie męcza, jestem nie wyspana i zmęczona jak wstaję. Rano jestem też cała mokra przez spanie w długiej piżamie....to tak jakbym spała pod puchowa kołdrą w lato. Zaczynam byc powoli zmęczona tymi insektami, a to dopiero polowa drogi zanim przestana kąsać....Niestety właściciel mojego mieszkania jest idiotą i nie chce założyć ekranów siatkowych na drzwi (on tu nie mieszka, to jemu nie są potrzebne), wiec muszek mam pełno w mieszkaniu. A Twojego Repela nie ma tu, ani u mnie w mieście. Mama pytała i nikt nawet nie wiedział co to jest. Obawiam się ze jest pewnie dostępny w jakiś internetowych sklepach wojskowych. Musze zobaczyć, ale i tak zakup byłby na przyszło rok, bo nie ma mi kto tego dostarczyć. Poczta tu nie działa w ogóle, jak u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie ma piwa, bo coś, co się tu tak nazywa i nawet jest produkowane pod brendem np. Budweissera to jest satyra na leniwych chłopów, a nie piwo. Smaki jakies owocowe - ogólnie mocno obrzydliwe gazowane "coś" Piję dużo soków, wody i na razie, odpukac nerki pracują jak należy. Dzięki za troskę :)

      Może jak ktoś znajomy będzie jechał do Ciebie to przekażemy mu ten repel. W Wawie jest dostępny np. w sklepach wędkarskich.
      Daj znać, czy ktoś się wybiera w Twoje rejony

      Usuń
    2. Na razie nikt, bardzo rzadko ktoś mnie tu odwiedza niestety...
      Dzięki za namiar, wyślę mamę do wędkarskiego, albo poproszę wujka, może utrafią :)nie przyszło mi do głowy żeby tam mamę wysłać. Na razie sprawdzam domowy sposób, czyli smarowanie się przed snem naparem z..suszonej bazylii - działa, co prawda tylko na ok 3 godziny, ale zawsze lepsze to niż trujący skórę Off.
      Czy mógłbyś pokazać mi jakoś jak ten repel wygląda, albo opisać, żeby mama wiedziała, czego ma szukać? Dziękuję :)

      Usuń
    3. Ola Ci wyśle mailem szczególy gdzie to można kupić - może nawet uda Ci się to nabyć przez Internet. Tylko ten wynalazek ma jedną wadę - przy nim wszyskie Off-y i inne popularne "komaro-bustery" to jest oliwka dla dzieci. To jest wojskowy środek - jest cholernie skuteczny, ale żeby był zdrowy, to raczej "nie bałdzo"

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych