3/12/2018

Mordownia pod ponurym kucharzo-kelnerem

Miejsce, przy którym bar mleczny piątej kategorii wygląda jak restauracja w hotelu Mariott, obsługa jest uprzejma i sympatyczna jak pies szeryfa, a do wyboru jest to, co danego dnia ugotują.
A jak się nie podoba to won :-)
Dodatkowo koleś z obsługi zna maksymalnie ze 20 słów po angielsku.
Zapytacie, to po ciężką cholerę tam chodzę?
Ano, zaczęło się od tego, że kiedyś tą szacowną mordownię pokazał mi Dinesh i stwierdził, że jest to jedyne miejsce w Al.-Khobar gdzie zjem autentyczną, nie rasowaną chemią indyjską potrawę. Mają różnego typu curry z wołowiny, baraniny i kurczaka. Tanie jak barszcz, a smakowite wielce.
Pozostali klienci tego przybytku to z reguły słabo zarabiający mieszkańcy Decanu, a ja jestem jedynym białym, który je tam regularnie. Właściciel, w przeciwieństwie do swojej ekipy (składającej się z wyjątkowo ponurego i marudnego kucharzo-kelnera) jest uradowany moimi wizytami, bo podnoszę prestiż jego lokalu. To  od niego właśnie się dowiedziałem, że raz jadł u nich jeden Brytyjczyk i to wydarzenie pielęgnuje w pamięci jakieś…15 lat :-D
Wydał polecenie, abym zawsze dostawał dokładkę, jak będzie mi mało. Ponury kucharzo-kelner wywiązuje się z tego nałożonego przez pryncypała nakazu w specyficzny sposób. Otóż, dokładka owszem jest, ale podana z miną taką, jakbym mu zamordował ukochanego chomika i niezmiernie rzadko zawiera cokolwiek więcej niż sam sos, - oczywiście bez kawałeczka mięsa.
Jednak jest to tak smakowite, że nie narzekam. I jedna ważna rzecz- jest to jedyne miejsce, gdzie jadam regularnie od dłuższego czasu i nigdy, ale to nigdy nie miałem żadnych sensacji żołądkowych. A nie da się tego powiedzieć o jednej, bardzo znanej i drogiej indyjskiej knajpie w jakiej czasami się stołowałem.
Tam za obiad płaciłem jakieś 100-150 SAR tu płacę poniżej 20 SAR.
Dlatego „Mordownia pod ponurym kucharzo-kelnerem” jest obowiązkowym miejscem spożywania przeze mnie obiadów :-D

6 komentarzy:

  1. No proszę, a mawiają by nie jeść w knajpie, gdzie gotuje smutny kucharz. A tu taka niespodzianka ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erynia - nie dość, że smutny, to opryskliwy Ale gotuje bardzo dobrze

      Usuń
  2. Widać gotuje tak dobrze, że nawet jego ponure usposobienie nie jest w stanie od jego dan zniechęcić:) Pozazdrościć talentu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minę ma jak Ponury Żniwiarz, ale po jakimś czasie można się przyzwyczaić :) Dzięki temu, że gotuje tanio, nie dodaje ulubionych przez sporą cześć hinduskich kucharzy barwników, może nie wygląda to jakoś specjalnie "wyjściowo" ale jest smaczne i zdecydowanie zdrowsze.

      Usuń
  3. Smaczne jedzenie i polecone przez miejscowych lub osoby, które były w danym miejscu wielokrotnie, często są najlepszą rekomendacją, której nie popsuje nawet ponury kucharz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brałabym z zamkniętymi oczami. Pychotka. Uwielbiam egzotyczne kuchnie.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych