Jubail, jak wiecie, jest często celem moich wypraw i to niekiedy więcej niż dwa razy w tygodniu.
Nigdy nie podano mi maksymalnej granicy za jaką mogę zjeść obiad w delegacji, a ja się sam nie będę pytał, dopóki oddają mi pieniądze.
Ale nie wybieram restauracji, gdzie się stołują moi koledzy, bo wolę za te same pieniądze zjeść we dwóch - z Dineshem lub z Hafizem :)
Poza tym nie ukrywam, że wolę zjeść tam, gdzie jadają moje „wesołki”, bo lubię kuchnię Dekanu, a oni doskonale wiedzą gdzie można zjeść dobrze i na dodatek za rozsądne pieniądze.
Ostatnio po kilku wizytach w naszej stałej knajpie miałem potworną zgagę, Dinesh zresztą też, więc wydałem „polecenie partyjne”, żeby „miejscowi” znaleźli nową jadłopodajnię .
I znaleźli – jadłem już tam kilka razy i nie było żadnych sensacji.
Ale Dinesh coś dzisiaj się dopytywał czy możemy wrócić do starej knajpy i tak krążył i krążył wokół tematu.
To się Go pytam w czym rzecz, bo jedzenie chwalił i w ogóle było OK.
A Dinesh na to - „Ale tutaj są mniejsze porcje i Ty się pewnie nie najadasz, bo jakoś mniej jesz. Ja to nie muszę jeść kurczaka, będzie więcej dla ciebie…”
No to Mu tłumaczę, że lepiej zjeść mniej, bo potem się źle czuję a poza tym to już wyglądam jak baryła i muszę się trochę ograniczać.
A ten znowu swoje. W końcu Go przekonałem, że tak jest lepiej, ale kulę w gardle miałem ze wzruszenia, że się tak o mnie troszczy.
Czyli chyba nie jestem taki najgorszy, skoro się tak o mnie martwi :D
Nigdy nie podano mi maksymalnej granicy za jaką mogę zjeść obiad w delegacji, a ja się sam nie będę pytał, dopóki oddają mi pieniądze.
Ale nie wybieram restauracji, gdzie się stołują moi koledzy, bo wolę za te same pieniądze zjeść we dwóch - z Dineshem lub z Hafizem :)
Poza tym nie ukrywam, że wolę zjeść tam, gdzie jadają moje „wesołki”, bo lubię kuchnię Dekanu, a oni doskonale wiedzą gdzie można zjeść dobrze i na dodatek za rozsądne pieniądze.
Ostatnio po kilku wizytach w naszej stałej knajpie miałem potworną zgagę, Dinesh zresztą też, więc wydałem „polecenie partyjne”, żeby „miejscowi” znaleźli nową jadłopodajnię .
I znaleźli – jadłem już tam kilka razy i nie było żadnych sensacji.
Ale Dinesh coś dzisiaj się dopytywał czy możemy wrócić do starej knajpy i tak krążył i krążył wokół tematu.
To się Go pytam w czym rzecz, bo jedzenie chwalił i w ogóle było OK.
A Dinesh na to - „Ale tutaj są mniejsze porcje i Ty się pewnie nie najadasz, bo jakoś mniej jesz. Ja to nie muszę jeść kurczaka, będzie więcej dla ciebie…”
No to Mu tłumaczę, że lepiej zjeść mniej, bo potem się źle czuję a poza tym to już wyglądam jak baryła i muszę się trochę ograniczać.
A ten znowu swoje. W końcu Go przekonałem, że tak jest lepiej, ale kulę w gardle miałem ze wzruszenia, że się tak o mnie troszczy.
Czyli chyba nie jestem taki najgorszy, skoro się tak o mnie martwi :D
źródło |
Paweł, Ty się najwyraźniej nie doceniasz
OdpowiedzUsuńAnia - ja się bardzo doceniam, ale docenianie mnie przez innych to już zupełnie inna bajka :)
UsuńPowszechnie wiadomo, że jestem zarozumiały i pyskaty
Ktoś tu kiedyś pisał o tym, że masz duże ego, a tak jak czytam Twojego bloga, to jakoś rozbuchanego ego u ciebie nie widać
OdpowiedzUsuńRobert
Robert- to jest kilka możliwości - chcesz być miły, dobrze się ukrywam, albo " ... jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki ! ..."
Usuń