Po ponad dwóch miesiącach udało się nam z Radkiem spotkać.
Tylko oczywiście, wyszło na to, że potrafimy się spotkać dopiero wtedy, kiedy mnie jest potrzebna Jego pomoc :)
Radek nie zważając na zmęczenie i perspektywę pobudki o 4:30 wybrał się ze mną po perfumy i pachnidła wszelakie na suk.
Chytrość tego planu polegała na tym, że Radek perfekcyjnie posługuje się arabskim w mowie i w piśmie, więc zakładaliśmy, że łatwiej nam będzie negocjować ceny.
Niestety plan ten miał jeden słaby punkt, jak w poniższej historyjce:
Ale i z tej sytuacji znaleźliśmy wyście” – perfumy postara mi się kupić inny kolega, który będzie leciał przez Dubaj :)
Tylko oczywiście, wyszło na to, że potrafimy się spotkać dopiero wtedy, kiedy mnie jest potrzebna Jego pomoc :)
Radek nie zważając na zmęczenie i perspektywę pobudki o 4:30 wybrał się ze mną po perfumy i pachnidła wszelakie na suk.
Chytrość tego planu polegała na tym, że Radek perfekcyjnie posługuje się arabskim w mowie i w piśmie, więc zakładaliśmy, że łatwiej nam będzie negocjować ceny.
Niestety plan ten miał jeden słaby punkt, jak w poniższej historyjce:
CIA w czasie zimnej wojny szkoliła agentów do przerzucenia do ZSRR.Fakt, trudno nam było przekonać sklepikarza, że wielki, błękitnooki blondyn mimo, że mówiący z perfekcyjnym jordańskim akcentem nie jest jakiś „nie nasz”
Szkolenie było szalenie dokładne i wszechstronne, a lądowanie miało się odbyć na Czukotce, gdzie ludzie, według gminnych wieści, zbyt lotni nie są.
Agent nauczył się więc polować na foki, jeść surowe mięso i obowiązkowo spożywać ulubiony napój rosyjski, a bynajmniej nie była to herbatka z samowara :D
Wyszkolony perfekcyjnie agent ląduje na Czukotce, ale wszyscy na jego widok umykają.
Co jest do licha ? - myśli agent.....
Ale został jeden stary Czukcza, więc agent próbuje się zorientować co jest nie tak.
Zapolowali na foki i dziadek mówi ”polujesz jak nasz, ale jakiś taki nie nasz jesteś”
Na to agent - „jak nie wasz, jak wasz, polej no dziadku samogonu, to zobaczysz”
Wypili „samogonczik” a dziadek znowu: „pijesz jak nasz, ale jakiś nie nasz jesteś”
"To co ze mną nie tak dziadku ?”- pyta agent
„A bo jeszcze w życiu nie widziałem czarnego Czukczy" - odpowiada dziadek
Ale i z tej sytuacji znaleźliśmy wyście” – perfumy postara mi się kupić inny kolega, który będzie leciał przez Dubaj :)
źródło |
:))) bardzo dobre :) uśmiałam się przy porannej kawie....
OdpowiedzUsuńintegrowanie z grupą ( społecznością) to naprawdę trudna rzecz).
Ariadna
Ariadna - Radek jest znakomitym znawcą kultury, języka i tradycji arabskiej do tego świetnym gawędziarzem. Ale jako Jordańczyk się nie sprawdził. Jakby mówił z libańskim akcentem, to by się udało. Bo jest całkiem spora grupa Libańczyków wyglądających jak my (ja to już taki "siwy blondyn", ale zawsze:D) czyli niebieskoocy blondyni :)
Usuńfajna historyjka:) słyszałam trochę inną wersje:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Bo to jest historyjka z książki Waldemara Łysiaka " Konkwista" ale cytowałem ją z pamięci
Usuńtaaaaa nasz a jakoś jak nie nasz :) podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńZawsze trzeba próbować uzyskać przewagę nad przeciwnikiem, ale tym razem nie wyszło :(
UsuńTrza sie bylo wybrac z Jurkiem lub Krzysiem:-)
OdpowiedzUsuńTo Krzyś i Jurek "szprechają" po arabsku ?
UsuńChoć w wydaniu naszego Jurka to już mnie chyba nic nie zaskoczy - to jest człowiek - orkiestra :)
To jak to? Jakis czas temu chwaliles sie mistrzostwem w kupowaniu a teraz glupich perfum nie kupiles i to z gosciem co zna arabski?? Cos tu jest nie tak :)
OdpowiedzUsuńEcot
Bo tu przeciwnik strasznie wycwaniony :-9
UsuńSaudi ich rozbestwili, to i duch handlu ucierpiał. Nie kupię ja, to kupi ktoś inny. A że to nie są właściciele, tylko pracownicy to im to zwisa :(