Zaczynam się łapać na tym, że coś bym sobie w życiu pozmieniał.
Najchętniej metodą wziętą z dowcipu zakończonego puentą ".....a może by to tak wszystko pier......ąć i wyjechać w Bieszczady ?"
Postanowiłem sprawdzić, co też mógłbym robić jako stateczny pan w wieku średnim i padło na..... pszczelarstwo :)
Jak sobie właściwie wyobrażacie pracę pszczelarza?
Bo dla mnie to jest uśmiechnięty, najczęściej starszy pan o wyglądzie miłego dziadka, którego każdy z nas chciałby mieć.
A to sobie do pszczółek zajrzy, które w przydomowym sadzie mieszkają, coś tam do nich w pasiece pogada, miodek podprowadzi, w zamian cukru nasypie.
Założy od czasu do czasu taki elegancki kapelusz z siatką na twarz, dymem z mokrych liści pszczółki okadzi, później zleje miodek do słoików, podbierze wosk, obnóża, pierzgę i inne produkty pszczelego trudu i se żyje jak jakie panisko.
Uznałem, że jest to robota dla mnie i umówiłem się z prawdziwymi pszczelarzami z okolic Malborka na "wizję lokalną"
Ela i Robert nieco odbiegają od takiej "bajkowej" wizji pszczelarza.
Ona - śliczna, drobnej budowy blondynka. On - rosłe, brodate chłopisko, wyglądający raczej na zakonnego rycerza albo drwala, ale o bardzo ciepłym, wesołym spojrzeniu.
Błyskawicznie obalili mity o tytułowym pszczelarzu co to klawe ma życie.
Jest to taka sama prawda, jak reklamy herbaty Dilmah, na których eteryczne niewiasty w "świątecznym ubraniu" pomykają sobie radośnie i podskubują listki herbaty.
Na Sri Lance jest to orka, którą Wam opisywałem w jednym z postów o tym kraju.
W sezonie do pracy pszczelarstwie przydaje się każda ilość rąk dostępnych w domowym gospodarstwie.
Robert musi wywieźć pszczele rodziny na "wypas", żeby pszczoły miały z czego zrobić miód. Jeśli ma to być określony rodzaj miodu (np. gryczany lub malinowy) to trzeba je wywieźć w okolice obfitujące w uprawy tych właśnie roślin.
Wyobrażacie sobie, co to jest za robota, zapakować kilkaset uli na samochód razem z jego mieszkankami, które raczej nie są zachwycone podróżami?
Znalezienie właściwego miejsca też jest niemałą sztuką i czasami Robert spędza się w drodze pokaźną ilość czasu.
Jak już sobie pszczoły popracują, to należy powyjmować ramki, odsklepić wosk i miód odwirować.
Miejcie jednak na uwadze, że pszczoły nie są tą praktyką zachwycone.
Rzekłbym, że nawet wręcz przeciwnie.
Do tego na "krzywy ryj" na miód chcą się załapać osy w dużych ilościach, co podnosi poziom wyzwania.
Robert opowiadał, że podczas jednego miodobrania "wdzięczne" za jego działania robotnice użądliły Go jakieś...... 200 (tak, nie pomyliły mi się zera) razy.
Także Robertowy wygląd nie jest aż tak mylący - musi być wyjątkowo twardym zawodnikiem :-D Ela podczas przygotowywania ramek do wirowania została użądlona wielokrotnie mniej, ale i tak skończyło się to wizytą w szpitalu z objawami wstrząsu anafilaktycznego.
Jeśli spodoba się Wam ta część opowieści o życiu wśród pszczół, to w drugiej części opowiem Wam o absurdach prawnych związanych z tą działalnością.
Nie jest to coś, co jest wyjątkowe w naszym jakże ciekawym pod tym względem kraju, gdzie urzędnik uznaje produkcję lodów za produkcję...... ;napojów i wali domiar skarbowy, doprowadzając firmę do upadku (szczegóły tutaj)
Najchętniej metodą wziętą z dowcipu zakończonego puentą ".....a może by to tak wszystko pier......ąć i wyjechać w Bieszczady ?"
Postanowiłem sprawdzić, co też mógłbym robić jako stateczny pan w wieku średnim i padło na..... pszczelarstwo :)
Jak sobie właściwie wyobrażacie pracę pszczelarza?
Bo dla mnie to jest uśmiechnięty, najczęściej starszy pan o wyglądzie miłego dziadka, którego każdy z nas chciałby mieć.
A to sobie do pszczółek zajrzy, które w przydomowym sadzie mieszkają, coś tam do nich w pasiece pogada, miodek podprowadzi, w zamian cukru nasypie.
Założy od czasu do czasu taki elegancki kapelusz z siatką na twarz, dymem z mokrych liści pszczółki okadzi, później zleje miodek do słoików, podbierze wosk, obnóża, pierzgę i inne produkty pszczelego trudu i se żyje jak jakie panisko.
Uznałem, że jest to robota dla mnie i umówiłem się z prawdziwymi pszczelarzami z okolic Malborka na "wizję lokalną"
Ela i Robert nieco odbiegają od takiej "bajkowej" wizji pszczelarza.
Ona - śliczna, drobnej budowy blondynka. On - rosłe, brodate chłopisko, wyglądający raczej na zakonnego rycerza albo drwala, ale o bardzo ciepłym, wesołym spojrzeniu.
Błyskawicznie obalili mity o tytułowym pszczelarzu co to klawe ma życie.
Jest to taka sama prawda, jak reklamy herbaty Dilmah, na których eteryczne niewiasty w "świątecznym ubraniu" pomykają sobie radośnie i podskubują listki herbaty.
Na Sri Lance jest to orka, którą Wam opisywałem w jednym z postów o tym kraju.
W sezonie do pracy pszczelarstwie przydaje się każda ilość rąk dostępnych w domowym gospodarstwie.
Robert musi wywieźć pszczele rodziny na "wypas", żeby pszczoły miały z czego zrobić miód. Jeśli ma to być określony rodzaj miodu (np. gryczany lub malinowy) to trzeba je wywieźć w okolice obfitujące w uprawy tych właśnie roślin.
Wyobrażacie sobie, co to jest za robota, zapakować kilkaset uli na samochód razem z jego mieszkankami, które raczej nie są zachwycone podróżami?
Znalezienie właściwego miejsca też jest niemałą sztuką i czasami Robert spędza się w drodze pokaźną ilość czasu.
Jak już sobie pszczoły popracują, to należy powyjmować ramki, odsklepić wosk i miód odwirować.
Miejcie jednak na uwadze, że pszczoły nie są tą praktyką zachwycone.
Rzekłbym, że nawet wręcz przeciwnie.
Do tego na "krzywy ryj" na miód chcą się załapać osy w dużych ilościach, co podnosi poziom wyzwania.
Robert opowiadał, że podczas jednego miodobrania "wdzięczne" za jego działania robotnice użądliły Go jakieś...... 200 (tak, nie pomyliły mi się zera) razy.
Także Robertowy wygląd nie jest aż tak mylący - musi być wyjątkowo twardym zawodnikiem :-D Ela podczas przygotowywania ramek do wirowania została użądlona wielokrotnie mniej, ale i tak skończyło się to wizytą w szpitalu z objawami wstrząsu anafilaktycznego.
Jeśli spodoba się Wam ta część opowieści o życiu wśród pszczół, to w drugiej części opowiem Wam o absurdach prawnych związanych z tą działalnością.
Nie jest to coś, co jest wyjątkowe w naszym jakże ciekawym pod tym względem kraju, gdzie urzędnik uznaje produkcję lodów za produkcję...... ;napojów i wali domiar skarbowy, doprowadzając firmę do upadku (szczegóły tutaj)
Chyba jednak będę próbował zostać "cysorzem", bo
pszczelarz to jednak ciężki kawałek chleba.
Poniżej absolutnie genialna piosenka do słów Andrzeja
Waligórskiego w wykonaniu Andrzej Chyły o mojej wymarzonej pracy :
Jest też wykonanie bardziej współczesne.
Oczywiście tylko w jedynym słusznym wykonaniu Kazika Staszewskiego :-)
A poniżej miody od Eli i Roberta :)
A poniżej miody od Eli i Roberta :)
Oj to sobie wymyśliłeś :P Tu u mnie też mam okazję czasem podglądać pracę pszczelarzy i jakoś wcale im pracy nie zazdroszczę.Że też ci przyszło do głowy.Wiesz ja już raczej widziałam cię w roli jakiegoś kucharza. No pszczoły w życiu by mi do głowy nie przyszły. :) Widzę ,że nie tylko ja mam ostatnio kryzys osobowości :P
OdpowiedzUsuńW moim przypadku to raczej kryzys wieku średniego :D
UsuńTy, w Twoim wieku nawet nie masz pojęcia co to może być :D
A jednak jest sposob aby pszczelarstwo nie bylo tak czasochlonne :-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.honeyflow.com/