4/13/2014

Globalizacja czyli paradoksy kulinarne

Jako, że jesteśmy w kraju arabskim, to na stole królują arabskie potrawy.
Moją specjalnością jest marokański tajine, ale brakowało mi specjalnego garnka do jego przyrządzenia. Wybrałyśmy się więc z Aishą na poszukiwanie do pobliskiego Centerpoint. Garnków do tajine do wyboru do koloru - od bardzo małych - jednoosobowych po niemal trzylitrowe.
Syte chwały wróciłyśmy do compoundu z największym garnkiem i zagoniłyśmy Wielbłąda za kierownicę, żeby nas zawiózł na poszukiwanie ingrediencji, które można byłoby w tym garnku upichcić. Kupiłyśmy nowozelandzką pokrojoną w kostkę wołowinę (kotom bardzo smakowała) w cenie 33 SAR za kilogram (około 30 pln) oraz całą masę przypraw.
Zabrałam się za gotowanie i po dwóch dniach gotowania mieliśmy na obiadokolację przygotowany w chińskim garnku marokański tajine z nowozelandzkiej wołowiny z indyjskimi przyprawami :)
To się nazywa globalizacja :)

Ola vel Camelot vel Gadzina

5 komentarzy:

  1. Wow pysznie brzmi,
    ale jak tu dokonać degustacji przez Internet ??
    Może w przyszłości :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na degustację zapraszamy do nas, jak przyjedziemy na wakacje do Polski :)

      Usuń
  2. Narobiłaś mi smaka! W Twoim wykonaniu tajine jest " poezją dla podniebienia".Pozdrawiam! Domina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominika - to była wariacja na temat tajine. Wiem coś o tym, bo Ola często je gotuje, ale w takiej kombinacji to jadłem tę potrawę po raz pierwszy :D

      Usuń
  3. + polska kucharka.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych