Autor tej wspaniałej pieśni turystycznej przebywał pewnie
gdzieś nad mazurskimi jeziorami, kiedy ją napisał.
Myślałem, że w kraju pustynnym, gdzie od jakiś bagien i
mokradeł jestem daleko tekst tej piosenki do mnie nie powróci jak ten bumerang.
Otóż nieeee, niestety.
Mamy za osobnika zarządzającego obiektem (a tych
zarządzających jest spory tłumek - większość to znani już Wam "mohandesi") geniusza z Syrii.
Nie wiem, gdzie nabył "kwalifikacje" predestynujące
go do zarządzania zielenią, ale nie była to dobra szkoła ani nawet kurs.
Ten kretyn zbolały, jak zepsuł się system nawadniający (bo
jak się kupuje najtańszy, to się dysze zatykają, proste jak konstrukcja młotka, prawda ?) każe obsłudze
podlewać kwiaty i drzewka (bo się też takowych dorobiliśmy)...... w środku
dnia, kiedy lampa dochodzi do ponad 40 stopni w cieniu.
Biedacy, zgodnie z zaleceniem robią nam pole ryżowe z trawnika
A typ jest zaszokowany, że mu trawę, kwiatki i drzewa
zaczyna szlag trafiać.
To jakie wydaje kolejne polecenie ? Oczywiście "więcej
wody" i to najlepiej w samo południe.
I w tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych
mamy pośrodku pustyni największe stado komarów jakie widziałem od czasu mokrego
lata kilka sezonów temu w Lasach Rembertowskich.
Jedyne, co mnie pociesza, to fakt, że ten nieuk i półgłówek też
chodzi solidnie pokąsany :-D
Autor - Jacek Skrzydlewski |
wiesz w Azji chyba tak wszyscy maja, bylam jakis czas temu w Ahmedabadzie w Indii i dokladnie tak samo bylo, ok 13 podlewanie az sie sadzawka robila, rosili i drzewa i krzaki i bloki do 1 pietra; plywalo wszystko i komary tez szalaly
OdpowiedzUsuńps. przepraszam pospieszylam sie i nie podpisalam jestem z gdanska czytam Wasz blog namietnie mama Ani z Japonii
OdpowiedzUsuńCzyli to jakieś zbiorowe szaleństwo ? Ja rozumiem, że można takie sztuki robić u nas, bo to ludzie do zieleni nie przyzwyczajeni, ale żeby to robić w krajach "nieco" bardziej zaprzyjaźnionych z czymś, co nie jest beżowym piaskiem to już mnie przerasta :-) Pozdrowienia dla Ciebie i Ani :-)
UsuńU mnie leja, psikaja, pryskaja albo nie wiem, co jeszcze...w kazdym razie w tym skupisku bagienno-bagiennym trudno jest trafic na jakies latajace towarzystwo muchowate czy komarzaste. A moze moje osiedle jest wyjatkowe?
OdpowiedzUsuńJuz wiem, Ty potrzebujesz szefa od zieleni Latynosa!
Oni sa w tym dobrzy!!!
Pozdrowionka:)
Na moim starym miejscu też to robili. Tutaj pewnie "mohandesi" mówią, że to robią, nawet pewnie mają na zwalczanie robali budżet, tylko się z nim nie ujawniają.
UsuńCzy ktos moglby wytlumaczyc szefowi (albo wlascicielowi) tego kompleksu, ze ten kretyn zbolaly swoja cud-urody strategia podlewania wkrotce osiagnie rzecz niebywala: wzrost zachorowan na choroby roznoszone przez komary ORAZ zaglade wszystkich roslin w kompleksie?
OdpowiedzUsuńFutrzaku- pewnie mógłby, gdyby tylko się rzeczony właściciel objawił co by zaaranżować kolejne spotkanie z Olą :-D Chłop ma takich compoundów kilka lub naście, o biurowcach nie wspomnę :-) Ale co się odwlecze, to nie uciecze.
UsuńCzytasz mi w myślach. Po tym jak wczoraj zostałam zżarta przez komary, w domu porozwieszałam lepy na muchy i się nie ruszam bez łapki w ręku miałam zapytać jak tam u was z robactwem wszelakim?
OdpowiedzUsuńCo za kretyn podlewa rośliny w południe, podlewa się rano lub wieczorem. Gdy jest pełne Słońce zielenina ma i tach jakoweś tchawki czy cuś pozamykane, by nie tracić wody, więc ani nie straci ani nie zaabsorbuje tego, czym się ją oblewa. Przynajmniej jakoś tak uczyli w szkole.
To jeszcze nie wszystko. Oni podlewają wodą o temperaturze ok. 60 stopni, bo to idzie z podgrzanego słonkiem baniaka na dachu. Ponadto z wody robią się soczewki, co dodatkowo "pomaga" :-)
UsuńKrople wody w pełnym słońcu ponoć wypalają liście.
OdpowiedzUsuńU mnie na muchy w domu najskuteczniejszy jest kot. Taka mucha żyje maks. 15 minut, z tego ostatnie 10 pod łapą, jako zabawka. Smutny koniec, chyba gorszy od lepu. Zaraz ... taka humanitarna to chyba jest łapka?
Mam trzy koty i jeden bardziej leniwy od drugiego. Już myślałam przestać je karmić to może na owadach zaczęłyby się dożywiać... Jak się pierwsza mucha pojawiła to najmłodszy łapał, ale potem mu przeszło.
UsuńŁapka rzeczywiście jest humanitarna, czasami można się Muchozolem posiłkować choć ogólnie muchy i komary tak sadystyczne instynkty we mnie budzą, że mam ochote toto dorwać i nóżka po nóżce wyrywać...
Marek - nie złapię sobie kota, żeby na muchy polował, bo tutejsze koty raczej nie nalezą do nadmiernie pracowitych. Czyli musiałbym walczyć z latajacym dziadostwem pod czujnym okiem "kontrolera" co chwilę domagającego się żarcia, głaskania i cholera wie czego jeszcze.
UsuńNie, dziekuje, nie skorzystam :-)
Saril - właśnie tego scenariusza się obawiałem, co napisałem do Marka :-)
No nie wiem. Hrabiątko poniżej RC w diecie nie schodzi. Much nie jada. Trupki zostawia nam na podłodze ale bawić się nimi lubi. OK. Rozumiem, że miejscowe inny instynkt mają.
UsuńTo u nas im się nie chce. Tutaj, przy temperaturze 47 w cieniu (dane z wczoraj) to się pewnie nawet myśleć nie chce o jakimkolwiek wysiłku z wyjątkiem zeżarcia tego, co pod pysk podstawia.
UsuńWspółczuję - sama nie wiem czego bardziej- tych komarów czy takich inteligentnych towarzyszy :(
OdpowiedzUsuńJa chyba wolę komary - mogę takiego bydlaka zatłuc bezkarnie :-D
Usuń