Normalnie nie przeszkadza mi ścisły podział zadań w firmie.
Założenie jest takie - jeżeli firma płaci managerom konkretne pieniądze za myślenie, to oni mają mysleć, organizować, egzekować i robić to wszystko co osoba kierująca robić powinna
Manager nie musi zajmować się drukowaniem materiałów na spotkania, zanoszeniem potrzebnych dokumentów do innych managerów, nawet kawę dostarcza się managerom do pokoju.
I OK, nawet mi się to podobało - ja mowię, a osoba predystynowana do wykonania tak skomplikowanej roboty ją wykonuje, ja zajmuję się opracowywaniem strategii i rozdzielam zadania.
Dziś jednak pierwszy raz prawie wyszedłem z siebie.:-)
System obrócił się przeciwko mnie.
Kazałem od razu, pierwszego dnia zrobić porządek z niesprawnym sprzętem. Po słuchaniu przez półtora tygodnia "ok, ok boss" wczoraj wyznaczyłem ostateczny termin realizacji zadania na dziś.
Okazało się, że sprawa jest "so complicated" i że się nie da bo to, bo tamto. No po prostu jakbym mu kazał w przydomowym ogródku zbudować elektrownią jądrową za pomocą młotka, przecinaka i kłębka drutu. Wziąłem pracownika ze sobą i poszliśmy do innego działu. Okazuje się, że problem można rozwiazać praktycznie od reki.
Ale, ale .......... ktoś musi ten sprzęt zanieść do samochodu. Mój pracownik nie może, bo on jest zbyt ważny, aby wykonywać takie czynności. Pracownik działu numer 2 też nie może, bo to nie jego bajka, może jedynie zlecić zawiezienie i przywiezienie sprzętu. I dawaj szukać osoby, która jest predystynowana do wykonania takiej skomplikowanej czynności jak zaniesienie czegoś do samochodu.
Dym mi poszedł z uszu - złapalem sprzęt i pytam gdzie go zanieść ? do windy czy do samochodu ?
No i się wtedy zaczęło ........... bieganie w celu znalezienia osoby, ktora jest odpowiedzialna za zaniesienie sprzętu ...........
Obaj pracownicy (ten mój i ten z drugiego działu) popedzili do windy wjechali 2 piętra wyżej do managera działu numer 3. zapytać kto jest predystynowany do wykonania tak "trudnego i odpowiedzialnego" zadania.
Wrocili z ................ asystentem managera działu numer 3 i we trójke zaczeli szukac osoby, ktora. ........... (no już wiecie co miała zrobić - oczywiście zanieść sprzęt do samochodu)
Po pół godzine znaleźli i sprzęt szczęśliwie udał się do serwisu.
Ja staram się dojść do siebie. Tak - kawę mi przynieśli do biurka - osoba od przynoszenia kawy ...........byla dostępna
no cóż... dobra kawa to podstawa :D
OdpowiedzUsuńness
Nesska -a tu kawa po saudyjsku jest....zielona :) Smaczna, jak ktoś lubi kawę jak siekierę i z dodoatkiem kardamonu. Ale nawet ja po po trzeciej filiżance wymiękam :)
UsuńTutaj w jednej dyscyplinie "sportowej" trzeba być doskonałym - w trenowaniu cierpliwości i samoopanowania :)
OdpowiedzUsuńBo przecież wszystko się zrobi, Insha'Allah :D
Iw - doskonale znasz temat :) Najważniesze - to złapać równowagę pomiędzy tym co może poczekać a co nie.
UsuńCo ciekawe, część spraw załatwiam tu z Saudyjczykami szbciej, niż w innych firmach, przez które się przewinąłem w życiu.
Większe problemy przy realizacji pewnych działań tutaj miałem z ...nie - Saudyjczykami :)
„Manager nie musi zajmować się drukowaniem materiałów na spotkania, zanoszeniem potrzebnych dokumentów do innych managerów, nawet kawę dostarcza się managerom do pokoju."
OdpowiedzUsuńTeraz mi to mówisz, teraz? :-)
A ktoś bronił jechać ??? Ja to już jestem taki rozwydrzony, że kierowcę wysyłam do krawca, do pralni etc. Sprzątanie mieszkania wykonują służby porządkowe z compoundu, jem "na mieście". Po prostu - to jest ŻYCIE :)
Usuń