Ja na tym punkcie mam „lekkiego” szmergla i doprowadza mnie do szału niepunktualność.
Jest mi dokładnie obojętne, w jakich ”……pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych…..” ma to miejsce.
Wiem, że wszyscy mnie przed tym ostrzegali, przestrzegali i tłumaczyli, ale starego ... Wielbłąda nowych sztuczek nie nauczysz :)
Na początku wziąłem się za szkolenie „wesołej kompanii” czyli moich pracowników.
Używam w stosunku do nich różnych metod, z groźbami karalnymi włącznie :D
Na większość już działa, od reszty wymusza terminowość niezastąpiony w takich sytuacjach Dinesh, który był pierwszą ofiarą niezrozumiałego fanatyzmu swojego „bossa” :)
Dziś z jednym z moich saudyjskich kolegów mieliśmy dwie sytuacje, które przyczyniły się do wprowadzenia poprawki do pojmowania okresu czasu w przypadku bardzo krótkich terminów :)
Rano miałem z nim pojechać i zwiedzić moją nową sadybę, więc oczywiście mieliśmy się spotkać za … nieśmiertelne w Arabii Saudyjskiej „pięć minut” .
Po pół godzinie JUŻ był :)
Później miał jakiś biznes na jednym z projektów, który i ja dziś odwiedzić musiałem więc zabrał się ze mną i z Dineshem.
Po przeprowadzeniu „czynności dochodzeniowo- śledczych" zakończonych wielką pochwałą i lekkim opieprzem (żeby się chłopcy za mocni nie poczuli :D) wracamy, a tam Ibrahim przy samochodzie nerwowo przytupuje.
Ale akurat w tej lokalizacji jest „napojowy”, który parzy po prostu genialną kawę po jordańsku (czyli na bardzo słodko i z kardamonem). Nie wiem, czy jest to prawidłowa nazwa tej kawy, ale taką piłem pierwszy raz w życiu w Jordanii, więc tak ją nazywam na użytek własny :)
To mówię do Ibrahima „pięć minut – wypijemy kawę, wypalimy papieroska i wracamy”
A ten wesołek na to, że On "zna moje pięć minut i że to będzie pół godziny".
Więc mu odpowiedziałem, że to efekt „saudyzacji” jaką m.in. On sam mi zafundował :D
Jak już doprowadził swoją szczękę do porządku i pozbierał ją z podłogi, to stwierdził, że mam rację :D
Od tego momentu ustaliliśmy trzy umowne okresy oczekiwania - 2 minuty, 5 minut i 10 minut.
Jak to wygląda ilustruje poniższa tabela
Czas europejski
– zegarowy
|
Czas saudyjski
– umowny
|
2
minuty
|
czas
oczekiwania pomiędzy 20 min a pół godziny
|
5
minut
|
czas
oczekiwania ok. godziny
|
10
minut
|
czas
oczekiwania od jednej do półtorej godziny
|
To się nazywa pracowity dzionek.
A od dzisiaj - WEEKEND :-DDDDDDDDD
Pozdrowienia z Rijadu dla moich rodakow:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy również:)
UsuńJak tam w "Stolycy" ? :)
U mnie dziś, jak byłem na budowie w Jubail było skromne 46 stopni :)
Zaczyna powoli robic sie goraco znowu az trudno uwierzyć ale kocham tutejsza pore zimowa jezeli mozna nazwać to zima:-)
UsuńPozdrswiam Was serdecznie
P.S. teraz dokladnie jest okolo 25 stopni
W stolycy jest w porządku:') chociaż powoli zaczyna robic sie goraco chyba bardziej jestem za tutejsza zimą jeżeli mozna tak ja nazwać.
UsuńPozdrawiam serdecznie:-)
A dziękuję:-) w stolycy nawet nawet powoli zaczyna robic sie goraco:-)
UsuńJuz tesknie za zima hihi
Pozdrawiam serdecznie
Wczoraj mialam problem z dodaniem komentarza tak ze teraz macie az trzy wersje:-)
UsuńJa jeszcze za zimą (nawet tutejszą) nie tęsknię, ale na pewno zacznę o tym przemyśliwać na przełomie lipca i sierpnia :)
Usuńnie znosze niepunktualnosci i doprowadza mnie ona do szalu.moi znajomi o tym wiedza i staraja sie respektowac.mieszkam w belgii,wiec nie jest zle.ale latynosi, z ktorymi sie przyjaznie, biora sobie nasze europejskie normy spoznienia za nic:-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Dlatego wprowadziłem "poprawki zegarowe" :)
UsuńTak jest lepiej, mam więcej czasu i się nie stresuję, bo wiem (mniej więcej) za ile ktoś sie objawi
ciężko by mi było tam żyć, bo ja na wskroś punktualna... nienawidzę się spóźniać, nawet minuty :)
OdpowiedzUsuńTo nie problem, jak się wprowadzi moje "autorskie" rozwiązanie. Mam przyjaciela, na którym to lata temu przetrenowałem. Raz był punkualnie i był strasznie zdziwiony, dlaczego mnie nie ma :D
Usuńteraz spóźnialscy, po przeczytaniu wpisu, będą mówić, że spóźniają się po saudyjsku:)
OdpowiedzUsuńAle muszą się trzymać reguł, to wtedy OK :)
Usuń
OdpowiedzUsuńNie jest to bynajmniej cecha wyłacznie Południowców - mój osobisty Najukochańszy Wydawca "za minutkę" rozumie jako
"za trzy godzin",
"pięć minut: - to "może dzisiaj";
"piętnaście" - to nie mniej ni więcej "co mi tu, babo, d... trujesz".
Wyjaśniam, że to on deklaruje, ile potrzebuje czasu.
Lata awantur doprowadziły do sytuacji, że gdy pytam: czy "za pięć minut", według niego, oznacza 300 sekund - przysyła po godzinie.
Ja bym wścieklizny dostał :(
UsuńA wsciekły ponad 100 kg Wielbłąd to nie jest coś, co lekarze zapisują wydawcom :D.
Moi ludzie już się powoli uczą, że ja pracuję w czasie europejskim. Na razie poziom szkolenia dotarł do tego, że coś jest w dniu, w któym ma być. Do godzin dojdę w przyszłości, bo zbytni szok mógłby im zaszkodzić :)
Szczęsliwi czasu nie liczą a czas to pojęcie względne
OdpowiedzUsuń