Wiem, że albo o żarciu albo o drogach piszę, ale w moim życiu nie dzieje się w tym tygodniu wiele więcej :)
Firmowe perypetie nie są tak zajmujące, no chyba że się coś ekstra trafia, to opisuję.
Podczas zwiedzania placów budowy w Jubail mój znamienity przewodnik Dinesh zaprowadził mnie do nowej lokalizacji.
Było tam połączenie kuchni hinduskiej z arabską :)
Poważnie - część potraw arabskich, część hinduskich i w podobny sposób podzielona sala.
Korzystając z wyjaśnień Mamy Ammara mogłem dziś błysnąć znajomością kultury i zamiast usiąść przy stole lub się uwalić na dywanie jak jakiś burak, kulturalnie zasiadłem nań o poduszki oparty.
Przygalopował Pan Kelner, przyjrzał mi się dokładnie i zapytał skąd jestem, to mu zgodnie z prawdą odpowiedziałem. Na to dictum usłyszałem że „Bolanda is the best”
Bardzo dumny z tego powodu, że taki „szaconek” ma nasza kraina u Pana Kelnera zamówiłem…szaszłyk z kurczaka .
Oczekując na przygotowanie mojego posiłku zacząłem się przyglądać innym konsumentom.
I zaobserwowałem pewną ciekawostkę.
Ludzkość otrzymywała posiłek na talerzach, ale jak przychodzili w większej grupie to……..wysypywali ryż na osławianą już folię spożywczą ”robiącą” tutaj za obrus.
Każdy zatrzymywał dla siebie tylko mięsko, a cała reszta dodatków była „uspołeczniana”.
Też dostałem miseczkę z sosem, a do tego sałatkę. Grubo pokrojoną cebulę, pomidorki i papryczki w kolorze zielonym .
W między czasie usłyszałem Pana Kelnera, dla którego już kolejny kraj z którego pochodził kolejny klient był „the best” więc do grona „debeściaków" dołączyły Indie, Pakistan, Nepal i jeszcze jakiś, ale tego już nie dosłyszałem.
A to Ty taki „chitrus” jesteś- pomyślałem złośliwie - poczekaj, ja Ci pokażę .
Pan przykopytkował z moim szaszłykiem, a tu sztućców brak :)
Ja niestety, w przeciwieństwie do Małżonki Mej Aleksandry (która radzi sobie lepiej, niż niejeden Hindus) w jedzeniu łapkami cienki jak „POLSILVER” jestem, a w szaszłyczku dodatkowo kosteczki.
O ty dziadu kalwaryjski, ja się zemszczę !!! : )
Przebieram łapkami, pamiętając o zasadzie nie jedzenia lewą ręką (co mnie do szału doprowadza, bom mańkut) i obmyślam krwawą zemstę na Panu Kelnerze.
W między czasie dosiadł się do mnie jakiś nowy konsument i ze smakiem zaczął zajadać papryczkę z surówki. No to ja też łaps za papryczkę. Jak już odzyskałem oddech stwierdziłem, że czas zemsty nadszedł :) Zawołałem Pana Kelnera i zapytałem jak ma na imię.
Wymienił je i nastąpiło to, na co czekałem. Pan Kelner ZAPYTAŁ O MOJE IMIĘ :-DDDDD.
Z niewinną miną odpowiedziałem "Grzegorz Brzęczyszczykiewicz" :-DDDDDDD (przydaje się znajomość klasyki kina polskiego :)
Chłopa zamurowało
Próbował powtórzyć kilkukrotnie, oczywiście bez efektu :)
Po czym umknął na zaplecze i czekał aż sobie pójdę.:)
ps. Wiecie jak tutaj wstawic MP3 ???
Jestem TU od niedawna, ale uwielbiam ;).
OdpowiedzUsuńSię już rumienię się za tyle komplemetów :) Mam nadzieję, a właściwie pewność że moje życie tutaj jeszcze niejednokrotnie poprawi Ci humor. Bo ja tego bloga czasami jako terapię śmiechem traktuję, bo jakbym część z tych sytuacji brał na poważnie to bym ześwirował :)
UsuńPo prostu pisz a ja będę czytać - z wielką przyjemnością :). Hinduskie wtręty mile widziane ;).
UsuńBez poczucia humoru żyć w ogóle się nie da! Co dopiero w takiej Arabii (aczkolwiek zupełnie jej nie znam).
Super blog - daję setkę lajków ;-)
Arabia jest OK, tylko czasami różnice kulturowe dają popalić. A poczucie humoru to czasami jedyne lekarstowo. Hinduskich wtrętów będzie dużo, bo większość moich pracowników to albo Hindusi, albo Pakistańczycy. Jak mnie czymś znowu "powalą" to oczywiście opiszę.
UsuńJa mam męża Hindusa - stąd zainteresowanie he he ;). Niby on zdecydowanie inny niż jego ziomale, ale wiesz ;-). Pozdrawiam serdecznie a zapadanej śniegiem Polski północno- wschodniej :)
UsuńAha - mamy dwóch synków (2 i 5) - obaj zanoszą się na mańkutów - 5 cio latek Aleksander już na mur. Mały się "wyłania". Bieda, co ;-)?
UsuńMam kilka koleżanek mężatych z Hindusami - generalnie fajni kolesie :) Ale tutaj z niektórymi mam niezłe jazdy :)
UsuńNie daj ich tylko jakiemuś "genialnemu inaczej" psychologowi przestawiać na pisanie prawą. Mnie to zrobili i sam się czasami nie mogę odczytać :) Lekarze to przy mnie mistrzowie kaligrafii :)
Mój stary sam miewa jazdy z własnym narodem - więc rozumiem doskonale ;-)
UsuńNo i oczywiście nie damy się nikomu co do leworęczności. Never ever. Nie pozwolę na zmiany, bo jak widzę jak Olu pięknie rysuje lewą a prawa go "boli" to wiem, że TAK ma być.
Mańkuty to wyjątkowe osobniki ;)>
PS. Ani ja ani mąż ani nikt w naszych bliskich rodzinach nie jest leworęczny.
Posyłam Wam trochę śniegu, bo my tu już z nim nie wyrabiamy! Dajcie nieco piasku pls - chłopcy w końcu ruszą z traktorkami się w nim bawić ;-).
Męcę, co?
Przepraszam.
Śnieg - rzecz tu nieznana, a jak opowiadam, że "śniegu ci u nas dostatek" kiwają mądrze głowami, ale raczej poza nielicznymi Nepalczykami nikt nie "kuma" co to za dziwo :)
UsuńCo do Hindusów tutaj, to temat-rzeka. Część ma mentalność "dajcie mi władzę, to ja was usadzę" i słyszałem, że w jednej firmie jak Hindus awansował, to się ludzie pozwalnili. Ale ogólnie to bez Hinusów byłaby tu straszna "bida".
Piasek oddam bezpłatnie i bezzwrotnie, szczególnie jak wracam z budowy w Jubail. Bo tam mimo, że nad samym morzem to plaży jest aż za dużo :)
Tak, mańkuty to osobistości wybitne :D
O rany!!!! To za kogo ja się wydałam! Aaaaaa, ratunku! ;)
UsuńPS. Tak po ciszku - jest mi z nim dobrze, bo to ja mam władzę ;).
No a tego śniegu to im dowalić konkretnie - a co! Niech wiedzą co to - jak mój mąż, który go... kocha.
Wiesz, Indie to taki kraj "średniej wielkościi" więc i ludzików dziwnych w nim się znaleźć może pewnien odsetek. A jak Twój lubi śnieg, to też dziwny ale inaczej :) Ja, na ten przykład tego białego świństwa nie znoszę jak morowej zarazy i mając do wyboru emigrację do Norwegii lub do Zatoki wybrałem "azyl klimatyczny" :D
UsuńMój już chyba był wszędzie - tropiki i Skandynawia.NIESTETY na co dzień padło mu na mnie i Polskę.
UsuńAle taki to typ, że za wiele mi nie jęczy. Obecnie w Kalkucie. Ja i synkowie w mieście łaciatym.
Śnieg zaś, mój drogi - jest kochany, ale do czasu! Rok 2013 sobie przejeb... ł ;).
Idę ku synom, więcej dziś nie napiszę, bo pora na mnie.
Tzn, tak mi się wydaje ;)
Tropiki, rzecz i dla nas nie nowa - Skandynawia - tylko przez chwilkę, ale oszałamiającego wrażenia nie zrobiła. Po pierwsze - zimno, a po drugie nie jestem fanem "państwa opiekuńczego" (szczególnie za moje podatki). Dlaczego mówisz "niestety" ? Taką chłopina ma karmę :)
UsuńNiestety, bo. Polski język trudna język ;). Z resztą sobie radzi. No i jak napisałeś - taka karma i już. A na nią ni ma rady ;).
UsuńPozdrawiam!
PS. Przez noc tyle nawaliło śniegu, że jak wyszłam z bloku to nie wiedziałam gdzie ja jestem. Potem cholerstwo pół dnia się topiło i nie było szans przejść suchą nogą ani cala.
No ale co tam -przeżyjemy nawet to :).
Dokładnie. Musiał sobie w poprzednim wcieleniu nabałaganić to niech cierpi i się polskiego uczy, bo to miałem na myśli oczywiście :-D
UsuńPS. Ktoś tam śnieg jeszcze niedawno wychwalał, czy mi się zdawało? :-DDD
Moje nazwisko sklada sie tylko z 4 liter, ale zawiera nieznana swiatu litere Ł oraz wywolujace zamieszanie CH, czyli ogolnie rzecz biorac bombowe polaczenie nie do wypowiedzenia przez zadnego obcokrajowca :D
OdpowiedzUsuńTo się teraz będę zastanawiał jaka jest ostatnia litera w tym "Kole fortuny" ("..... Magda, pokaż Panu .... ")
UsuńJa tez jestem mankutem ale jem lewa reka. W qatarze robili z tego powodu afery ale w dubaju jest to ogolnie akceptowane.Z nam lokalnych emirati ktorzy sa leworeczni.
OdpowiedzUsuńja nazywam sie Kinga Bojanska wiec generalnie mowia do mnie Kindza Bodzanska :) hahahaha
Wolę jeść prawą, bo to "politycznie" ale wkurza mnie niesamowicie :) Ale cóż, nie zawsze jem łapkami to się mogę poświęcić :)
UsuńPaweł jest przerabiany na " Powella" , "Płowela " i takie inne :)
Ja mam odwrotny problem. Moje imie jest pospolite nawet w Japonii, a do tego mam tubylcze nazwisko. Wiec jak mnie w urzedzie czy szpitalu, czy gdzie indziej wolaja po nazwisku i widza, ze biala sie zglasza, to upewniaja sie po trzy razy, ze ja to ja. I nie bardzo wiedza jak mnie traktowac - jak tubylke, czy jako cudzoziemke. Mam wtedy ubaw nieziemski. :-)
OdpowiedzUsuńAnia - aż się boję pomyśleć jakby moje nazwisko brzmiało po arabsku i czy byłbym się w stanie prawidłowo przedstawić :D
Usuńzemsta jest ostra? ;)
OdpowiedzUsuńp.s. słowo "przykopytkował" rozbawiło mnie niezmiernie, muszę je wprowadzić do mojego słownika ;)
Zamsta jest słodka, jak tutejsza Pepsi Ostra jak cholera była papryczka, a facet ją łyknął jak pelikan ciepłą kluskę i tym mnie zmylił. Bo ja lubie ostre potrawy - ale taki hardcore to pierwszy raz od dłuższego czasu mnie trafił :)
UsuńNo łzy w oczach i czkawka.
Wyraz ten natomiast "przykopytkował" do mnie jakiś czas temu i nie chce "odkopytkować"
Pelikan ciepłą kluskę ha ha ha. Jej - mój stary to jada co mu dadzą (ok ok, od 2 lat VEG!) ale te papryczki ostre... to dokładnie jak ten pelikan. Zero bólu. Ja bolałam nad jednym kęskiem 3 dni! On - ani ani się nie wzruszył.
UsuńPrzykopytkowałam sobie Twoje słowo ;-) Mogę?
Słyszałem legendę z Węgier, gdzie przyjechał przed wojną maharadża i sobie zażyczył "bardzo ostrego sosu" Dwóch kucharzy poparzyło sobie oczy i gardła podczas przygotowań, a maharadża .. spożył i pochwalił, że znośne, ale w jego kraju robią trochę ostrzejsze :D
UsuńJak i do Ciebie "przykopytkował" to przyjmij go z życzliwością i sympatią, na jaką zasługuje :)
powiat Łękołody?
OdpowiedzUsuń:)))
no i oczywiście Chrząszczyżewoszyce jako miejsce urodzenia ;)
Usuńpozdrowienia Pawełku
Anka B
Oczywiście, że tak - Chrząszczyżewoszyce, powiat Łękołody
UsuńA żona z domu...Świerszczykiewiczówna :D
UsuńAlbo Lucyna Ćwierczakiewiczowa - postać autentyczna, wybitna znawczyni kuchni polskiej, która w XIX w. napisała genialną ksiązkę kucharską. To by mogło też sponiewierać Pana Debeściaka. Lucynę można zmienić na Małgorzatę np. i będzie ..zacnnie :)
UsuńWiecie, to nie jest takie smieszne bo ja na przyklad naprawde nazywam sie Chrząszcz i mieszkam zagranica. Mina ludzi w urzedach, szpitalach i przychodniach - bezcenna. A ja nawet nie probuje wymawiac mojego nazwiska tylko od razu mowie: tak, to najtrudniejsze nazwisko na liscie to ja, i zaczynam literowac C H R....
UsuńKolega ze studiów, Wietnamczyk, na śmierć się na mnie obraził, jak na życzliwe pytanie: gdzie byłam, jak mnie nie było, usłyszał, że u koleżanki w Szczebrzeszynie :-)
OdpowiedzUsuńZ moich obserwacji wynika, że do Arabii dziwnym zbiegiem okoliczności trafiają prawie wyłącznie Polacy o ciekawych nazwiskach:-)
Chociaż moje nie jest łatwe - czasem nawet w Polsce mam z nim problemy, to i tak odpadam w przedbiegach;-)
Mnie do spazmów doprowadza wymowa mojego nazwiska, jako "wełniany" na po prostu szlag mnie trafia i się pytam gdzie pan widzi drugie "o" w nazwisku"
UsuńJola - kliknij na ten link !
Ja za małolata jak oglądałem Ostry Dyżur to przekręcałem nazwisko Clooney na Coloney
OdpowiedzUsuńJa jak w tv zapowiadali Lecha Janerką to myślałem że gra zespół Lechia Nerka:)