5/06/2013

"Wielki Szef” czyli jak to widzę - zapraszam do dyskusji :)

Pytaliśie o mój ideał Bossa i o to, jak sam siebie postrzegam w tej roli.
Mam swój ideał Szefa i nawet miałem zaszczyt i przyjemność z takim Szefem pracować.
Pierwszego dnia powiedział do mnie:
        Człowieku - kompletnie nie mam pojęcia o Twojej branży, ale muszę za nią odpowiadać.  Masz mi przedstawić swoje wizje, jak coś zrobić w 3 wersjach i napisać, dlaczego wybierasz właśnie tę, a nie inną.

         Masz prawo do błędów, ale nie zniosę, jeśli mnie wystawisz do wiatru z lenistwa bądź nieróbstwa. Ten numer przejdzie tylko 2 razy – pierwszy i ostatni. 
         Zawsze będę Cię bronił, ale musisz dać mi szansę, żeby się to udało
I jak zapowiedział, tak zrobił :D

Kiedy raz uwierzył „wyższym szarżom”, które znały się na mojej bajce jak "kury na pieprzu", to mnie potem publicznie  przeprosił :)
Szkoda, że pracowałem z Nim tylko rok, ale był to rok, w ciągu którego nauczyłem się prawie wszystkiego, co wiem o zarządzaniu ludźmi.

Jakim ja jestem szefem?
Niestety, gorszym niż mój idol :(
Nie mam Jego ogromnej cierpliwości i potrafię czasem „eksplodować” w spektakularny sposób.
Ale ZAWSZE bronię swoich ludzi, choćby nie wiem co narozrabiali. Jestem w tym chyba bardziej skuteczny, niż lwica broniąca swoich młodych

Sam ich potem op.………….ale nigdy ich nie poniżam. To są moi ludzie, moja "ekipa" i tylko ja ich mogę stawiać "do pionu".
Tutaj już się wszyscy nauczyli, że lepiej się nie czepiać mojej "wesołej kompanii", bo to źle się kończy dla nadgorliwca :D

Jesteśmy działem kontrolno - doradczym, więc to my piszemy raporty do CEO i Prezesa. To nie lepiej żyć z nami w zgodzie i dostawać więcej czasu na usunięcie niezgodności ???
Wiem, że powinienem bardziej panować nad emocjami, ale jak na razie mój sposób zarządzania wzięty z „Ojca Chrzestnego”  - „że to nie jest biznes tylko sprawa osobista” - przynosi nadspodziewanie dobre rezultaty


Ps. 1
   Ciekaw jestem bardzo Waszych opinii na temat Waszych przełożonych oraz tego jak sami siebie oceniacie jak szefów. 
Jakimi cechami powinien legitymować się Waszym zdaniem dobry szef ?
Co Was drażni w zachowaniu przełożonych lub za co ich cenicie ?
Wszelkie uwagi mile widziane, bo szef też człowiek i .... całe życie się uczy :)

ps.2 
   Na Wasze komentarze, będę mógł odpowiedzieć dopiero wieczorem 

Żródło - Wirtualna Polska
Żródło - Wirtualna Polska
Żródło - Wirtualna Polska
Żródło - Wirtualna Polska

18 komentarzy:

  1. Ja swoich szefów, to raczej mam w poszanowaniu, bo zawód taki i selekcja ostra ;-) Znaczy się, jak szef bardzo słaby, to pracę zmieniam (super-marnego miałam raz i teraz jestem uważna). Dla chętnych wrzucę odgrzewany post m.in. o tym, że lojalność wobec szefa w moim przypadku ma duże znaczenie.

    Jeśli tak z samego rana miałabym rozpocząć dyskusję, to chyba podkreśliłabym, że dobry szef zawsze (ewentualnie prawie zawsze) wie co robi. Bo najgorszy jest taki, który się miota. Nie zna się na swojej działce? Ciągle się wije między pracownikami, aby wywęszyć, czy aby na pewno nie wpuszczają go w kanał i podlizuje się swojemu "wybrańcowi merytorycznemu", bo tylko dzięki takiemu funkcjonuje i relacja między nimi może się odwrócić (który komu "wchodzi w łachę") . Nie ma doświadczenia w zarządzaniu? Nieustannie wprowadza nowe zasady i testuje, które się sprawdzą, bo dotychczas nie zadziałały absolutnie żadne. Ale to temat bardzo szeroki jest i wrócę do niego po pracy :-)

    P.S. Taki zły nie jesteś :-) Na swojej robocie się znasz, a że wybuchowy jesteś i czasem eksplodujesz? No cóż, taka specjalizacja ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tu odwrotny problem - ne mogę za żadne skarby znaleźć "wybrańca merytorycznego" choćbym nie wiem jak chciał :) Ludzie albo przysposobiani do zawodu, albo po jakiś 2 tyg. kursach. Wcale się nie dziwię że jak szukają kogoś do pracy, to musi miec conajmniej 10-15 lat doświadczenia :-)
      Kolejna kwestia - nawet, jeśli wiedzą, że coś mżna zrobić lepiej niż to co ja wymyśliłem, to się nie odezwą " bo Boss wie najlepiej". To jest jedna z przywar mich "wesołków", którą staram się "wypalać ogniem i żelazem" -DDD. Wymyśliłem sposób (przjęty z resztą ze zwyczajów którejś z armii (nie pamiętam -amerykańskiej, nemieckiej czy innej) że o zadaniu i sposobach jego rozwiązania wypowiadam się ostatni :-DDD

      PS. Dzięki za dobre słowo. Bo do tej pory z Twoich wypowiedzi wynikało, żem tyran, barbarzyńca i wódz Hunów w jednym :)

      Usuń
    2. Wybraniec potrzebny, gdy szef troszkę ciemnawy. Jestem przekonana, że "wypalanie ogniem i żelazem" w mig zachęci ich do większej otwartości :-) Jak "wesołków" nie ma zbyt wielu, to jasne, niech się wypowiadają (a palenisko w pobliżu?)

      Dodam jeszcze do komentarza, że bardzo cenię u szefów konsekwencję i odrobinę zdrowego lenistwa: "Po co coś robić, skoro może zrobić się samo? Mały programik, arkusz w Excelu, nowe urządzonko, bardziej logiczna procedura..." I wygodnie się pracuje, gdy staje się dla mnie przewidywalny.

      P.S. Podtrzymuję :-) Ale szef tyran nie musi wcale być zły. Miałam na myśli, że ja nie umiałabym znaleźć się w takiej relacji zawodowej. Jednak dla wielu osób taki układ może być bardzo mobilizujący a nawet inspirujący. Przynajmniej masz predyspozycje do szefowania. Ja niestety nie.

      Usuń
    3. Tych" wesołków" raportujących bezpośrednio jest raptem sześciu, to faktycznie duże ognisko nie jest potrzebne :) Dla każdego z nich z kolei raportuje po kilkanaście osób, także oni do "wprowadzenia ducha lepszej współpracy" muszą mieć większe ognisko, jeżeli chcą przejąć moje, niezawodne metody zarządzania :-DDD.
      Mnie jest potrzebny ktoś, kto lepiej ode mnie zna tutejsze zwyczaje, bo przepisy już "ogarnąłem". Było to proste, bo niewiele ich tutaj :-DD. Ale potrzebuję pomocy w kwestiach kulturowo - językowych. Musiałem zareagować na jedną skargę, ale sam nie byłem w stanie ocenić czy to jest czy nie jest OK. Procedury tworzę w większośći sam, tzn. podaję założenia, "wesoła kopmania" ma ją ubrać we właściwe schematy. Tu im daję pole do popisu. Bo jak nie zwrócą mi na coś uwagi i nie przekonają, że ich rozwiązanie jest lepsze, to będą musieli żyć z tym, co ja wymyślę. Doświadczenie na Bliskim Wschodzie zaś mam mizerne, więc "chłopaki" zostali zmuszeni do podejścia krytycznego do moich pomysłów - w imię własnego, dobrze pojętego interesu :-DDDDDD.

      Usuń
  2. Trzeba by bylo wproawdzic podzial na szefa-Araba i szefa - reszta swiata :D
    To czego w zyciu nie zaakceptowalabym od szefa nie araba tutaj jakos przelykam ;)

    Nie lubie kiedy szef stara sie byc "przyjacielem". Dla mnie praca to praca. Wazne, zeby sie szanowac, ale z doswiadczenia widze, ze po przekroczeniu pewnej granicy w relacji szef - pracownicy wiele sie zmienia i niestety sporo na niekorzysc.

    A jakim ja jestem szefem :D?
    Doooobre pytanie ;)))
    Mam zespol 6 ludzi: 2 Filipinki, 2 Egipcjanie, 1 Pakistanka, 1 Jordanczyk. Nie latwo zgrac taki zespol, bo ci nie lubia tych a a tamci tamtych.

    Jestem baaardzo wymagajaca. Na poczatku zawsze daje szanse i ucze i szkole i wymagam. Tez jestem w stanie walczyc o czlonka zespolu ale jesli widze, ze sie stara i chce mu sie.
    Do furii doprowadza mnie bumelactwo, lenistwo i klamstwo. Tego nie zniese ;)


    Oj wynika z tego, ze .....
    A ja tam mysle, ze nie jestem najgorszym szefem ale tak sobie mysle, ze najlepszym to tez nie ;)

    Dobry temat na przemyslenia! Dzieki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim bezpośredniem przełożonym jest Egipcjanin. Ten chce mieć przede wszystkim spokój :) Natomiast Boss naczelny to Saudyjczyk i On dla odmiany lubi moje rewolucyjne zagrania. Moja "dzielna ekipa" to Hindusi i Pakistańczycy - przynajmniej ci, któzy do mnie raportują bezpośrednio. Oni też się "programowo" nie lubią, ale ja w swoim zespole nie mam żadnych tarć na tym tle - raczej rywalizują w pozytywny sposób. Na początku musiałem Im wyregulować zegarki i przestawić na czas europejski. Udało mi się praktycznie w 100%, bo zawsze zostawiam sobie kilka dni w zapasie, jak się któremuś cosik omsknąć może :-DDD

      Usuń
    2. A ja was podziwiam Nieka i Pawel za to ze odnajdujecie się w tym galimatiasie roznych kultur i zgrywacie jakos swoje zespoly. Zapewne wymaga to duzo wiecej zaangazowania i otwartosci niz zarzadzanie rodakami. Ja do teraz mam czesto problem ze zrozumieniem roznych zachowan Emiratczykow. Religia akurat w moim przypadku jest taka sama ale mimo to kulturowo dzieli nas przepasc. Magda

      Usuń
    3. Niekę masz za co podziwiać, mnie mniej :) Tak jak pisałem mam "tylko" dwie nacje w zespole Hindusów i Pakistańczyków :) Problem, jeżeli jest, to jest we mnie, a nie w Nich. Bo ta ja narzucam pewnien styl pracy i zachowań, który jest im równie obcy kulturowo jak ich styl pracy dla mnie :-DDDD.
      Ale jakoś "pchamy" razem ten wózek i jak na razie jest OK.

      Usuń
  3. Ja, mimo ze kilka razy byłam przewodnicząca klasy, szefem nie jestem, także mogę się wypowiedzieć tylko z perspektywy podwładnego;) Moim bezpośrednim szefem jest osoba, która zupełnie się do szefowania nie nadaje. Wiele razy wychodziła jego niekompetencja i ze tak powiem dobitnie - tepota i niestety mieszanie życia osobistego z praca i ja zupełnie straciłam do niego szacunek. Aneta to prawda Arabom można wiele wybaczyć. Ale tej mój szefuncio to już jest szczyt nieprofesjonalizmu :) Jest z natury dobrym i miłym człowiekiem ale ja bym chciała mieć bossa, który imponowalby mi wiedza i bystroscia.... Za to dozgonna miłością darze moja bułgarska szefowa z czasów rezydenckich, imponowala mi cierpliwoscia, zawsze znajdowała wyjście z najgorszej sytuacji, była pomysłowa i sprytna i zawsze uśmiechnięta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O "mało sprytnych" szefach to mógłbym książkę napisać :-DDDD. Spotkałem kilku "modeli z krótkiej serii", od których "mądrości" nabawiłem się alergii na branie się za robotę, o której nie mam pojęcia. Bo są ludzie, którzy się znają na wszystkim - dziś jest szefem tego, jutro tamtego ale zawsze SZEFEM "bo proszę pani, mój mąż jest z zawodu dyrektorem", że zacytuję klasykę kina :-DDDD To jest największe nieszczęście, jak sie trafia kretyna ale ambitnie próbującego zarządzać czymś o czym zielonego pojęcia nie ma.

      Usuń
    2. Dodaj jeszcze do tego nepotyzm do potegi dziesiatej i rece opadaja co to sie dzieje u mnie w firmie :D
      A i podobnie jak Futrzak, tez jestem znana z wyszukiwania problemow... ale zazwyczaj najpierw szef ma mala zagwozdke, a potem jak problem zalatwiony to mnie chwali za spostrzegawczosc. No coz ktos w tej pracy spostrzegawczy byc musi;)

      Usuń
    3. W kwestii nepotyzmu to faktycznie nawet chłopaki z PSL-u mogliby brać korepetycje :-DDD.
      Moja działka to nie tylko wynajdowanie problemów, ale jeszcze generowanie kosztów :P

      Usuń
  4. Mój szef ma zawsze rację...a po za tym jest spoko;
    Jestem raczej osobą bez konfliktową,do czasu...
    W pracy z każdym jestem w dobrych stosunkach,co niektórzy próbują to wykorzystywać,ale nie daje się...Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam taką specyficzna działkę, że nie mogę żyć ze wszystkimi w zgodzie :(
      W zgodzie to ja muszę być z prawem i zdrowym rozsądkiem. A tego mnóstwo ludzi nie chce przyjąć do wiadomości i zakładają, że ICH (lub ich pracownika) takie rzeczy jak pożar, czy wypadek śmiertelny spotkać NA PEWNO NIE MOŻE

      Usuń
  5. Najgorszy szef to taki, ktory o danej dzialce nie ma pojecia, ale uwaza, ze ma. I probuje robic wszystko po swojemu, wbrew temu, co mu podwladni mowia. Za najlepiej zrobiona robote uwaza te, w ktorej dostaje ladnie zrobione wykresiki i statystyki kolorowe w excelu. To, na ile sa wiarygodne, juz go nie interesuje. Immanentna cecha takiego szefa/szefowej jest rowniez zwalanie winy za swoje bledy na podwladnych. Najpierw wydaje glupie polecenie, wymusza na ludziach jego realizacje a potem po fiasku biega z rozwianym wlosem i wydziera sie na wszystkich.

    Typ ow dosc czesto wystepuje w korporacjach. Mialam dwoch takich szefow (faceta i kobiete). Szczytowym osiagnieciem gada bylo wydarcie na mnie geby pod tytulem "bo ty to same problemy wynajdujesz!!! (no tak, niestety, na tym polega praca software quality assurance.. na znajdywaniu BUGOW i problemow z softem, jakze mi przykro, ze wykonuje swoja prace najlepiej jak moge...).

    Ja sama jako szef sprawdzalam sie roznie. Z Hindusami niestety nie bardzo szlo, ale tez dlatego, ze moj szef sabotowal wszystko, co mowilam i zarzadzalam. A Hindus wiadomo - co szef szefa powie, swiete jest.
    Bardzo dobrze szla praca z Filipinczykami. Z Amerykanami nie zawsze, bo czasami puszczaly mi nerwy. Np. kiedys sie wydarlam na faceta za to, ze nie wykonywal polecen sluzbowych. Przycisniety do muru przyznal, ze "bo ty za dlugie maile piszesz, ja czytam tylko pierwsza linijke a co jest potem nie wiem".....

    Generalnie jestem zdania, ze najlepiej samemu sobie byc szefem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki typ "pryncypała" który opisałaś w moim języku nosi nazwę "PowerPoint manager". Zwierzę to występuje w większości znanych mi korporacji :)
      Tabelki w exelu nie dają im takiego uznania przełożonych wyższego szczebla, dopóki nie są ubrane w PowerPointowym sznycie :-DDD.
      Na bycie "sterem, żeglarzem i okrętem" w jednym niestety się nie nadaję - jestem zawodnikiem drużynowym, pod warunkiem, że mam drużynę :-DDDDD

      PS. Jak ogarnia mnie zniechęcenie i mam "doła" ratuję się Dilbertem :-DD. Miałem w jednej firimie Wallego i szefa, wypisz, wymaluj - jak Rogaty :-DD

      Usuń
  6. Ewa z Rimini6.05.2013, 19:09

    Szefem (szefowa :-) ) nigdy nie bylam i napewno nie chcialabym zostac. Pisze wiec tylko jako podwladna szefa. Druga sprawa to szefowstwo zmieniaja nam co kilka lat ( taka jest polityka naszej firmy) wiec aby opisac wszystkich pewnie by mi tu miejsca zabraklo. Postaram sie wiec opowiedziec o Ostatnim :
    Jego najwieksza zaleta, doceniana przez wszystkich to:
    ROZUMIE ze oprocz pracy jego powladni maja inne np. rodzinne zycie i czasami wypadnie cos na co niespodziewanie potrzeba wolnego dnia lub zmian godzin pracy...i On pomaga jak moze najlepiej - czesto nawet gubiac sie w tym wszystkim...
    Jego najwieksza wada :
    Po tym jak wyjasnil jak ma byc wykonana twoja praca NIE POTRAFI zostawic cie w spokoju abys ta prace wykonala tylko przestawia cie w te i we te nie pozwalajac zoorganizowac sie po swojemu. Czy to nie brak wiary w pracownika i jego zdolnosci ?????...wolalabym aby pod koniec podsumowal moja prace a nie co 5 minut ...na koniec mam tylko w glowie kolomyj !! Mamy....bo tak caly dzien ze wszystkimi pracownikami.
    Na przelomie lat pracy zauwazylam jeszcze jedno zjawisko u naszego szefowstwa....dotyczy to najczesciej pan, panienek.....jak wstala lewa noga to wszystkim musi zepsuc dzien...przeciez ona nie bedzie cierpiec sama !!!!



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polityka "zarządzania poprzez zmiany" jest mi znana :)
      Ale w wielu przypadkach prowadzi do tego, co jest w naszych rządach od lat kilkunastu - a to się np. geograf zajmuje rolnictwem albo ochroną zdrowia albo omc. (o mało co) magister historii .... górnictwem :-DDDDD.
      Też wolę, żeby jak już coś mam zrobić, to robię to po swojemu i za to biorę odpiwiedzialność. Zasada zarządzania w moim pojęciu jest taka - jak jest sukces to "nasz" a jak wtopa- to "moja" - mogłem tym lepiej zarządzać. Jak mówił mi mój idol- szef buduje swoją pozycję na sukcesach swoich podwładnych.

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych