7/02/2013

Amerykanizacja wykształcenia czyli.... „Czy Arabia Saudyjska jest w Unii Europejskiej ???”

Moi szacowni młodzi saudyjscy Koledzy (czyli Hussein i Ibrahim „Ibra”) zapałali obaj  chęcią rozwoju intelektualnego w naszym pięknym kraju.
Motywacja Husseina jest dla mnie jasna  - przedstawił mi ja wcześniej.
Ale „Ibry” mniej, chociaż nie ukrywam, że mam pewien wpływ na jego chęć kontynuacji nauki w ogóle :)
Mam swoje podejrzenia, ale zostawię je Waszym domysłom :-D


Chłopaki potwierdzili mailowo swą gotowość, więc dziś sprawdziliśmy z moją Gadziną kilka uczelni, które prowadzą studia  w języku angielskim.
Niestety, SGGW ma po angielsku tylko weterynarię, na SGH natomiast tak chronią dane osobowe, że nie można się dowiedzieć, czy student prawidłowo złożył papiery :)


Ale sprawdziliśmy jeszcze jedną, swego czasu renomowaną wyższą uczelnię prywatną.
Po „komedii pomyłek” czyli próbie dotarcia do właściwego działu związanego z rekrutacją obcokrajowców zatrudniony tam osobnik zadał dwa pytania, po których zaniemówiłem.
Moim zdaniem, osoby pracujące w takich działach są wizytówką uczelni.
Pytania które padły:

- jedno macie w tytule - "Czy  Arabia  Saudyjska  jest  w  Unii  Europejskiej ?"
Drugie - Kiedy  student  może  przywieźć  dokumenty  ?
 
No rzesz  k..  m....  – facet ma wyższe wykształcenie, pracuje przy rekrutacji obcokrajowców i nie wie jakie kraje są w Unii Europejskiej  ???


Powiem Wam, że mam naprawdę mieszane uczucia, czy chcę aby tam składali dokumenty, bo jeżeli tak wygląda obecnie poziom tej szkoły wyższej, to bardziej Im zaszkodzę niż pomogę załatwiając ich przyjęcie w progi takiej uczelni :-D


110 komentarzy:

  1. Koleżanka opisywała mi kilka dni temu sytuację w swoim nowym miejscu pracy, gdzie jest najstarsza (wiekiem i stażem w branży). Przekonywała, że jej współpracownicy to osoby trwające w błogiej ignorancji. Nie wiedzą, że nie wiedzą, a gdy się dowiedzą nie bardzo się tym przejmują. Może trafiłeś na przedstawiciela tego samego rocznika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na czymś nieco głębszym - to nie jest tylko jeden rocznik :(
      To już jest plaga, bo wyobraź sobie, że ten facio ma stanowsiko "na świeczniku" i kontaktuje się ze światem zewnętrznym.
      To jakich za przeposzeniem ćwierćinteligentów mają schowanych głębiej ?

      Usuń
    2. W dzieciństwie przysłuchiwałam się rozmowom krewniaków i nasiąkałam jak gąbka myślą, że wiedza młodszych pokoleń (w tym oczywiście moja) jest tak pobieżna i niekompletna, że nie wiadomo jakim cudem udaje im się przechodzić z klasy do klasy, zdać maturę i jak w ogóle przeżyć. Jak widać, ubolewanie wywołane marną jakością wiedzy młodszych jest czymś stałym i może jednak świat nie zejdzie na psy z powodu bardziej powierzchownego wykształcenia nowych absolwentów. Oni przede wszystkim muszą umieć przeżyć w świecie, w którym trudno o zdobywanie doświadczeń zawodowych i płatnej pracy. Mnie się nawet podoba, że nie mają kompleksów z byle powodu (w szybko zmieniającym się świecie nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem AS nie weszła wczoraj do UE ;-) Gdyby było inaczej, załamaliby się psychicznie pracując w sklepie, pubie czy punkcie rekrutacyjnym podczas swoich studiów doktoranckich :-D

      P.S. Poza chciałabym pisać SMS-y tak szybko jak mali mistrzowie, których niekiedy udaje mi się obserwować :-)

      Usuń
    3. Wiem, to już starożytni pisali "o tempora, o mores" :D
      Jest jednak moim zdaniem pewna różnica. Gros młodych ludzi nie posiada żadnej wiedzy, a umiejętności na poziomie mistrza SMS-ów czy "Angry Birds" w obecnym świecie moim zdaniem są daleko niewystarczające. Brak kompleksów wynikających z niewiedzy nie jest dobry - nie skłania do refleksji i poszerzenia wiedzy. Wiadomości na temat życia "sławnych i bogatych" nie uczynią ich ani sławnymi ani bogatymi. No chyba, że wystąpią w jakimś reality show, lub będą nowym wcieleniem Natalii Siwiec :-D

      Usuń
    4. Wiedza ogólna wzbogaca z pewnością życie, jednak w większości przypadków nie pozwala na zarobienie na nie :-( Powoduje oczywiście, że trudniej nami manipulować i wciskać ciemnotę, jednak ludzkimi kompleksami również można skutecznie pogrywać i trudno zważyć, co może mieć większe znaczenie w życiu. A moje uwielbienie dla SMS-siarzy było formą przenośni :-) Z całą pewnością najmłodsze pokolenie wymiata jeśli chodzi o sprawność w posługiwaniu się nowoczesnymi technologiami i sama pożyczyłam od dwunastoletniego krewniaka jego podręcznik do informatyki, aby sprawdzić czy zdałabym do szóstej klasy ;-) Lubię poszerzać wiedzę ogólną, bo mnie te sprawy ciekawią. Ale za to jestem ciemniakiem chociażby w zakresie bankowości, wyliczania rat, oprocentowania, kosztów dodatkowych itp. A znam osobę z młodego pokolenia (niedawny absolwent), która prawdopodobnie nie wie, w którym roku odbyła się bitwa pod Grunwaldem, ale zdaję się na nią w sprawach bankowości. Ktoś taki mógłby ocenić moją wiedzę jako żałosną. Co ważniejsze? To zależy dla kogo :-)

      Usuń
    5. Tesia, wiedza ogólna jest wyznacznikiem przymnależności do tego, co kiedyś nazywano "inteligencją". Owszem, można pójść w wąskie specjalizacje, ale do tego to nawet średnio inteligentną małpę można przeszkolić.
      A potem to: po co cała ekonomia jak sie zajmuje kredytami ?
      A później: po co mi wiedza o wszystkich kredytach, jak ja się tylko samochodowymi zajmuję ?
      I tak osobnik z wyższym wykształceniem ma się tak do klasycznej inteligencji jak ja do wokalistów Chóru Aleksandrowa - też wydobywam z siebie dźwięki :-D

      Usuń
    6. Do Tesiowego komentarza, który mam w mailu, a na blogu z niewiadomych przyczyn się nie pojawił

      Nowy komentarz do posta "Amerykanizacja wykształcenia czyli.... „Czy Arabia..." dodany przez Nie Tylko Sekretarka

      Jeśli komuś zależy na przynależności, to oczywiście wiedza jest najważniejsza :-) Ale dla wielu osób (w tym dla mnie) nie ma znaczenia, czy ktoś mnie gdzieś kiedyś zaliczy, czy też nie. Już na początku studiów stwierdziłam, że inteligencja jako grupa utożsamiana przeze mnie do tamtej pory głównie z "wybitnymi" i szeroko znanymi jej przedstawicielami, przestała mi imponować. Doszłam do wniosku, że rzeczone osoby roztrząsają bez końca problemy, które rozgarnięty maturzysta ma już za sobą. Nie chodzi o to, aby być erudytą. Znam ja takich, którzy za inteligentów i erudytów uchodzą, ale gdy słucham ich wypowiedzi (rzeczywiście barwnych i potoczystych), to często jestem pewna, że właśnie streszczają któryś z artykułów GW (sprawdziłam kilkakrotnie). Ja tam wolę ludzi, którzy nie obawiają się samodzielności w myśleniu. I tutaj przynależność bywa utrudnieniem :-(

      P.S. Nie bądź wobec siebie taki krytyczny :-)


      moja odpowiedź
      Dla mnie rozstrząsanie problemów jest rozrywką i po części - pracą. Nawet w mojej branży są typy myślące szablonowo - a pożary są jak linie papilarne - nawet w warunkach laboratoryjnych nie uzyskasz dwa razy takich samych rezultatów. Dlatego preferuję samodzielne myślenie nie ograniczone do schematów i tabelek - powiem więcej - nienawidzę schematów i tabelek :-DDDD
      Czyli jestem niekompletna "inteligencja techniczna" :D
      Na całe szczęście nie cytuję GW ani Naszego Dziennika nie podając źródeł - konsekwencja studiów historycznych :P

      PS. Tesiu - uwierz na słowo - ja lubię śpiewać, zwłaszcza "w stanie wskazującym" ale mało kto jest w stanie tego słuchać. Nie śpiewam ładnie, ale przynajmniej robię to głośno :-D

      Usuń
    7. Eee, co się dzieje z moimi komentarzami? Ktoś próbuje mi zakneblować usta? :-D A, to wielka szkoda, bo już od kilku dni korci mnie, aby Cię nieśmiało zapytać: "Może byśmy się tak trochę posprzeczali?" Nudnawo bez gorącej dyskusji.

      Usuń
    8. A no widzisz, skoro roztrząsasz i to ze skutkiem, to masz punkty i to dodatnie :-) A dlaczego jesteś "niekompletny"? Jak to dobrze, że nie cytujesz! Bo ja choruję od "słuchania prasy".

      P.S. A chociaż dobrze tańczysz? To się zwykle bardziej przydaje.

      Usuń
  2. Moglabym zrozumiec gdyby chodzilo o jakis maly, nieznany kraj. Mozna by usprawiedliwic faceta, ze moze ma duzo na glowie i nie zalapal, ale Arabia Saudyjska? To gdzie to moze lezec?

    Smutna prawda jest jednak taka, ze na uczelniach panuje kumoterstwo i nikogo nie obchodzi czy jestes inteligentny czy nie, wazne ze znasz kogos kto ci zalatwi robote.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażające jest dla mnie to, że on się tym wogóle nie przejął. Ja bym się chyba pod ziemię zakopał i siedział tam tak długo, aż ludzie by o moim istnieniu zapomnieli.
      Ja rozumiem, że w działach "nieprodukcyjnych" uczelni można jakiegoś nierozgarniętego synalka kolegi umieścić, ale już bez przesady :-D

      Usuń
    2. Oh, w dzialach "prdukcyjnych" tez mozna, a jakze. I niemalo takich, niemalo...

      Usuń
    3. To co już pisałem do Tesi - zgadzam się, że od starożytności co pokolenie, to głupsze:D
      Można nie mieć oszałamiającej wiedzy czy inteligencji, ale nadrabiać to pracowitością czy ciekawością świata.
      Teraz - z tego co obserwuję mało i jednego i drugiego :(

      Usuń
    4. Skoro o mnie wspomniałeś, to się wtrącę :-) Może to faceci coraz... mniej wiedzą :-( Bo pozycja kobiet i ich wykształcenie jakby się nieco wzmocniły od Starożytności ;-) Może nadrobicie pracowitością i ciekawością świata :-D

      Usuń
    5. Raaczej wzmocniła nie w stosunku do Starożytności, bo akurat w tym okresie było kilka postaci takich jak daleko nie szukając - Kleopatra :-D
      Później to Średniowiecze wepchnięto kobiety do roli "Kinder, Küche und Kirche". Ale póki co, to jeszcze nie słyszałem o wybitnej kobiecie, która jakiś komputer wymysliła, albo innego Iphone'a, także męska dominacja (przynajmniej w technice) ma się póki co - całkiem nieźle.
      Wiem, wiem - "Kopernik była kobietą" :-D

      Usuń
    6. Kilka jaskółek wiosny nie czyni ;-) No ale tak poważnie, to może jednak starożytni wcale nie mieli racji, że z ludzkością jest coraz gorzej? Skoro kompy powstały i inne takie?

      Usuń
    7. Było ich znacznie więcej - jak masz życzenie, to jutro poszukam. A z głowy i na szybko - Messalina, Hypatia, Liwia - (za prof. Izą Bieżuńską-Małowist - "Kobiety antyku") :P.
      Mieli, bo już w strożytnym Egipcie przeprowadzano trepanację czaszek i stosowano antyseptyki przy operacjach oraz zachwywano higienę podczas zabiegów medycznych. Powróciliśmy do tych zbożnych praktyk dopiero w wieku XX. Przeczytaj "Historię medycyny" - polecam :D

      Usuń
    8. To wszystko można zaliczyć do przypadków jednostkowych. Chyba tak dobrze nie mieli, bo podobna przeciętna długość życia w Starożytnym Egipcie to ok. 30 lat. Kojarzę, że w Średniowiecznej Europie, też coś koło tego. Więc może i sobie antyseptycznie trepanowali, ale albo wybrańcom, albo np. potem rąk przed jedzeniem nie myli i umierali na dur brzuszny czy inne takie.

      Usuń
    9. W Antyku żyli dłużej niż w Średniowieczu - inna dieta, higiena, obyczaje. Nie myl, proszę,cywilizowanego Antyku z barbarzyńskim Średniowieczem

      Usuń
  3. Rozumiem, że w tej sytuacji trudno zachować przytomność umysłu, ale powinieneś powiedzieć "tak". Ciekawe, czy gościu by w ogóle zareagował. No i była by szansa, że zaznaczyłby w papierach AS jako kraj UE. Prędzej, czy później wydało by się, że to jego robota.

    A swoją drogą, imbecylizm rozwija się w Polsce lawinowo.

    Adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację :) Może by czegoś go to nauczyło. Jednak ja chyba aż takiego pedagogicznego powołania nie mam - niech sie wstydzi ten, który złożył podpis na jego dyplomie.

      Usuń
  4. pamietam kiedyś zadzwoniłam do informacji PKP- chcieliśmy sobie ze znajomymi pojeździć po Europie i chcieliśmy sprawdzić ile nam zajmie dojazd pociągiem do Aten.
    - Informacja międzynarodowa, w czym mogę pomóc?
    - Dzień dobry czy mogłaby mi Pani powiedzieć jak wyglada trasa do Aten, ile przesiadek i jaki czas podrózy?
    - Ateny?!
    - Tak Ateny
    - A jakie to województwo?

    :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo "... nie na takiego miasta jak Londyn - jest Lądek, Lądek Zdrój... "
      Bareja wiecznie żywy :D

      Usuń
  5. Mam baaaardzo wysoko postawionego (wydaje się dobrze wykształconego)znajomego,który to widząc plantację chmielu,zadziwił się bardzo na poważnie : "ależ wy tu macie dorodną fasolę" :))) A ja,idąc w zaparte...Tak.Słyniemy z tego !!! I tylko oczy robiły mi się coraz większe od powstrzymywania śmiechu...
    Brak kompleksów wynikających z ignorancji jest przerażający.
    Pozdrawiam,
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pomylić chmiel z fasolą to pewnie mnie by się nie zdarzyło, gdyż wyroby z chmielu pochodzące są mi znakomicie znane :D
      Może znajomy nietrunkowy ? :-D

      Usuń
  6. Cóż... Tacy imbecyle chyba już się rodzą i nie da się ich "wykształcić"... Debil debilem pozostanie. Pamiętam jak w szkole średniej jedna z moich koleżanek miała pokazać na mapie Europy Wielką Brytanię. Szukała jej dobre 5 minut i nic dziwnego, że tak długo, skoro uparcie "wędrowała" palcem po Grecji... Inna na lekcji historii stwierdziła, że Krzyżacy dokonali Holocaustu. Aż wstyd, ze z takimi ludźmi chodziło się do klasy.
    Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak. To jest wypadkowa chęci do nauki i dobrych pedagogów. Jak był dobry nauczyciel, to nawet z kompletnego głąba potrafił zrobić olimpijczyka (przykład mojego przyjaciela). Jak nie ma kto zachęcić do nauki, bo sam niewiele umie to takie są efekty. Do zawodu nauczyciela ostatnimi czasy trafiają ludzie z przypadku. Prawdziwych Nauczycieli prawie nie ma

      Usuń
    2. Ja mialam w klasie kolezanke, ktora uparcie twierdzila ze ziemniaki sie sieje. A slyszlam tez o jednej takiej ktora nie umiala na mapie pokazac USA. A potem my Polacy oburzamy sie, ze w Ameryce czy innym kraju ludzie nie wiedza gdzie Polska lezy i jak tu zyjemy ;)

      Usuń
    3. Można i tak :) Ja też bym sie specjalnie nie zmartwił, gdybym któregoś pięknego dnia nie znalazł USA na mapie :D

      Usuń
  7. Moja mama w pracy miała koleżankę, która jak ktoś chciał żeby zrobiła herbatę/kawę to się pytała "czy woda ma być na miękko czy na twardo?".
    To było wieki temu, mnie na świecie nie było, mama co dopiero zaczęła pracować pod koniec lat 70. Jak widać debilizm był zawsze i wszędzie, to nie jest tylko i wyłącznie wysyp teraźniejszy.
    A co do uczelnianych debilków - niestety zgadzam się zdecydowanie z annimula - pracują na uczelni tylko "znajomy, znajomego, brata ciotecznego rektora itd"....same znajomości. Przez lata studiowania na Uniwerku Warszawskim naoglądałam się i nasłuchałam. Szczególnie takie debilki siedzą sobie w sekretariacie - istna ignorancja i bumelanctwo na porządku dziennym, a kaska przecież leci ;)Nagminne jest to, że taki sekretariat przyjmuje interesantów przez np 3 godziny i potem możesz walić pięścią drzwi, dzwonić telefonem i tak nikt nie otworzy i nie podniesie słuchawki.
    Nie polecam uczelni płatnych prywatnych, akurat mój kuzyn jest na etapie kończenia takowej, miał zostać do magistra, ale zrobił i ucieka na państwową, powiedział mi jedno "mogę cały rok nie chodzić na wykłady, ćwiczenia, tylko płacić czesne i tak zdam, bo przecież ja place" - a wiec wnioski nasuwają się same....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Debile są byli i będą. Chodzi o ilość i poziom głupoty - a oba te parametry występują w porażającej liczbie. Kiedyś taki typ był kimś jak był "partyjny". Chociaż teraz też chyba niewiele się zmieniło :( Ale studiów raczej nie kończyli.

      Usuń
  8. W czasach w miarę spokojnych politycznie ludzie o nikłej wiedzy ogólnej jakoś się utrzymają. Czasem mają w zamian szerszą wiedzę szczególna, co może być przydatne dla społeczeństwa. Mogą być fachowcami w swojej dziedzinie, bez względu na wykształcenie. Dramat zaczyna się, kiedy pojawiają się zawirowania polityczne lub gospodarcze. W takich warunkach objawia się mnóstwo wszelkiej maści oszołomstwa politycznego, którego zaplecze stanowią właśnie tacy ludzie. Dlaczego? Bo na skutek ubóstwa wiedzy ogólnej bardzo łatwo nimi manipulować, wcisnąć im każdy kit i mit. Oni po prostu nie mają pojęcia o tym, że to oszołomstwo polityczne pojawia się co jakiś czas na świecie, i robi zadymy prowadząc do wojen, rewolucji, itp. Zapewne zauważyliście jak bardzo w ostatnich latach wzrosła liczba sympatyków komunizmu, teorii spiskowych, i wszelkich nadprzyrodzonych objaśnień rzeczywistości. Zachwycają się Rosją, Putinem, Chinami, a nawet Islamem, nienawidzą kapitalizmu, bogatszych, wykształconych, władzy, a pracowitych i uczciwych wyśmiewają. To właśnie tacy nie znający historii prostacy. Spotykam takich coraz więcej. Z niewiedzy rodzi się nie zrozumienie rzeczywistości. Łatwo takiego wciągnąć w sprawy "tajne", "ukrywane", itp, bo daje to im poczucie obcowania z czymś szczególnym, czymś dostępnym tylko dla nielicznych.
    Taki nieborak nie ma poczucia własnej wartości opartego na swojej wiedzy, wykształceniu (nie mylić z "papierkiem"), akceptacji środowiska ludzi na pewnym poziomie, więc dowartościowuje się urojonym "udziałem" w wiedzy szczególnej, nie dla wszystkich dostępnej. Prostactwo wdarło się na salony, do mediów i kultury. Baba, która chce uczyć Polaków kultury gotowania jest prostackim cepem bluzgającym przed kamerą, itp. Prostactwo zadziera głowę coraz wyżej domagając się nie tylko prawa do istnienia, ale i władzy.
    Czytałem kiedyś ulotki bolszewickie. One idealnie wpisywały się w kompleksy takich ludzi dając im "wyjaśnienie" tego, czego zrozumieć nie mogli z braku wiedzy. Bolszewicy dali im pozór tej wiedzy, dali im szansę na awans intelektualny, objaśniając nie zrozumiały dla nich świat, dopuszczając ich do "tajemnic". Oczywiście wiemy, że to wszystko były kłamstwa i pic na wodę.
    My to wiemy. Oni tego nie wiedzą. Nie wiedzą, bo nie czytają niczego poza tym, co w sieci na samym wierzchu, czyli papka propagandowa wytworzona przez takich samych, jak oni. Dlatego są potencjalnym żerem dla wszelkiej maści oszołomstwa, którego w dobie kryzysu coraz więcej na świecie. Zapowiada się nie ciekawie.
    Jak ktoś nie wierzy, to nich sobie przypomni konflikt bałkański z lat 90-tych.

    Adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bałkany a właściwie Jugosławia była o wiele prostsza niż Polska. Mieszanina nacji, religii, kultur i animozji mniej lub bardziej wydumanych była jak beczka prochu. Ale patrząc na naszych rodzimych "patriotów" wszelkiego gatunku i maści - możesz mieć, niestety, rację.
      Bo z Twoją oceną, również niestety, trudno sie nie zgodzić.

      Usuń
    2. Zainteresowała mnie wypowiedź Adama o prostakach bez wiedzy ogólnej. Zdarzyło mi się kiedyś robić kwerendę w AAN. Trafiłam m.in. na akta związane z nastrojami ludności wiejskiej rejonów Lubelszczyzny w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX w. Tak trafne, cięte i niepozbawione poczucia humoru oceny ówczesnej sytuacji, jak wypowiedzi okolicznych chłopów (utrwalone w donosach) były dla mnie sporym odkryciem. Nie podejrzewam autorów tamtych wypowiedzi o szczególnie duże wykształcenie. A jeśli mnie pamięć nie myli, fascynacja komunizmem to jednak w wielu przypadkach była domena "jelit intelektualnych". Rozum albo się ma, albo nie i ilość ukończonych szkół i przeczytanych książek niestety nie zawsze ma z nim cokolwiek wspólnego. Nie mam nic przeciwko erudytom, absolwentom licznych fakultetów, osobom utytułowanym. A już szczególnie, gdy oprócz tego posiadają odpowiednią ilość rozsądku i samodzielności w myśleniu. Za to uwielbiam tych z tzw. "prostych ludzi", którzy mimo braku wykształcenia potrafią odpowiednio oceniać sytuację i dokonywać wyborów, których nie muszą się potem wstydzić.

      Usuń
    3. Mówisz o "zdrowym chłopskim rozsądku". Tylko, że ten przymiot jest teraz w moim odbiorze w zaniku, bo to, co myśli ten, co żywemu nie przepuści dyktuje "Radyjo". Podobnie, jak nawiedzonemu lewakowi GW lub Krytyka Polityczna. Samodzielnego myślenia jakoś ostatnimi czasy deficyt.
      PS. Tylko "okoliczni chłopi" tak, jak wtedy, tak i dzisiaj, po wejściu do UE są największymi tegoż beneficjentami.
      A niezadowoleni są tak samo

      Usuń
    4. Nie, mówię o "rozsądku po prostu". Mam swoją historiozoficzną teorię, że ludzkość ma zespół przymiotów, które mają cechę stałości. Pewne wahania oczywiście się pojawiają, ale w dłuższej perspektywie to jednak coś, co zbliża się do prostej. Dlatego nie sądzę, aby ilość rozsądku jakoś mocno się wahała. Zmieniają się okoliczności, formy i zasięg ekspresji, większe znaczenie w danym momencie uzyskują takie, czy inne osoby/grupy, nadające tymczasowo ton tłumowi, jednak to co w ludzkim wnętrzu (mózgu/duszy) jest dość trwałe. Mogłabym też dodać, że wydaje mi się, że proporcja między ludźmi dobrej i złej woli (jak dla mnie ma to silny związek z rozsądkiem) nie zmieniła się jakoś znacznie w ostatnich... tysiącleciach :-)

      Usuń
    5. To widocznie jest teraz jakaś grupa, która skumulowała światowy zdrowy rozsądek i za cholerę nie chce sie nim podzielić :)
      Nie wiem, czy ilość dobrych i złych ludzi jest w miarę stała, ale jak kiedyś powiedział Edmund Burke - "Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" - cytat, ale nie prasowy :P

      Usuń
    6. Ja nie czuję się poszkodowana ;-)

      Co do dobrych ludzi - dobro moim zdaniem, to wybór urzeczywistniający się w czynie. Nie może być zatem tylko ideą, ona jest tylko zaczątkiem dobra, ale jego istotą jest działanie. Być może problem polega na tym, że dobro jest mało medialne, dlatego w poszukiwaniu jego śladów należy zdać się przede wszystkim na własne zmysły i własny rozsądny osąd :-) Gdyby dobra nie było, nie byłoby już ludzkości (tak myślę).

      Usuń
    7. To widocznie tylko mnie oszukali w tej materii :) Poproszę o definicję "dobra" - może się okazać, że róznie pojmujemy ten abstrakt :)
      Dla mnie dobre jest piwo, przyjaciele i państwo jako nocny stróż majątku swoich obywateli :D

      Usuń
    8. Nie będzie łatwo, bo przypuszczam, że w moim myśleniu sporo jest wątków religijnych i terminologii z tym związanej. Ale jednocześnie wierzę, że w tym w co wierzę jest jakiś uniwersalizm, więc spróbuję. Moim zdaniem, człowiek to istota o niezwykłych możliwościach... doświadczania, rozwoju, dojrzewania, odkrywania swojej pełni (nie wiem jak lepiej mogłabym to ująć). Często ograniczamy ten swój potencjał, cofamy się w tym, co można nazwać właśnie rozwojem, przestajemy dążyć do dojrzałości, niweczymy możliwość doświadczenia własnej pełni. Możemy też przeszkadzać w tym innym. Te właśnie sprawy nazwałabym złem. Przeciwne - dobrem. Tak bym to z grubsza na szybko wyjaśniła.

      Usuń
    9. Religii - OK, ale jakiej ??? Monoteistycznej, politeistycznej, wiary w Dobre Mzimu czy Kościół Boskiego Diego czy Latającego Potwora Spagetti ???
      Owszem, pewne wartości są uniwersalne - i ubieranie tego w szatki religii jest w moim pojęciu zbędne. Chyba, że stosujemy jakieś zaklęcia czy dziwne formułki do nazwania pewnych zjawisk, które uznajemy za dobre - dla nas. Bo jak widzisz, mamy nieco inne widzenie dobra (chyba, bo tego nie dookreśliłaś) :)

      PS. Dla mnie jeszcze dobra jest szynka wieprzowa (zła dla - muzułmanów, starozakonnych, buddystów i wegetarian), steki wołowe (tu już tylko hinduiści, buddyści i wegetarianie we wszystkich odmianach), szybka jazda samochodem (złe dla Policji, ale dobre dla budżetu - spalanie paliwa i potencjalne mandaty, co jest złe dla mnie, bo musze za to płacić).
      I znowu - nic nie jest całkowicie dobre i całkowicie złe - taki paradoks :D

      Usuń
    10. Ja jestem chrześcijanką i tylko o swoim doświadczeniu wiary mogłabym się wypowiadać. W moim odczuciu chrześcijaństwo to nie tylko teologia (czyli to, czego tajniki może poznać każdy zainteresowany), ale przede wszystkim rodzaj osobistego doświadczenia (o którym może mówić tylko doświadczony, jeśli chce ;-) Dla mnie religijne szatki były raczej pomocne, bo to, co nazywam osobistym doświadczeniem przyszło do mnie z czasem i prawdopodobnie gdyby nie religijne szatki, nad niektórymi sprawami bym się nie zastanawiała.

      Nie dziwi mnie, że mamy inne widzenie dobra (zauważyłam to już wcześniej). Ale skoro mnie interesuje Twoje, to być może moje też jest interesujące i piszę o nim informacyjnie no i tak pojmuję rozmowę :-) A wyjaśnianie pewnych zagadnień bez używania konkretów jest bardzo praktyczne. Porównam to do matematyki. Lepiej znać wzór do którego można podstawić wartości (np. rodzaje mięsa i okoliczności związane z ich spożywaniem ;-) niż nauczyć się na pamięć kilku przykładów (nie każdy umie z nich wyprowadzić tak przydatny wzór).

      P.S. Nie nakłaniam nikogo do swoich racji, bo one są... moje (sprawdzają się w moim życiu). Co się tyczy muzułmanów, starozakonnych itd. - muszą sobie radzić z rozstrzyganiem swoich dylematów beze mnie :-)

      Usuń
    11. Chrześcijaństwo też niejedno ma imię :) Jest sporo odmian chrześcijaństwa i też mają różny system wartości mimo tych samych korzeni. Najprostszy przykład - kult pracy u protestantów a pewien fatalizm kościołów wschodnich, gdzie próżno by szukać umiłowania ciężkiej pracy i skromnego życia :-)
      Drugi - chrześcijaństwo obrządkowe i duchowe, występujące w łonie samego katolicyzmu rzymskiego. W mom pojęciu religia jest jednym z większych hamulców samorozwoju - wynika z ograniczeń, które w momencie powstania sens jakowyś miały, ale teraz już jakby mniejszy :) Zakaz spożywania wieprzowiny w dobie lodówek nie ma już pierwotnego sensu, podobnie jak uznawanie lewej ręki za nieczystą (od czasów wynalezienia i upowszechnienia mydła i papieru toaletowego). Poza tym, chrześcijaństwo od pierwotnych założeń odeszło dość daleko - bo zasady zmieniali papieże i sobory. Kolejny przykład - już dopuszczono spożywanie mięsa w Wigilię, a za czasów Bolesława Chrobrego za jedzenie mięsa w zwykły piątek wybijano grzesznikowi zęby.

      PS. Nawracanie grzeszników i wiernych na moje poglądy też nie jest celem mojego życia. Każdy niech żyje jak chce, pod warunkiem, że w imię jakiejs ideologii lub religii ktoś nie próbuje mnie zmuszac do rzeczy na które nie mam ochoty.

      Usuń
    12. Nowy komentarz do posta "Amerykanizacja wykształcenia czyli.... „Czy Arabi..." dodany przez Nie Tylko Sekretarka:

      Myślę, że dobrze się składa, że w ramach religii występują różne nurty. Ludzie się od siebie znacznie różnią i nie każdy będzie (i powinien) być mistykiem. Jednym lepiej wychodzi urzeczywistnianie wiary przez pracę, innym przez inne aktywności. Myślę także, że to dość naturalne, że teologia jest wzbogacana doświadczeniem kolejnych pokoleń. Co do odejścia od założeń, to się nie wypowiem, bo nie wiem co masz na myśli. Poza tym teologiem, ani historykiem religii nie jestem, lepiej pytać specjalistów ;-) Ale tak na czuja powiem, że z tym mięsem, to pewnie rodzaj tradycji, czyli czegoś, co być może u źródła mogło mieć znaczenie religijne, ale ostatecznie bardziej zostało zapamiętane jako przykład, niż jako wzór. Na zakończenie wątku religijnego dodam jeszcze, że rozmowy na ten temat nie są łatwe (tak jak to zaznaczyłam w pierwszym komentarzu). Miałam okazję wysłuchiwać wykładów znawcy chrześcijaństwa (w jego odmianie katolickiej), który nie był osobą wierzącą (raczej był bardzo negatywnie nastawiony). Wywody swoje kończył zazwyczaj wymieniając liczne wątpliwości i pozorne sprzeczności. Ale ja w wielu przypadkach potrafiłabym je wyjaśnić, właśnie dlatego, że nie brak mi tego drugiego elementu (poza wiedzą), czyli osobistego doświadczenia i pogłębionej teologicznej refleksji. Pomogłabym mu w miarę własnych możliwości, ale nie byłam o to proszona, więc pan profesor dalej pewnie żyje z tymi znakami zapytania (znaczy się z wykrzyknikami ;-)

      P.S. Możemy zatem oboje być spokojni :-)


      Moja odpowiedź
      Mnie w religii przeszkadzają tylko fanatycy i ich podejście że tylko ich prawda jest słuszna i zbawienna. A czy ktoś wierzy w brodatego, starszego pana ze świecącym trójkątem nad głową, Dobre Mzimu czy Perkuna ma dla mnie nawet nie drugo-, a n-rzędne znaczenie. Jeżeli jest człowiekiem, z którym jestem wstanie znaleźć nić prorozumienia i nie zmusza mnie do wyznawania tych samych wyobrażeń czy nie wymusza na mnie ogarniczeń płynących z Jego a nie mojej wiary.

      Usuń
    13. Czy w to uwierzysz, czy nie, w czasie gdy z Tobą sobie dyskutowałam, ktoś usunął mój blog. Myślę, że nawet dobrze się stało... Nie spodziewałam się wcześniej, że taki blog jak mój, będzie na tyle "strategiczny", że trzeba go będzie usunąć, choć wcześniej miałam jakieś niewyjaśnione objawy dziwnego zainteresowania. To nawet rodzaj komplementu i chyba domyślam się od kogo :-) Nie będę komentować wpisów jako "Anonimowy", więc to mój ostatni komentarz. Jeśli jakiś będzie podpisany "przeze mnie" to znaczy, że to fałszywka. Nie założę też nowego bloga, bo pisanie już mnie coraz mniej pociągało. Dziwnie się wszystko skończyło, ale jakoś bez smutku. Pozdrawiam tymczasem :-)

      Tesia

      P.S.1. Twój blog będę czytać dalej :-)
      P.S.2. Pewnie już wczoraj ktoś majstrował przy moim blogu, dlatego znikały moje komentarze. Czy to oznacza, że moje konto poczty elektronicznej też jest "prześwietlone"?

      Usuń
    14. Mój blog też wczoraj zniknął, ale po wpisaniu kodu weryfikacyjnego pojawił się po kilku godzinach.
      Więcej informacji znajdziesz tutaj

      Usuń
    15. Teraz to już sama nie wiem, bo udało mi się przejść procedurę odzyskiwania i blog w tej chwili jest na miejscu. Zobaczę jutro co będzie. To się bloger nadziwi wiele w swoim krótkim życiu...

      Usuń
    16. Bo zacznę wietrzyć jakiś spisek... I to międzynarodowy.

      Usuń
    17. Myślę, że jest to spisek światowego...(w miejsce kropek wpisać jaka światowa organizacja spiskowa jest bliska Twemu sercu - spis takowych organizacji z załączniku D234).
      Po zniknięciu mojego bloga też podejrzewałem określone siły, które podobnie jak w przypadku zniknięcia parówek w "Misiu" niewątpliwie muszą być zaangażowane :P

      Usuń
  9. :-D Muszę w wolnej chwili się zorientować, która z organizacji wydaje mi się najbardziej odpowiednia, bo dotychczas ciemna jestem w tych sprawach. Jakbyś mi którąś mógł polecić, to czekam niecierpliwie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musisz mi sprecyzować, jakie masz poglądy polityczne, bo to moga być: Mędrcy Syjonu, masoni, Grupa Bilderberg, jezuici, New Age itd. Możliwości jest naprawde wiele :)

      Usuń
    2. I tu mi zabiłeś ćwieka. Bo jakie ja mam poglądy polityczne? Chyba takie trochę pedagogiczne. Żeby świat zorganizować tak, aby ludzie mogli się rozwijać nie szkodząc sobie nawzajem (zbyt wiele). Jak się nazywa taka opcja? Tylko nie mów, że "utopia" :-D

      P.S. Jeden z moich przodków wygłosił (bardzo) złotą myśl na temat polityki. Jest niecenzuralna, więc nie przytoczę, ale tę część rodzinnego dziedzictwa przyjęłam bez zastrzeżeń.

      Usuń
    3. Nie, jest to praktycznie dowolna religia monoteistyczna ale niestety tylko w swoich założeniach, czyli utopia :)

      PS. Może ja się bedę posiłkował cytatem z Dziadka, ale nie mojego tylko takiego "Ziukiem" zwanego:
      " - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
      - Bić k......... i złodziei, mości hrabio
      "

      Usuń
  10. Kiedyś, gdzieś przeczytałem definicję PRAWDY, która wywołała we mnie lawinę przemyśleń, które z kolei doprowadziły mnie do stwierdzenia, że tak naprawdę wiara w jedynego Boga jest niesamowicie logiczna.
    Owa definicja brzmi;
    "PRAWDA, to zgodność z rzeczywistością"
    A poniżej to, do czego doszedłem:
    1. Rzeczywistość jest jedna, bez względu na to, co kto sobie uroi na ten temat.
    2. Nie logicznym jest istnienie kilku rzeczywistości.
    3. Wszystko więc, co nazywa się PRAWDĄ o Bogu musi być zgodne z rzeczywistością.
    4. Nie może być wielu Bogów. Nie może być kilku PRAWD o jednym Bogu.
    5. Nie może być wielu dróg do jednego Boga.
    6. Bóg, jeśli jest, MUSI być omnipotentny.
    7. Co do tego MUSI (bo wielu to szokuje), to Boga wiele ogranicza - choćby prawa, które sam ustanowił. Boga ogranicza więc m.inn. jego miłość, sprawiedliwość, świętość, itp. Bóg nie może "wychylić się" poza siebie samego.

    Może to i nie miejsce na takie rozważania, ale to nie ja zacząłem. ;-)

    NIE TYLKO SEKRETARKA, mówi ci coś nick SYLKA?

    Adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy komentarz do posta "Amerykanizacja wykształcenia czyli.... „Czy Arabia Saudyjska jest w Unii Europejskiej ?" dodany przez Nie Tylko Sekretarka:

      Przypuszczam, że spełniło się skryte marzenie Pawła (a może i Oli), aby przekształcić blog w forum wymiany myśli religijnej j parareligijnej ;-) Ja też nie zaczynałam :-)

      Nie znam SYLKI, choć nie ukrywam, że wrzuciłam w wyszukiwarkę. Ale wciąż mi nic nie mówi. A co mówi Tobie?


      Moja odpowiedź
      Nie jestem zainteresowany blogami religijnymi z jednego powodu :D
      Podobnie jak nie mam zamiaru przekształcać tego bloga w blog polityczny.
      Wyszło samo z siebie, czyli kontekstu


      Usuń
    2. A ja nie wiem, jaki powód masz na myśli, skoro tylko jeden.

      Usuń
    3. Jeżeli uważnie czytałaś moje wypowiedzi, to powód ten znajdziesz bez problemu :D
      Wiem, że go znasz, ale chcesz mnie sprowokować do publicznej deklaracji na co nijak ochoty nie mam :D
      Ale jeżeli życzysz sobie potwierdzenia swoich domysłów w tej materii - odpowiem na priv :P

      Usuń
    4. Pamiętaj, że mój priv może być od jakiegoś czasu quasipirv...

      Usuń
    5. To w jakiś tajny/poufny sposób podasz mi priv nad którym w 100% sprwawujesz władzę, a pan PRISM i tak to sobie przeczyta :D

      Usuń
    6. To może gołębia pocztowego? A raczej bociana.

      Usuń
    7. A poza tym PRISM-a to ja się nie boję, bo niestrategiczna jestem.

      Usuń
    8. Bocian pocztowy - to brzmi interesująco :D
      Tylko one lecą "rejsowo" do Afryki, a nie do Azji :P

      Usuń
    9. No ale podobno masz kontakty z Egiptem.

      Usuń
    10. Z Tobą to nic nie wiadomo:) A to jakieś badania na ludziach blogujących przeprowadzasz, a to na biednych mundurowych sarkasz.
      To jest bardzo strategiczne i pan PRISM z urzędu obserwować Cię musi :)

      No mam, ale Egipt duży a bocian mały i jak tu wytropić tego z Tesiowym przesłaniem ?

      Usuń
    11. Ale jakie badania? No nie, ja mam już dość podły nastrój, a Ty albo chcesz mnie... no nawet to mi przez moją pacyfistyczną klawiaturę nie przejdzie, albo oczerniasz!

      Może i dałoby się jakiegoś wykorzystać, ale wymiana wiadomości następowałaby raz w roku dla każdego z nas. Nareszcie zdążyłabym przeczytać i sprawdzić swoje wypowiedzi przed wysłaniem.

      Usuń
    12. Sylka...., taki nick spotkałem dość dawno temu na jakimś forum, i bardzo podobnie prezentowała swoje przemyślenia, i mi się przypomniało.

      Adam

      Usuń
    13. Komentarz od Nie Tylko Sekretarka

      To nie ja, ale chętnie bym poznała. Miła jakaś...

      A masz swój blog? Bo dowiedziałabym się chętnie więcej o tych punktach, ale nie chcę nadużywać gościnności Oli i Pawła. Pod pierwszym punktem chyba bym się podpisała.


      Komentarz od nas

      Tesia i Adam
      Czujcie się jak u siebie :) Możecie swobodnie wymieniać poglądy tutaj.

      ps. Paweł bedzie za godzinę.

      Usuń
    14. Dzięki :-) No jeśli uda nam się uwinąć w godzinę... Potem wykasujemy ;-)

      Usuń
    15. Niczego nie musicie usuwać :)
      Paweł po prostu rozmawia przez telefon, więc się dorwałam do bloga :D

      Usuń
    16. Komentarz od Nie Tylko Sekretarka

      Ale gaduła... Godzinę? A można spytać, kiedy wybierasz się do kraju egzotycznego? I czy już strój galowy przygotowany?


      Odpowiedź od Ola
      To zależy jak szybko Pawła firma przygotuje dla mnie dokumenty.

      ps. Oj, Paweł potrafi sobie pogadać :D

      Usuń
    17. Nie wiem, czy mogę tak wypytywać, ale traktujesz to jako wyłącznie pozytywną zmianę, czy też widzisz jakieś niedogodności związane z nowym krajem (o upały, burze piaskowe i skorpiony nie pytam)? Bardzo mnie interesuje, czy myślisz, że jakoś ograniczy Cię specyficzne postrzeganie kobiet w tamtym kraju?

      Usuń
    18. Ja się bardzo szybko dostosowuję do otoczenia, więc nie powinnam mieć większych problemów z aklimatyzacją. Ograniczenia będą, ale taki jest urok KSA

      Usuń
    19. Które mogłyby uchodzić za najbardziej uciążliwe?

      Usuń
    20. Zakaz wychodzenia samej i problemy z fotografowaniem

      Usuń
    21. A jak załatwia się te wyjścia? Ma się na stałe osobę do towarzystwa, czy niestety cały czas siedzi się w domu?

      Ale się nie poddasz z tym fotografowaniem? W końcu z policją masz obycie :-)

      Usuń
  11. Tesia - Jak to jakie? O zagrożeniach, co to na młodego, ufnego blogera w złej sieci czychają. Nie wspone nawet, że myśl wyrażona w tamtym poście zakończona nie została.

    Czyli jednak porzućmy pomysł z bocianami, bo lekko niepraktyczny i sprbujemy jakis bardziej klasyczny system wprowadzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz? Miałam rację, że zagrożenia to nie fikcja.Co do zakończenia - muszę poczekać na rozwój wydarzeń, no i nie mogę teraz podpaść "jak mi blog miły".

      Paczka morska... Też zdążę się zastanowić :-)

      Usuń
    2. Zagrożenia należy znać i ograniczać ryzyko jego wystąpenia :) Hasło "jak mi blog miły" wprowadzam to swojego repertuaru odzywek - jest absolutnie genialne :)

      Usuń
    3. To dobrze, że w końcu coś niezjadliwego mi się powiedziało. Znaczy, że podły nastrój mija. Jak sądzę, w miłą pogawędkę ze mną już nie wierzysz, to może wpadnę w innym terminie?

      Usuń
    4. Ja zawsze w Ciebie wierzę i rozmowa ta jest mi miła nad wyraz. Albowiem jest w starym, dobrym stylu, od którego przez czas jakiś odstąpiłas z okazji Światowych Dni Dobroci Dla Parzystokopytnych :D

      Usuń
    5. No, ale osłabiony jesteś intelektualnie po wczorajszym wieczorku dla... smakoszy... Poza tym widziałeś co wskazuje licznik komentarzy? Jaką ja będę miała opinię?!

      Usuń
    6. Będziesz miał opinie osoby lubiącej ze mna polemizować :)
      A że osłabiony jestem, to oczekuje zrozumiałego dla prostego chłopaka z Bałut wyjaśnienia jak się zachodzi za pomocą mózgu i bociana :P

      Usuń
    7. Najpierw, musisz się upewnić, że w dobrej kondycji jest jedno i drugie. Co do bocianów, to jestem pewna...

      Usuń
    8. Czyli - z bocianem do weterynarza, z głowa do innego specjalisty. A jak jedno i drugie jest w zadawalającej kondycji to co dalej?

      Usuń
    9. Po powrocie od "innego specjalisty", to już ma się dość oleju w głowie, aby samemu wiedzieć o co chodzi!

      Usuń
    10. Myślisz, że jak bedzie u mnie z głową OK, to bedę swobodnie mógł rozmawiać z bocianami o zachodzeniu ?

      Usuń
    11. Myślę, że wtedy już nie odczujesz takiej potrzeby :-)

      Usuń
    12. Czyli reasumując - jedyną osobą, kótra odpiwie na to pytanie jest lekarz od problemów z głową ?
      To nie mogłaś tego od razu napisać ?

      Usuń
    13. Mundurowym, jak i niektórym innym osobnikom lepiej niczego nie narzucać. Najstosowniej jest, gdy sami wymyślą rozwiązanie trudnej sytuacji.

      Usuń
    14. Tylko mogą wybrać rozwiązania siłowe - i czy spodoba się to bocianom i innym ekologom ?

      Usuń
  12. Myślisz, że tą inteligentną pogawędką uda nam się uśpić czujność PRISM-a? Może się jeszcze postaramy, to i Nieznany się nad nami zacznie litować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że obu tych panów zafrapowała myśl ta i już spora część mocy obliczenowych zajęta jest rozwiązywaniem tego problemu

      Usuń
    2. Eee, chyba nic nie wyszło. Znowu kosmiczny panel blogerski mi nie działa :-( Blog aktualnie w stanie nieważkości...

      Usuń
    3. Czyli lata sobie w przestrzeni poza wymiarami ? Ciekawy jestem, co za "Nieznay" teraz się czepił Twojego bloga ? Jaks mroczna i tajemnicza postać z Twojej przeszłości ? Nikita ???

      Usuń
    4. Próżno i darmo... To Ty może pójdziesz po tego klina, a ja spać... Aaa, oglądasz "07 zgłoś się"? Jest na jedynce.

      Usuń
    5. OK, to śpij dobrze, a "07" i to pewnie niejedno zobaczę w najbliższy weekend :)

      Usuń
    6. Widzisz, bez szacunku zażartowaliśmy i mam! Sprawdź lepiej, czy u Ciebie działa. Z Nikitą żadną i żadnym przyjemności nie miałam. Tajemniczą postać, to jeszcze zniosę, ale mroczną, to już gorzej.

      Usuń
    7. Mnie póki co wszystko działa, czyli ja jak aż tak nie podpadłem :)

      Usuń
  13. W Gdansku mozna studiowac w j. angielskim medycyne :) Sama mam juz kilku znajomych z Arabii Saudyjskiej, ktorzy tu studiuja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Medycynę można studiować po angielsku na wielu polskich uczelniach, problem polega na tym, że moim Kolegom zależy na kierunkach biznesowych

      Usuń
    2. Jest jeszcze w Sopocie na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu Gdanskiego taki kierunek jak Miedzynarodowe Stosunki Gospodarcze spec. International Business - w calosci w jezyku angielskim ;)

      Usuń
    3. Dzięki - zaraz prześlę do chłopaków :)

      Usuń
    4. Tylko niestety nie wiem czy nie bedzie problemu z rekrutacja.. Polska to troszke zascianek jesli chodzi o studia i chlopacy moga miec problem z przyjeciem.. ;) Najpierw najlepiej zadzwonic na wydzial i zapytac czy jest w ogole mozliwosc przyjecia na studia osob, ktore nie maja polskiej matury. A uwierz mi, moze to byc problemowe dla tej uczelni.

      Usuń
    5. OK :)
      Ale to już sami muszą sobie załatwiać, niech się zderzą z rzeczywistością "pań z dziekanatu" :D

      Usuń
  14. Hahahah, oj jesli chodzi o UG to naprawde zderza sie z murem :D I szczerze mowiac watpie w znajomosc angielskiego przez panie z dziekanatu, ale niech probuja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - niech zobaczą, że wiedzy w Polsce za darmo się nie zdobywa :)
      A i trening komunikacyjny im nie zawadzi :)

      Usuń
    2. Korzystajac z wlasnych doswiadczen, bo akurat studiuje na tej uczelni, moge powiedziec, ze porozumienie w jezyku polskim graniczy w ogole z cudem :D gdyby chlopakom udalo sie jakos to zalatwic i tu dostac, to dobrze, bo chyba o taki kierunek Ci chodzilo :) wiec zycze powodzenia i zawsze moge tez teraz pomoc bedac na miejscu i znajac troszke zawila akademicka administracje :)

      Usuń
    3. Dzięki serdeczne, czekam na odpowiedź z ich strony :) Jeżeli utrzymają chęć studiowania w Polsce po tym, jak ich nie chcieli na tych uczelniach, które były najbardziej interesujące - dam znać :)

      Usuń
    4. Ps.
      Napisz mi tylko jak się z Tobą skontaktowac, gdyby zaistniała taka potrzeba

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych