9/04/2013

Bank czyli jak można mnie zdrowo wkurzyć

Jakieś dwa miesiące temu dostałem SMS-a z PKO BP że zalegam ze spłatą jakiegoś kredytu.
Mały problem – nie mam nawet konta w tym banku, więc trudno, żebym miał w nim kredyt.

Uznałem sprawę za błąd w połączeniu i temat olałem.
Ale jakiś czas później dzwoni do mnie ktoś z działu windykacji i pyta o jakąś panią Pipścińską i pana Pipścińskiego.
To grzecznie odpowiadam, że nie znam, no bo nie znam. Nazwisko pierwszy raz w życiu słyszę.
A pan windykator, że taki im podali telefon kontaktowy przy zakładaniu konta czy kredycie – już nie pamiętam.
Ale co mnie to obchodzi ???
Poprosiłem o usunięcie mojego numeru telefonu i...  tyle.
Na co pan, stwierdził, że to ja gdzieś muszę dzwonić czy wysyłać maila.
Taki ch... jak „Batorego” komin.
Nie mój cyrk, nie moje małpy, to jest problem banku, a nie mój i nic z tym nie mam  zamiaru robić.
Nie będę się tłumaczył przed kimś, że ktoś użył mojego numeru telefonu, a pracownicy banku nie byli łaskawi tego zweryfikować.
Nie jestem stroną w tej sprawie.
Pan odpowiedział, że umieści tą informację w systemie i się rozłączył.
Myślicie że to koniec ?
Oczywiście, że nie.
Telefony się powtarzają, ja znowu tłumaczę i znowu słyszę że ja coś muszę (sic!) zrobić.
No k..... – nic nie muszę.
To bank musi usunąć mój numer ze swojej bazy danych.
I tak w koło Macieju.
Bank twierdzi, że nie może usunąć mojego numery z bazy, „bo oni mają procedury” 

Mnie z kolei nie obchodzą ich procedury, bo nie jestem ich klientem
To niech zmienią procedury, bo według tych „procedur” ktoś ten szacowny bank wali w rogi aż miło.
Kusi mnie, żeby zdobyć prywatna komórkę do tego „geniusza” od procedur,  wziąć w jakimś innym banku kredyt i go nie spłacać (bo w swoim to by „procedura była do obejścia dla takiego kolesia) i niech do niego dzwonią.
Może się wtedy ogarnie.
Na razie jestem cierpliwy, ale jeszcze kilka razy do mnie zadzwonią, a ja odbiorę w Saudi, to im wyślę rachunek i zgłoszę do Prokuratury doniesienie o nękanie.
Żeby nie było niedomówień – ja nie mam żadnych pretensji do ludzi, którzy do mnie dzwonią – taką mają parszywą robotę.
Ale do tego „megamózga”, który jest autorem tego wiekopomnego dzieła czyli genialnej „procedury” mam pretensje i to wielkie.
Podpowiadam, bo sam kilka procedur w życiu popełniłem – istnieje coś takiego jak „rewizja” procedury, bądź jej przegląd jak kto woli, i można ją zmienić, skoro ta jest do dupy.
Nie dość, że nie przynosi spodziewanego efektu, to jeszcze odstrasza potencjalnych klientów.
Dlaczego ? Bo banki pożyczają pieniądze klientów, a nie swoje.
I jeżeli tak dbają o ich bezpieczeństwo, to ja z takim bankiem nie chcę mieć nic wspólnego.


Źródło

17 komentarzy:

  1. Ja mam analogiczną sytuację dot.mojego adresu. Wynajmujący (jakieś 4 lata temu) moje mieszkanie podał adres tegoż mieszkania jako adres korespondencyjny biorąc kredyt w banku. Wynajmujący się wyprowadził, kredytu nie płaci. Skutek? Bank wysyła do mnie stosy korespondencji na tamten adres. Mogę sobie dzwonić (pisać też) do woli i zgłaszać, że ta osoba już tam nie mieszka, że to mój lokal, którego jestem jedynym właścicielem. Na mój wniosek adres nie zostanie usunięty bo nie jestem stroną umowy. Adres może zmienić tylko kredytobiorca. Ale ... kredytobiorca tego adresu nie zmieni bo nie ma w tym interesu, przecież unika banku skoro nie płaci. Błędne koło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do mieszkania - mieliśmy taki numer w Dębicy :) Wynajęliśmy po kimś mieszkanie, kogo właścicel, dusza człowiek z litości zameldował. Bractwo się wyniosło, nie zapłaciwszy za kilka miesięcy ani czynszu, ani za wynajem. Już w pierwszym tygodniu poznaliśmy: dzielnicowego, komornika, kolejnych kilku policjantów i diabli wiedzą kogo jeszcze

      Usuń
  2. ale to ludzie takie rzeczy robią, żeby kręcić i nie płacić? ja to się nie nadaję na przestępcę - nie wpadłabym na takie coś XD

    eh biurokracja, procedury - jak grochem o ścianę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie jest metoda typu "nakryję się kołdrą to mnie nie znajdą". Kupili coś na raty, pobrali kredyty i się "zniknęli" :) Ale jak ich namierzą to będzie bieda.

      Usuń
  3. Znam to :) zazwyczaj tak jest po "odziedziczeniu" tel po kimś. Niestety nie wygra się z tymi ...(epitet) ludźmi w banku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że ten numer to ja mam od 1999 roku :) Wygra lub nie wygra - od dwóch dni nie dzwonią :)

      Usuń
  4. Tak to jest jeżeli chodzi o Polskę. Niewiele da się logicznie, prosto załatwić i wytłumaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepsze jest dla mnie to, że oni próbują mnie zmusić do tego, żebym coś zrobił - typu wysyłał maile czy dzwonił. To jest paranoja - zapytałem Pana który dzwonił, czy jakby to jego numer telefonu ktoś podał, to też by sie angażował, ale nie odpowiedział, bo rozmowa jest nagrywana

      Usuń
    2. Wiesz co, najgorsze jest to, że w Polsce takie coś, takie standardy zachowania, takie durnoty są normalne.
      Ja od jakiegoś czasu mieszkam w Austrii i nie twierdze, że tu jest wspaniale, cudownie etc, ale żyje się dużo łatwiej niż w Polsce, nie ma takich absurdów, żeby nie powiedzieć debilizmów.
      Ale mam teściów Greków i hmmm....pociesze cię:D w Grecji jest jeszcze gorzej niż u nas w Polsce. Co nie znaczy broń Boże, że mamy równać poziom w Polsce w dół.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Tutaj też w bankach cuda nieliche dziać się potrafią :) Ale to znam z opowieści, także póki nie mam własnych doświadczeń. Ale słuchając relacji doświadczonych "Zatokowców" to wolę tego nie sprawdzać

      Usuń
  5. A nie masz w telefonie opcji blokady danego numeru? Ja w komórce cos takiego mam jak "add number to reject list" i wtedy mogą sobie do mnie dzwonić 4 razy w parapet 2 razy w drzwi ;) nawet nie wyświetla mi się ze ktoś dzwonił. W każdej chwili mogę "odblokować" taki numer :) Mam Samsunga Avila, model już stary w dobie obecnych smartfonow - poszukaj w swoim telefonie moze coś takiego masz. Ewentualnie inaczej: możesz napisać do swojego operatora komórkowego o blokadę numeru, gdyż osoba która wydzwania nęka Cie. Operator ma prawo to zrobić na Twoj wniosek, a wtedy sajonara !!! :)

    MadameWu - i ja się nie nadaje bo rowniez nie wpadłabym na to....heheh

    piękniejeszyc - możesz zabrać taki list na swoja pocztę i zgłosić, ze adresat nie mieszka pod tym adresem i prosisz by poczta nie naprzynosi więcej tych listów. Myśmy tak mieli jak kiedyś moja siostra cioteczna się zameldowała u nas w domu. Po wymeldowaniu nie zmieniła adresu i z kolei dostawała listy od ubezpieczyciela auta chyba od Warty. Wiec poszliśmy z tym na pocztę i się skończyło. Warta dostawała zwroty z tytułu "adresat nie mieszka pod podanym adresem".
    Mozesz zrobić to samo :) Wtedy tenże bank będzie dostawał zwroty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, z pocztą to jest dobry pomysł. Spróbuję w ten sposób. Bo do samego banku indywidualnie odsyłałam, zaznaczając z tyłu na kopercie, bo była taka opcja, że nie zamieszkuje. Nie pomogło... Ale faktycznie może jak przyjdzie z instytucji czyli poczty to coś się ruszy tzn. uspokoi :)

      Usuń
    2. Muszę poprosić Olę żeby mi to sprawdziła. wielkie dzięki za radę (cmok, cmok)

      Usuń
    3. Mam nadzieje, ze moje pomysly zadziałaja dajcie znac czy sie udalo :)

      Usuń
    4. Się wie, że zameldujemy wykonanie zadania :)

      Usuń
  6. Znalazlem pewna niescislosc. Nie musisz miec konta w banku zeby wziasc w nim kredyt. Wiele kredytow jest udzielanych przez banki (hipoteczny, na zakup samochodu, itd.) bez obowiazku posiadania w nim konta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już prostuję nieścisłość. Nie ma w tym banku: konta, kredytu hipotecznego, pożyczki hipotecznej, kredytu gotówkowego, na samochód czy inne dobra, lokat, ubezpieczeń, polis inwestycyjnych, derywatów i innych produktów bankowych ani konta maklerskiego. Nie oglądam również programów Szymona Majewskiego. Mam nadzieję, że wszelkie wątpliwości rozwiałem

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych