9/26/2013

Saudyzacja ale od innej strony czyli co sądzą o tym sami Saudyjczycy

Temat się pojawił tak naprawdę z niczego.
Ot tak po prostu – od słowa do słowa doszło do wymiany poglądów na ten temat.
Było dla mnie dużym zaskoczeniem, co zdaniem Saudyjczyków jest głównym powodem niechęci, z jaką podchodzą do tematu saudyzacji właściciele firm prywatnych.
Otóż żaden szanujący się Saudyjczyk nie pracuje "u kogoś"  tylko  "z kimś".
Nie ma w tym przypadku znaczenia, że jeden jest Prezesem czy Bardzo Ważnym Managerem, a drugi zwykłym „fizycznym
Bo „fizyczny” nie czuje żadnego respektu przed przełożonym i z uporem maniaka będzie mu klarował swoje racje - nie ważne – pytany czy nie.
Najgorsze, jeśli trafi się jakiś kliniczny idiota pochodzący z ważnej i wpływowej rodziny.
Jeśli w swoim pojęciu zostanie „źle potraktowany” bo np. popędzony do roboty, to zadzwoni i poskarży się seniorowi rodu.
A ten, mimo wiedzy, że jego krewniak jest skończonym idiotą i półdebilem w jednym, będzie musiał…..  bronić honoru rodu dzwoniąc lub nawiedzając osobą własną pracodawcę swojego podopiecznego.
A właściciel firmy, zamiast wysłać gościa do wszystkich diabłów razem z niewydarzonym podwładnym, jeżeli będzie z mniej znaczącego rodu będzie musiał wysłuchać gorzkich uwag i niemalże obiecać poprawę.
Dlatego to tak niechętnie są zatrudniani Saudyjczycy na niższe pozycje i niespecjalnie są zmuszani do pracy.
Jedyna nadzieja w młodszym pokoleniu, które uczyło się lub pracowało za granicą i rozumie różnicę pomiędzy poszczególnymi szczeblami w hierarchii firmy.
Jest to duży problem, bo mało który  Saudyjczyk  zrozumie, że „zjebka” którą dostał nie dotyczy jego jako człowieka, nie narusza jego honoru czy dobrego imienia  tylko wynika z tego, że spieprzył robotę.
Riyad



42 komentarze:

  1. Klik dobry:)
    Interesująca relacja pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Skąd ja to znam? Czy nie z PRL? Wprawdzie nie senior rodu wpływał na dyrektora, czy innego kierownika, ale znajomy "senior", a nawet "junior" z odpowiednią legitymacją. Najlepiej było mieć takiego w rodzinie, wtedy żaden dyrektor pociotkowi "ważnego" nie podskoczył. Mógł nie tylko partaczyć robotę, ale nawet nic nie robić.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie trochę tak wygląda :) Ale są i dobre przejawy. Mam kolegę ,dość wysoko postawionego w holdingu, który swojemu synowi załatwił pracę w ARAMCO. I na tym poprzestał :) Młody sobie musi radzić sam. A tutaj, ze względu na pozycję ojca miałby duuużo lżej. Tam "plecy" to się zaczynają od arystokracji, a mój kolega doń nie należy więc synkowi pomóc nie może :D

      Usuń
  2. Dobry tekst! Ichciejszej kultury nigdy nie zrozumiem. Może to po prostu przepaść...zbyt wielka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego ? To podobnie jak u nas - PSL dzielnie trzyma się tych samych reguł :) Spróbuj się dostać na jakieś lukratywne stanowisko w czymkolwiek, co jest powiązane, choćby luźno z żywnością :)

      Usuń
    2. O PSL to mi nic nie mów
      Oni wejdą w koalicję z każdym kto im zapewni stołki
      PSL to dla mnie skrót Pielęgnuj Swoich Ludzi lub Pomagaj Swoim Ludziom
      Marek.

      Usuń
    3. Cytat z Waldemara Pawlaka: Zapytany jakiś czas temu o to, kto wygra najbliższe wybory odpowiedział "Jak to kto ? Nasz koalicjant" :D

      Usuń
  3. Po części to nawet zabawne. Nie są stworzeni do tak prozaicznej rzeczy jak praca, do tego ciężka, fizyczna. Nepotyzm rules, widzę, że chyba nigdy nie wyginie - zawsze, w jakimś zakątku świata, będzie miał się świetnie :)

    Jedno mnie zastanawia... Jeśli fizyczniak jest z ważnego, wpływowego rodu i skoro sam fakt pociotkowości jest tak istotny, czemu (mimo lenistwa i być może braku kwalifikacji delikwenta) nie wpychają takich na "ważne" stanowiska? Rozumiem, że dana firma jest prywatna, ale to trochę jak własnoręczne montowanie na siebie bacika - zatrudnij, a problemy będziesz miał jak w banku. Bo piszesz, że niechętnie, ale jednak zatrudniają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z fizycznym i to był przykład żeby uwypuklić problem. Tak naprawdę to dotyczy głównie niższych stanowisk biurowych. Nawet jak koleś siedzi i gra w "Angy Birda" cały dzień jest nie do ruszenia :) Ale musi mieć robotę, bo saudyzacja polega na aktywizacji zawodowej Saudyjczyków. Każda firma ma dział d/s saudyzacji. Musi być zatrudniona określona ilość Saudi w stosunku do expatów. Nie ma Saudi - nie ma wiz dla przyjezdnych

      Usuń
    2. Czy expaci nie powinni przypadkiem co miesiąc odpalać jakiejś drobnej prowizji Saudyjczykom, dzięki którym mają robotę? Czy Ty w ogóle już namierzyłeś "swojego"? ;-))

      T.T.

      Usuń
    3. Nie znam tego obyczaju, a pracuję w czysto saudyjskiej firmie.
      Przy moich "papierach", a firmowych pensjach, to pewnie ta prowizja jest opłacana "awansem" z różnicy między moją realną rynkową wartością a otrzymywanym wynagrodzeniem. Ale to dopiero pierwsze 8 miesięcy. Jak pobędę do końca pierwszego roku kontraktu, to będą musieli tę "prowizję" zmniejszyć bo jak nie to poszukam "nowych panów" :)

      Usuń
    4. Aaa, to powodzenia :-)

      T.T.

      Usuń
    5. Dzięki - :)
      Tu nie Polska i o robotę jakoś dziwnie łatwiej :)
      Tylko przenosiny pomiędzy firmami to lepsza jazda :(

      Usuń
    6. Łatwiej dla obu płci?

      T.T.

      Usuń
    7. Zdecydowanie :) Szczególnie dla Saudyjek.
      Teraz pracuje bardzo dużo kobiet, np. w "Danube" (takie wielkie delikatesy) już praktycznie wszystkie kasy są obsługiwane przez panie.
      To jeszcze kilka lat temu było absolutnie nie do pomyślenia.

      Usuń
    8. Te to mają dobrze ;-) Nowoczesna kasa to jest to!!!

      T.T.

      Usuń
    9. T.T. - 10lat temu to byłoby niemożliwe. Dlatego o tym napisałem. Fakt, nie słyszałem jeszcze o żadnej Pani Prezes czy Pani Dyrektor, ale nie założyłbym się, że do końca mojego pobytu w KSA taka osoba się nie pojawi.

      Usuń
    10. Dokładnie o tym (wszystkim co teraz napisałeś) pomyślałam :-)

      T.T.

      Usuń
    11. A czy Saudyjka mogła by lub może zostać szefową mężczyzny czy raczej musiała by raczej zająć niższą gałąź w hierarchii
      Marek

      Usuń
    12. T.T. - fajnie jest spotkać osobę tak inteligentną. Bo wiadomo, że za najmąrzdrzejszych uznajemy tych, którzy się z nami zgadzają i myślą tak jak my :)

      Marek - u mnie w firmie są kobiety mające wyższe stanowiska niż faceci, ale podlegają im kobiety w zespołach. Ciekawie to jest jak dochodzi do sporu pomiędzy supervisorem niższego szczebla - facetem, a kobietą supervisorem wyższgo szczebla. Ale łagodzą to managerowie. Albo oburzony ojciec, brat lub mąż pokrzywdzonej w sporze :D

      Usuń
    13. Hmmm... ;-)

      T.T.

      Usuń
  4. W końcu się okazało, że jednak nie dzieli nas tak wielka przepaść kulturowa, jak to można było wnioskować z wcześniejszych wpisów.

    T.T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nepotyzm nie ma narodowości i kręgu kulturowego :)
      On jest - i tyle :)

      Usuń
  5. Jasne. U nas jest rok 2013 a u nich 1435 to jakies niecale 600 lat, pestka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałem powyżej, jak pisali inni - to nie ma znaczenia. To jest, było i prawdopodobnie będzie niezależnie od przyjętego kalendarza.

      Usuń
  6. Saudyjczycy byli pod bardzo dużym parasolem ochronnym teraz to się kończy.
    Ale jakby do mnie przyszedł jegomość z pretensją że dlaczego podniosłem głos to bym go jeszcze mocniej zbeształ.
    Dodałbym że głupota to najwyrazniej u nich rodzinne i on też na idiotę wygląda
    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To byś sobie narobił problemów, że lepiej o tym nie myśleć. Tutaj jeszcze niedawno"państwo" było pojęciem dość abstrakcyjnym. Liczyła się i liczy rodzina, ród, klan czy jak tego nie nazwać. Tutaj rodziny są wielopokolenoiwe i wielodzietne i trzymają się naprawdę razem. Interresy rodzinne to znakomita większość prywatnego sektora, jeżeli nie cały.
      Opieprzysz gości i przesrasz sobie np. w jakims bardzo ważnym urzędzie, bo tam pracuje: wujek, stryjek i mąż starszej siostry tego buca :)

      Usuń
    2. Anonimowy:
      wiesz, za taka odzywke w normalnej firmie w USA - tj. za podniesienie na kogos glosu i nazwanie idiota - dostalbys co najmniej nagane od HR albo swojego managera.

      To chyba tylko w Polsce takie zwyczaje panuja, ze pracodawca/szef nie szanuje podwladnych.
      Nie wyobrazam sobie, zeby szef w pracy do mnie sie tak odezwal - a pracuje poza Polska juz kilkanascie lat.

      NATOMIAST.
      Zupelnie inna rzecza jest, jesli ktos nie przyjmuje polecen szefa, ignoruje je, bierze krytyke swojej pracy osobiscie. Z takim kims pracowac sie nie da.

      Usuń
    3. O tym nie pomyslałem
      Jakbym ja czegoś potrzebował w jakims urzędzie to by pewnie nabierało mocy urzędowych przez długi czas
      Albo co gorsza była by drobiazgowa kontrola przy której myszkowanie naszego NIK-u to pikuś

      Usuń
    4. Futrzaku ja dobrze przyjmuje krytykę nie jestem mściwy nikogo nie olewam jestem zgodnym człowiekiem
      Marek

      Usuń
    5. Futrzaku - w USA może i tak - dużo prawników :) Nie wiem, bo nie byłem. Ale w ich filiach za granicami to już różnie bywa. To wiem, bo akurat pracowałem :)
      Futrzaku luby - Twój "futrzakocentyzm" jest OK, ale nie mierz wszystkiech swoja miarą. Świat jest nieco bardziej skomplikowany :P

      Anonimowy - tutaj panuje zasada - obowiązująca na całym Bliskim Wschodzie. Sprawy urzędowe trwają albo 5 minut, albo 5 lat :)

      Marek - podejrzewam, że nasz ulubiony Futrzak tutaj albo by przeszedł przyspieszony kurs innych form zarządzania, albo by skończył na oddziale dla Napoleonów, Prezesów Ważnych partii politycznych lub Elvisów :)

      Usuń
    6. @Pawel:
      w filiach moze roznie bywac, tak slyszalam to tez od innych ludzi. I owszem, pracowalam z takimi, ktorzy odnosili sie do wspolpracowniko/podwladnych chamsko. Dlugo zwykle nie popracowali. Oczywiscie, ze to co piszę odnosi sie do nieco wiekszych firm, bo wiadomo, jesli (nawet w USA) ktos pracuje w jakims malym rodzinnym biznesie i wlasciciel go zrowna z ziemia wyzywajac od kretynow, to pewnie moze sobie gume strzelic :)
      Co ciekawe, w Argentynie tez nie jest przyjete traktowanie w ten sposob ludzi/pracownikow. Owszem, jakiemus imigrantowi z Peru czy Boliwii, co pracuje w kuchni na zmywaku pewnie bedzie mozna nawrzucac. Ale sproboj podniesc glos chociazby na Argentynczyka, ktory pracuje jako kelner, w jakims urzedzie czy jako sprzedawca. Ludzie wokol od razu cie z bledu wyprowadza :)


      Jesli chodzi o bliski wschod: coz, bylam (jako turysta) i nigdy w zyciu dobrowolnie bym tam nie wyemigrowala/pracowala. To nie jest obszar kulturowy dla mnie, tym bardziej, ze jestem kobieta.
      Na mozg mi jeszcze nie padlo :)

      A szacunku do ludzi w pracy nauczylam sie w USA :) Bylo to niesamowicie ozywcze po ukladach w Polsce, gdzie szef klepiacy mnie po tylku/obmacujacy uwazal to za swietny dowcip :( tudziez wyzywanie pracownikow przy wszystkich od idiotow i kretynow. Nigdzie poza Polska sie z czyms takim nie spotkalam.

      Usuń
    7. Takie podejście jak opisujesz w Argentynie to nie w Polsce, niestety :(
      Jakiś dziwny kompleks każe mam łykać każdy jankeski absurd jak prawdę objawioną. Znam opinię jednego amerykańskiego dyrektora generalnego wielkiej fabryki w Polsce kupionej przez Wielkiego Brata. Powiedział, że w innych krajach ludzie się wspierają przeciwko pewnym posunięciom dobrym dla udziałowców, ale podłym dla pracowników. A w Polsce jeden drugiego sprzeda za miskę ryżu. To nas dymają tak, jak sobie na to pozwalamy. Godność udaje się odzyskać dopiero na emigracji, gdzie patrzą na wiedzę i kwalifikacje. W Polsce- najlepiej mają BMW - bierni, mierni ale wierni, spijający z ust zagranicznego managera (często przygłupa za nieudolność zsyłanego na "białe niedźwiedzie") każdą dowolną bzdurę. Znam kobiety pracujące na Bliskim Wschodzie, które bardzo to sobie chwalą. Ale nie każdy ma ochotę podejmować takie wyzwanie i na szczęście nie każdy musi.

      Usuń
  7. Czyli mentalnosc klanowa w najczystrzej postaci. No, w ten sposob to zapewnione jest, ze nikt sie niczego w pracy nie nauczy. Nic dziwnego, ze na jakimkolwiek sensownym stanowisku wymagajacym jakies odpowiedzialnosci/wiedzy/umiejetnosci sa zatrudniani ekspaci.

    Coz, historia pokazuje, ze struktura klanowa jest poteznym hamulcem jakiegokolwiek rozwoju. Dopiero kiedy Europa otrzasnela sie z feudalizmu, cokolwiek drgnelo do przodu. Przed nimi jeszcze dluuuuuga droga...przy czym jesli skoncza im sie pieniazki z ropy, a spoleczenstwo nie zdazy sie do tego czasu zmienic, to znowu wroca do poziomu dzikich koczownikow pustynnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maz rację w 80% :) Mentalność klanowa, ale i młodzi studiujący za granicą. Przykład mojego kolegi - owszem, załatwił synowi robotę, ale tam, gdzie jego możliwości się na tym kończą. Coraz więcej Saudi ma wyższe wykształcenie, uczelni przybywa, dobrych wykładowców również. Wielkokrotnie juz pisałem, że budowanych jest kilkadziesiąt nowych uczelni i rozbudowywane stare. Pieniądze z ropy sa reinwestowane. Powoli dojrzewają do transportu publicznego- budują 5 linii metra w Rijadzie. Zaczynają się bacznie przyglądać możliwościom płynacym z energetyki solarnej. A czego jak czego, ale dwóch rzeczy tu nie brakuje - piasku i słońca praktycznie przez okrągły rok.
      Tutejsi władcy mają świadomość zmian i je wspierają naprawdę mocno. To, co było nie do pomyślenie 10 lat temu teraz jest faktem (np. praca kobiet). Myślę, że w przeciwieństwie do wielu innych państw mających ropę mają jakoś sensowną wizję przyszłości.

      Usuń
    2. Paweł kiedyś czytałem o Saudyjczykach studiujących w Olsztynie medycyny
      Jak mu zwracano uwagę że źle załóżył opatrunek to koleś strzelał focha i wychodził z sali
      Marek

      Usuń
    3. To jest podstawowy problem z Saudi - on nie potraktuje tego jako uwagę zwróconą na konkretny błąd w konkretnej sytuacji, tylko poczuje się poniżony i to publicznie. Jak na razie jeszcze nie ma lekarstwa na ta przypadłość, ale jest pewna jutrzenka nadziei - wykładowcy poza KSA mają to serdecznie gdzieś. I spora część z nich porzuca fochy i odnosi się do siebie z nieco większym dystansem. Sam mam dwóch Saudi w zespole i jak coś spieprzą to ich bezpośredni przełożeni ( w tym wielki pakistański góral) "jadą czasami aż się pierze sypie. A chłopaki zamiast się obruszać i pyskowac - buzie w ciup i wyrażają skruchę i chęć poprawy. Miałem też dwóch innych, ale już ich nie ma. Nie tylko u mnie - w firmie również.

      Usuń
    4. Ok, maja wizje - pytanie tylko, czy wlasciwa, oraz czy zdążą. Ale przynajmniej cos robia, prawda. Drugi taki kraj zatokowy to UAE - chociaz tez nie do konca, bo Abu Dhabi owszem, Dubaj tez, ale w Sharjah (czy jak to tam sie uhm pisze...) tojuz bida pod reke z tradycja tanczy czastuszki...

      Tak, podroze i ksztalcenie za granica baaaardzo pomagaja :)

      Usuń
    5. Futrzaku - myślę, że dynastia, która z niczego zrobiła całkiem nowoczesne "coś" i to w krótkim czasie da radę. Tutaj myśli się w innych perspektywach czasowych - dynastycznych, a nie do następnych wyborów. Mimo konserwatyzmu i przywiązania do religii KSA rozwija się w niesamowitym tempie, przy okazji westernizując. Także, jeżeli zapada decyzja to jest konsekwentnie realizowana. Myślę, że jeszcze władcy saudyjscy niejednokrotnie nas zaskoczą.

      Usuń
  8. Brzmi to co najmniej baaardzo nieprofesjonalnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale z tym, jest jak z chińskim "chłytem makertingowym" - "ale działa" :D

      Usuń
  9. O Jezu! Jakbym miał wyjechać gdzieś za pracą po za kraj do głowy by mi nie przyszło, aby obrać tamten kierunek (piachy). Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś mi powiedział ze 2 lata temu, że tu wyląduje to bym się popukał w głowę i kazał Ci zmiezrzyć temperaturę :D
      Ale życie pisze dziwne scenariusze, przy których brazylijskie telenowele są wiarygodne :D Także się nie zarzekaj, bo się zdziwisz (tak jak np. ja) :)

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych