Wielokrotnie opisywałem Wam fotoradary w „atrapach” samochodów, ale sam jestem wzrokowcem i bez fotki nijak bym sobie nie był w stanie wyobrazić, jak takie „cudo” wygląda.
Dodatkowym utrudnieniem jest to, że Toyota Fortuner nie występuje na rynku europejskim.
A kilka dni temu doświadczyłem po raz kolejny że coś, czego jestem niemalże pewien nie wygląda tak, jakim jest w rzeczywistości.
No bo trudno jest uwierzyć, że „coś” co przeważnie ma podniesioną maskę, całą tylną szybę wypełnioną „aparaturą pomiarową”, pozostałe szyby wykonane z „ledwo przeźroczystego" pleksiglasu, z mocno zdekompletowanymi lusterkami, jest czymś więcej niż tylko atrapą nadającą się do transportu jedynie na lawecie.
Ale po raz kolejny nie doceniłem Saudyjczyków.
Wracam z Al-Hasa i klasyka gatunku - wszyscy zwalniają i mrugają „awariami”
Czyli ani chybi - albo „dzwon” albo fotoradar.
Ale gdzie jest to cholerstwo?
Tu mnie wbiło w glebę.
Ano… samodzielnie się porusza po poboczu, a kierowca ma wystawioną głowę poza samochód, bo przez „szybę” to g..... widać.
Ale jak to opisać po raz kolejny nie mając foty???
To nie pisałem, licząc na cud.
I cud się ziścił.
Odbieram pocztę, a tam mail od Marka – „…mam dla Ciebie fotkę tego fotoradaru na kółkach, może Ci się przyda….”
Także dzięki Markowi możecie w końcu zobaczyć ten przejaw geniuszu lokalnych odpowiedników „Vincenta”
Marek – wielkie dzięki :)
Dodatkowym utrudnieniem jest to, że Toyota Fortuner nie występuje na rynku europejskim.
A kilka dni temu doświadczyłem po raz kolejny że coś, czego jestem niemalże pewien nie wygląda tak, jakim jest w rzeczywistości.
No bo trudno jest uwierzyć, że „coś” co przeważnie ma podniesioną maskę, całą tylną szybę wypełnioną „aparaturą pomiarową”, pozostałe szyby wykonane z „ledwo przeźroczystego" pleksiglasu, z mocno zdekompletowanymi lusterkami, jest czymś więcej niż tylko atrapą nadającą się do transportu jedynie na lawecie.
Ale po raz kolejny nie doceniłem Saudyjczyków.
Wracam z Al-Hasa i klasyka gatunku - wszyscy zwalniają i mrugają „awariami”
Czyli ani chybi - albo „dzwon” albo fotoradar.
Ale gdzie jest to cholerstwo?
Tu mnie wbiło w glebę.
Ano… samodzielnie się porusza po poboczu, a kierowca ma wystawioną głowę poza samochód, bo przez „szybę” to g..... widać.
Ale jak to opisać po raz kolejny nie mając foty???
To nie pisałem, licząc na cud.
I cud się ziścił.
Odbieram pocztę, a tam mail od Marka – „…mam dla Ciebie fotkę tego fotoradaru na kółkach, może Ci się przyda….”
Także dzięki Markowi możecie w końcu zobaczyć ten przejaw geniuszu lokalnych odpowiedników „Vincenta”
Marek – wielkie dzięki :)
Ciekawe czy na drogi wprowadza również wersje pedało-wykrywacza. Pierwsza łapanka na lotniskach, kolejna na drogach krajowych.
OdpowiedzUsuńZałożę się ze wykryją u nie jednego ukrytego pedała(-lice). Takiego głęboko uśpionego w podświadomości.
E (k....r)
Kangur, czyżbyś się czegoś obawiał czy po prostu chcesz odkryć swoje "prawdziwe ja" ? :D
Usuńmoże wykryją pedałowacza a może krantz-a. Nie wiem co gorsze :)
UsuńE (k....r)
To może zgłoś się do Kuwejtu jako ochotnik do badań :P
UsuńCiekawe, ciekawe. ;o Ludzie już nie mają lepszych pomysłów. ;D Zapraszam.
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekaw tej kuwejckiej "metody badawczej" Okazuje się, że na świcie nie tylko "Helowy Antonii' dostarcza teorii naukowych :D
Usuń