Skończyły mi się wszelkiego typu wody toaletowe, których używa się tutaj w kolosalnych ilościach ze względu na temperatury i częstotliwość kąpieli.
Pojechaliśmy więc z Hossamem na khobarski souq, na którym jest zdecydowanie taniej niż w mallach, co jest zrozumiałe samo przez się.
Udało nam się po wizytach w kilkunastu sklepach dokonać transakcji dość korzystnej – znowu mam zapas na kilka miesięcy ;)
Ale Hossam zapragnął jeszcze kupić zegarek.
Souq tutejszy, jak już kiedyś pisałem, wygląda mocno inaczej, niż to, co pod tym pojęciem nam się zazwyczaj wizualizuje.
Tu nie ma straganów, przekrzykujących się sprzedawców warzyw, owoców, wschodnich pachnideł, złota i innych wyrobów, jakie tylko możecie sobie wymarzyć.
Tutaj są to po prostu „ulice tematyczne” z klimatyzowanymi sklepami.
To po zakończeniu zakupów na „Ulicy Perfumowej" pomknęliśmy na „Ulicę Zegarkową”
Gust niestety mamy różny, bo Hossamowi podobają się raczej takie przedmioty jak srokom :)
Muszą być duże, błyszczące i aż się skrzyć od „diamentów” czy innych cyrkonii i kryształów.
I tak chodzimy od sklepiku do sklepiku, aż dochodzimy do małej budki (takiej jak u nas sprzedają lody czy pamiątki typu „wszystko po 5 złotych”)
A sprzedawca oferuje nam …. Rolexa, a właściwie dużo modeli Rolexa :D
Patrzę na gościa jak na wariata i mu mówię, że za takie „Rolexy” to w Europie można iść do więzienia i to na dłużej.
To z kolei On patrzy na mnie jak na ostatniego idiotę i stwierdza:
- No przecież to nie jest szwajcarski Rolex, to o co chodzi ?
- no właśnie o to, że nie jest szwajcarski - odpowiadam grzecznie.
Teraz to już obaj - i Hossamem i Pan Sprzedawca - patrzą na mnie jakbym się z choinki urwał.
- to jest „Rolex” trzeciej kategorii, bo jest produkowany gdzieś tam w Indiach - mówi Sprzedawca
- To jaki jest „drugiej kategorii ?” – grzecznie pytam.
- Ano taki, co jest produkowany z „oryginalnych części” w Chinach - Sprzedawca na to
To mnie powaliło na kolana.
Odchodzimy, a Hossam mnie pyta, dlaczego gościa straszę, przecież jeszcze się nie zaczęliśmy targować, bo gość ceny nie podał.
Ręce mi opadły.
Tłumaczę Hossamowi jak chłop krowie na rowie, że ja gościa nie straszyłem, tylko prawdę mówiłem.
„Ale jak to ? Tak zamknąć do więzienia ? Za co ? No przecież to widać, że to Rolex trzeciej kategorii” - stwierdza Hossam.
Próbuję tak tłumaczyć, próbuję inaczej, ale do Hossama to nie trafia.
W końcu mnie oświeciło i mówię:
„Hossam, a jak Ty pójdziesz do sklepu i będziesz chciał zapłacić amerykańskimi dolarami "trzeciej kategorii" to co Ci zrobią ?”
Hossam się zamyślił, ale po dłuższej chwili stwierdził, że to nie to samo i zmienił temat, bo doszedł do wniosku, że z wariatem ciężko się dyskutuje :)
Pojechaliśmy więc z Hossamem na khobarski souq, na którym jest zdecydowanie taniej niż w mallach, co jest zrozumiałe samo przez się.
Udało nam się po wizytach w kilkunastu sklepach dokonać transakcji dość korzystnej – znowu mam zapas na kilka miesięcy ;)
Ale Hossam zapragnął jeszcze kupić zegarek.
Souq tutejszy, jak już kiedyś pisałem, wygląda mocno inaczej, niż to, co pod tym pojęciem nam się zazwyczaj wizualizuje.
Tu nie ma straganów, przekrzykujących się sprzedawców warzyw, owoców, wschodnich pachnideł, złota i innych wyrobów, jakie tylko możecie sobie wymarzyć.
Tutaj są to po prostu „ulice tematyczne” z klimatyzowanymi sklepami.
To po zakończeniu zakupów na „Ulicy Perfumowej" pomknęliśmy na „Ulicę Zegarkową”
Gust niestety mamy różny, bo Hossamowi podobają się raczej takie przedmioty jak srokom :)
Muszą być duże, błyszczące i aż się skrzyć od „diamentów” czy innych cyrkonii i kryształów.
I tak chodzimy od sklepiku do sklepiku, aż dochodzimy do małej budki (takiej jak u nas sprzedają lody czy pamiątki typu „wszystko po 5 złotych”)
A sprzedawca oferuje nam …. Rolexa, a właściwie dużo modeli Rolexa :D
Patrzę na gościa jak na wariata i mu mówię, że za takie „Rolexy” to w Europie można iść do więzienia i to na dłużej.
To z kolei On patrzy na mnie jak na ostatniego idiotę i stwierdza:
- No przecież to nie jest szwajcarski Rolex, to o co chodzi ?
- no właśnie o to, że nie jest szwajcarski - odpowiadam grzecznie.
Teraz to już obaj - i Hossamem i Pan Sprzedawca - patrzą na mnie jakbym się z choinki urwał.
- to jest „Rolex” trzeciej kategorii, bo jest produkowany gdzieś tam w Indiach - mówi Sprzedawca
- To jaki jest „drugiej kategorii ?” – grzecznie pytam.
- Ano taki, co jest produkowany z „oryginalnych części” w Chinach - Sprzedawca na to
To mnie powaliło na kolana.
Odchodzimy, a Hossam mnie pyta, dlaczego gościa straszę, przecież jeszcze się nie zaczęliśmy targować, bo gość ceny nie podał.
Ręce mi opadły.
Tłumaczę Hossamowi jak chłop krowie na rowie, że ja gościa nie straszyłem, tylko prawdę mówiłem.
„Ale jak to ? Tak zamknąć do więzienia ? Za co ? No przecież to widać, że to Rolex trzeciej kategorii” - stwierdza Hossam.
Próbuję tak tłumaczyć, próbuję inaczej, ale do Hossama to nie trafia.
W końcu mnie oświeciło i mówię:
„Hossam, a jak Ty pójdziesz do sklepu i będziesz chciał zapłacić amerykańskimi dolarami "trzeciej kategorii" to co Ci zrobią ?”
Hossam się zamyślił, ale po dłuższej chwili stwierdził, że to nie to samo i zmienił temat, bo doszedł do wniosku, że z wariatem ciężko się dyskutuje :)
Souq Al-Badu (Jeddah) |
Bardzo podobnie wygląda bazar główny w Stambule tzw "Kapalıçarşı" (zmakniety bazar) tudzież zwany grandbaazarem :)
OdpowiedzUsuńDla porównania: http://tr.3-apples.com/wp-content/uploads/2013/08/kapalicarsi.jpg oraz http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5c/Grand_Bazaar_Istanbul_2007_004.jpg
Z lotu ptaka: http://www.resimler.tv/data/media/93/kapali-carsi.jpg
Pozdr., Ingalill
Fantastyczne :) Ale u nas to wygląda inaczej, jak w Jeddah - tu są po prostu uliczki w śródmieściu. I każda z nich ma swoją" specjalizację" :)
UsuńJeśli o mnie chodzi nie lubię bazarów wolę markety
OdpowiedzUsuńZ tymi Rolexami w KSA to jak w Polsce z kebabem lub chińską zupą :)
Marek
Marek - Nigdy w życiu :) W Polsce kupisz kebaba od Turka czy Syryjczyka, chińskie zupy "z Radomia" też są produkowane przez chińską lub wietnamską firmę. A tu na suku Szwjacara z "Rolexami" nie spotkasz :D Ja wolę klimat rynków czy bazarów. Tak mi z dzieciństwa zostało, bo uwielbiałem chodzić na zakupy na Bałucki Rynek :)
UsuńDoskonale pamiętam swoje targowanie w Egipcie. Można powiedzieć, że również targował się ze mną wariat ;)
OdpowiedzUsuńTo nie widziałaś mnie w akcji w Petrze :) Ola uciekła. Ale to Ona Ci lepiej opisze całą sytuację :)
UsuńZapas wody toaletowej na kilka miesięcy... a ile to butelek mniej więcej tak z ciekawości? Podoba mi się określenie kategorii Rolexa i zapewne innych marek. Hehhh co za podejście...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Są to dwie butelki 90 ml. Bossa "Soul" i po jednej Bossa "Night bottled" i " Chrome" Azzaro po 100 ml.
UsuńMyślę, że spora część produktów ma tu taką kategoryzację
Są na tym świecie rzeczy, jakie nie śniły się filozofom ;)))
OdpowiedzUsuńW niektórych wypadkach to i fizjologom się nie śniło :)
UsuńCzy woda kolońska jest w KSA też "bezalkoholowa" ?
OdpowiedzUsuńNie - są to normalne perfumy na bazie alko. Ale nie widziałem zbyt wielu smakoszy. Właściwie to nie widziałem żadnego :)
UsuńTe "dolary amerykańskie trzeciej kategorii" rozbawiły mnie do łez :)
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość. Ale pomysł na te dolary to mnie naszedł w ostatniej chwili, jak już nic nie trafiało do przekonania
UsuńBardzo ciekawe podejscie do tego typu rzeczy jest w Chinach (z wiadomych względów). Nikt nie mówi tam o podróbkach czy imitacjach. Na pytanie czy dany wyrób jest prawdziwy odpowiadają, że to nie tania podrobka ale prawdziwa kopia (genuine copy) (!!).
OdpowiedzUsuńSlawek
W Chinach to jest możliwe z jednej przyczyny. Często-gęsto są to wyroby z oryginalnych części składane przez tych samych ludzi w tych samych fabrykach jeno... "po godzinach urzędowania"
UsuńPodobnie jest z ciuchami w Egipcie czy na Sri Lance. Są to w 100% zgodne z oryginałem produkty, tylko wykonane w ramach "własnej działalności gospodarczej" :) Dawno temu w Polsce można było kupić koszule znanych marek po rozsądnej cenie, bo były u nasz szyte na zamówienia - tak jak teraz w Azji.
W gruncie rzeczy Hossam ma bardzo zdrowe i normalne podejscie do tematu.
OdpowiedzUsuńIMHO to w EU i USA zostalo ono wypaczone ochrona marki posunieta do absurdu.
Patent na jakies konkretne rozwiazanie technologiczne to jedno - ale patent na uzywanie znaczka takiego czy sr* kiego jest absurdem.
Kazdy wie, ze te zegarki to nie sa oryginalne rolexy, nikt nic nie udaje, wiadomo ze sa one gorsze i tyle. A ze maja literki "rolex" i za to wsadzac do wiezienia? Nie taki Hossam glupi jakby sie europejskim prawnikom wydawalo :)
Albo wezmy inny przyklad: taka koszulka szyta w Indiach czy Bangladeszu i majaca metke "Calvin Clain". Czym sie rozni od innej, takiej samej koszulki, ktora jest dokladnie autentyczna tylko nie ma tej metki? No niczym.
Niemniej, dzieki zbójeckim regulacjom prawnym i durnocie ludzkiej (czyt. show off brand name) ta koszulka z metka bedzie 3 razy drozsza w USA czy GB czy innej Francji.
Uwazam, ze czasami warto sie zastanowic nad czyms, co bierzemy za oczywistosc. Bardzo wiele ludzi dalo sobie oficjalna propaganda wyprac mozg i twierdza uparcie, ze to sprawiedliwe jest.
Oczywiście - bo wypracowanie marki np.BMW, Bentley czy Harley-Davidson jest zupełnie darmowe i producenci tych pojazdów byliby po prostu zachwyceni, gdyby firma kowalsko-blacharsko-mechaniczna "Wujek Ziutek & synowie" wypuszczała swoje produkty klepane w stodole jako BMW czy Jaguary :)
UsuńInną kwestią jest przymykanie oczu na taka sytuację poza Europą i Ameryką Płn.(nie wiem jak jest u Ciebie) a ściganie nabywców takich podróbek (nie producentów tylko właśnie nabywców) w krajach UE czy USA lub Kanady. Jakbym musiał być ekspertem potrafiącym odróżnić np. oryginalne buty Adidasa od podróbek.
Marka pierwotnie sluzyla do tego, zeby powiedziec klientowi, ze produkt ma okreslona jakosc, zrobiony przez tego-i-tego, z takich a nie innych surowcow i ma parametry, jakie ma. Dopoki produkty opatrzone jakas marka byly rzeczywiscie lepsze od konkurencji, NIE BYLO OCHRONY PRAWNEJ SAMEJ MARKI. Bo nie bylo takiej potrzeby. Problem sie zaczal, kiedy "oryginaly" nie odroznialy sie absolutnie niczym na korzysc od "podrobek". Latwiejsze od innowacyjnosci i jakosci okazaly sie... sprawne psychologicznej manipulacje za pomoca marketingu i reklam z jednej strony, a wykupywaniem sobie sprzyjajacych regulacji prawnych w rzadzie z drugiej - po to tylko, zeby utrzymac zupelnie absurdalne ceny.
UsuńKazdy kraj, ktory dzis mieni sie byc rozwinietym, gdy wkraczal na droge budowania wlansego przemyslu kradl na potege cudza technologie i ja kopiowal. Tak, Szwajcaria tez - kopiowali rozwiazania niemieckie w dziedzinie chemii i elektryki, mechaniki - od brytow (a zwlaszcza zaj* patenty Siemensa...oraz medyczne).
Oczywiscie, jak juz sie ktores panstwo dorobi, to wtedy uruchamia cala wielka machine propagandy, prawna i szantazu gospodarczego, byle inne panstwa nie powtorzyly ich sukcesu.
Dziwie sie, ze tego nie zauwazyles.
W Argentynie miejscowych "podrobek" jest cale mnostwo - z tym, ze otwarcie maja np. takie crocsy nazwe "ulamula industria argentina" i wygladaja CIUT inaczej.
Ale to jest legalne - Argentyna NIE JEST STRONA miedzynarodowych konwencji o patentach (jest nimi 90 panstw, z tych duzych i cos znaczacych, ktore nie sa, to Iran, Argentyna i Tajwan; jak ktos chce, zeby jego patent w Argentynie byl przestrzegany, musi tutaj zlozyc wniosek w urzedzie patentowym Argentyny i go zarejestrowac)
Nie zdziwilabym sie, gdyby wkrotce orędownikiem IP i branding staly sie Chiny....
To dlaczego, jak podejrzewam używasz "markowych" komputrerów, telefonów i innych dóbr tego typu ? Masz wybór - kup podróbkę lub produkt "niszowy" Co do ochrony technologii i kradzieży wcześniej - nie mam danych, to się nie będę mądrzył. Tylko powiedz mi dlaczego korzystają w Argentynie z cudzych pomysłów a jedyne na co ich stać to ciut je zmienić zamiast samemu włożyć odrobinę wysiłku intelektualnego, żeby zrobić coś oryginalnego"ulamula industria argentina". Dziwię, się że tego nie zauważyłaś. Chińczycy faktycznie moga się zorientować, bo już mają dwie marki - Lenovo i Huawei które coś na rynku znaczą jako marka własna a nie podróbka Della czy Nokii. Czyli oni dorobili się jakiejś marki własnej :)
UsuńTo się nazywa zaradność :)
OdpowiedzUsuńI jaka oszczędność :)
UsuńArabowie maja ta dziwna sklonnosc do show offu - i jezeli stac ich na orginaly to super, ale jezeli nie to zadawalaja sie orginalami trzeciej kategorii, ktore dla niewprawnego oka moga byc malo rozpoznawalne, wazne ze jest lans.
OdpowiedzUsuńTeż to zauważyłem :) Koleżanka opowiadała mi o swojej rozmowie z właściecielem salonu z "Rolexami" właśnie w Kairze. Tam nie potraktujesz takiego zegarka jako lokaty kapitału - nikt go nie kupi za jego cenę, bo woli oryginał trzeciej kategorii. A jak tani i się zepsuje, to "Rolex" idzie do śmieci i za 50-60 funtów egipskich masz nowy model :)
UsuńW Polsce na niektórych targowiskach też takie rolexy trzeciej kategorii kupisz ;-P
OdpowiedzUsuńPewnie tak :) Ale ja osobiście wolę mieć zegarek w komórce, niż się lansować "Rolexem" za 200 PLN. Ale każdemu w/g potrzeb.
UsuńBo jak spróbujesz zaistnieć dzięki temu w środwisku ludzi, którzy mają prawdziwe "Rolexy" to się szybko skończysz i staniesz się pośmiewiskiem. Za moich młodych lat byli kolesie, co wkładali do pudełka po pewexowskich "Marlboro" - "Stołeczne" - cóż też można, jeżeli ktoś w ten sposób się musi dowartościować.
Ha! Ciekawy blog. Hm, Rolex trzeciej kategorii.W Wietnamie też naoglądałem się takich Rolexów i ciuchów od Armaniego. Tam też sobie z tego nic nie robią.
OdpowiedzUsuńCiuch od Armaniego to akurat moga być "drugiej kategorii", bo pewnie tam są szyte te za kilkaset $ za sztukę.
Usuń