3/14/2014

Walka o dokumenty wizowe zakończona sukcesem

Z mojej strony wysiłek miał być nieduży – ot, załatwienie kilku papierków i wizyta w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Tylko w Saudi wszystkie kwestie urzędowe urastają do rangi wyzwania, mimo, że część rzeczy załatwia się elektronicznie.
Ale bez wizyty u Osoby Urzędowej obyć się absolutnie nie może, a kolejki – spektakularne.
Mimo wszystko poszło nad wyraz sprawnie i sympatycznie.
Pan z Okienka - uśmiechnięty, miły i pomocny.
Sama procedura rejestracji – to sprawdzenie, czy są wszystkie niezbędnie papierki, sprawdzenie poprawności wniosku szybki skan kodu kreskowego i po robocie.
Byłem raz, myślałem że to już, ale..…  nie zapisałem numeru wniosku i nie miałem jak tego śledzić na stronie oraz wysłać do Oli.
To pojechałem ponownie, a tutaj jeszcze ze dwa razy tyle ludzi co poprzednio.
Dogadać się z ochroną nie sposób, bo ja po arabsku tyle samo umiem, co ochrona po angielsku.
Całe szczęście, ze dowódca warty wojskowej miał nieco większy zasób słownictwa, ale i tak mnie odesłał do kolejki.
Wykonałem szybki telefon do Husseina jak to objeść, bo stać dwie godziny to mi się absolutnie nie chce, a muszę akurat to załatwic sam, bo ani mi się śni dać Iqamę Husseinowi, bo mi przepadnie na kilka dni.
Nie ze złej woli, tylko facet jest tak dowalony robota i,,,.. fuchami, że się nie wyrabia :D
Mówi, żeby „od tyłu sklepu" spróbować.
To OK, idę.
Ale znowu -  żołnierzyk po angielsku ni w ząb  :)
Całe szczęście, że życzliwy żołnierzyk, bo zapytał siedzących za bramką Saudi, czy któryś językiem angielskim włada.
Objawiło się dwóch miłych gości i zaczęli pytać, co mi potrzeba.
Wyłuszczyłem mój problem, a Oni kazali żołnierzykowi mnie wpuścić.
Oddałem metalowe przedmioty i wszedłem.
Ale tylko do poczekalni, bo dalej kolejna warta wpuścić nawet „do kapitana, służbowo” nie chciała.
To się moi opiekunowie zeźlili i powiedzieli, że jak tak, to oni sami wejdą i to dla mnie załatwią, a niech tylko który spróbuje utrudniać to oni znają ich przełożonych i zaraz zadzwonią, że utrudniają ludziom życie i będzie im przykro, że są tacy nieużyci służbiści  :)
Żaden myślący człowiek nie chce ściągać na siebie uwagi przełożonych, więc w te pędy wpuścili moich dobroczyńców do strefy zakazanej dla mnie.
Panowie popatrzyli z uznaniem na żołnierską mądrość i na kilka minut zniknęli.
Po powrocie dali mi niezbędny numer i powiedzieli, że wszystko będzie gotowe na dzisiaj, bo tak się nie powinno gości traktować, co powiedzieli osobie mającej wpływ na wydanie dokumentu.
Nie wiem, kim byli ci Panowie, ale po dwóch godzinach już wszystko jest gotowe :)


25 komentarzy:

  1. Co kraj to inny obyczaj....
    Chociaż czyż u nas nie jest podobnie, tylko bardziej ludzkim językiem mówią :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Pawła chyba najważniejsze jest to , że jego żona wreszcie przyjedzie :)

      Usuń
    2. Jasna - często to tutaj urzędnicy bardziej ludzkim językiem przemawiają. Spotkałem tylko jednego nadętego urzędasa. Reszta była miła i uśmiechnięta, co u nas nie jest normą, niestety :(

      ps. Zgłosisz się wreszcie po nagrodę ? :P

      Ania - trafiłaś w sedno. Jako znany "miłośnik" wszelkiego typu urzędowych formularzy i wizyt w urzędach było to dla mnie naprawdę duże wyzwanie :)

      Usuń
    3. Wow, ale ja to jestem śpiąca królewna, jak można coś takiego przegapić :-)))
      Cieszę się bardzo...:-)))

      Usuń
  2. Trochę zazdroszczę Oli takiego wyjazdu :) niech będzie niezwykły w pozytywnym sensie :) Iwona W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - to, że Ola chce tu przyechać wynika z olinego snobizmu :D Bo mało kto ma w paszporcie wizę saudyjską :D

      Usuń
    2. No i niech dziewczyna się cieszy i korzysta z takich snobistycznych możliwości ( myślałam, że może napiszesz, że mało która kobieta ma takiego męża ;) ) co by mnie nie zdziwiło bo to tyż prowda .

      Usuń
    3. Tego nie pisałem, bo to się się samo przez się rozumie :P
      A na poważnie to mało która żona się w takie miejsca wybiera. Wolą otrzymywać przelewy i być w domach

      Usuń
    4. Ja bardzo chętnie bym dołączyła do mojego męża, ale niestety posiadając dziatwę nie jest to już takie proste: miejsca w szkole, opłaty z tym związane, Wcale nie przeraża mnie ten kraj wręcz przeciwnie. Wolałabym to po stokroć niż siedzieć w Polsce i otrzymywać przelewy od męża , którego nie ma z nami w domu. Więc krótko, zazdroszczę trochę Oli.
      Ilona

      Usuń
    5. A to zależy od kontraktu. Tutaj jest sporo ludzi z dziećmi i mają zapewniony dodatek edukacyjny. Dzięki temu posługują się kilkoma językami i nawiązują znajomości które mogą im zaprocentowac w przyszłości. Zobacz,czy Wy nie macie takiej możliwości. No chyba, że Szacowny Małzonek ma single lub bachelor status :(

      Usuń
  3. Gratulacje ! Pewnie się cieszysz jak głupi co? Ola pewnie też. Ja bym się cieszyła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To można się spodziewać mniej złośliwości w komentarzach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego ? To takie przyjemne jest. Przybycie Małzonki Mej Aleksandry nie bedzie miało wpływu na moje złośliwostki, obiecuję :P

      Usuń
    2. Wprost potworny z Ciebie Wielbłąd!!! :-D

      Usuń
    3. Prawda :) W całej krasie i okazałości :)

      Usuń
  5. mam niedyskretne pytanie, czy w tym królestwie uprawiają jakieś sporty? będę wdzięczna niezmiernie jak cos nadmienisz przy okazji :) pozdrowienia z Podhala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiscie ze uprawiaja. Jednym z nich jest rzucanie kamieniem w szatana a innym publiczne obcinanie glow. Oba sporty niestety to nie dyscypliny olimpijskie :(
      Ecot

      Usuń
    2. Gwiezdna - już odpisałem do Ecota, ale z narciarstwem jest tutaj pewien kłopot, hej :)

      Ecot - poza tym - piłka nożna, koszykówka, krykiet, biegi, siłownia, jazda na rowerach (ale w niewielu miejscach) a nawet golf

      Usuń
  6. Teraz tylko przepisową kieckę Oli wysłać pocztą, co by się mogła skromnie w samolocie przebrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana- kiecka to zgodnie z zaleceniemi Joli się szyje w Polsce z jedwabiu :)

      Usuń
    2. Polska krawcowa legalną abajkę uszyje? Obhaftuje brzegi? Taką, że Muttawa się nie przyczepi? :) Z resztą co się dziwię - kiedyś swojej zleciła sukienkę wczesny renesans włoski i dała radę.
      Mogłabym Oli pożyczyć swoją, ale jest w kolorze fuksjo-różowo-czerwonym (nie potrafię określić), czyli nielegalnym w Saudi :(

      Usuń
    3. Z ta legalnością czy nielegalnościa kolorów to się połapac trudno. Bo na przykład służbowe abaje w Danube są czarne z dużym dodatkiem fioletu. Widziałem dziewczynę - Arabkę w ogóle bez abaji tylko w marynarce, nikabie i spodniach koloru ecru. Maja byc bez ozdób ? 80 % ma jakies ozdoby - czyli "bez poł litra nie razbieriosz" :D
      [14:19:57] Pawel Wolny: jesteś?

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych