Wyszło całkiem spoko, choć pierwszy raz rzuciliśmy się na "kanoniczny" przepis z Bolonii.
Oczywiście, wprowadziłem swoje modyfikacje, cześć wymuszonych (bo powinienem dodać wina) cześć z własnej, nieprzymuszonej woli.
Według jedzących i mnie samego naprawdę dobre spaghetti z wołowiny.
Wołek mięciutki, tylko jakiś smak wyszedł odmienny, ale pewnie dlatego, że w sosie znalazły się marchewki i seler.
Otóż jest to prawda, ale nie cala.......
Okazuje się, że z wołowiną pewnie byłoby wszystko OK, gdyby..... to była wołowina.
A nie była - zrobiłem spaghetti bolognese z...... jagnięciny.
Zorientowaliśmy się, że to nie wołowina dwa dni później, kiedy Ola zaczęła robić kotlety mielone i sprawdziła co było napisane na opakowaniu z mięsem, bo coś ten smak kotletów też jakiś taki ciut inny
Ciekawostką było to, ze przy obiedzie Mariusz - nasz nowy narybek w Saudi opowiadał, jak to nieświadomie zamiast selera rzepę gotował i dodawał do ryby po grecku budząc zachwyt PT Konsumentów.
Cóż, nie on jeden cosik potrafi namieszać w przepisie :-)
Oczywiście, wprowadziłem swoje modyfikacje, cześć wymuszonych (bo powinienem dodać wina) cześć z własnej, nieprzymuszonej woli.
Według jedzących i mnie samego naprawdę dobre spaghetti z wołowiny.
Wołek mięciutki, tylko jakiś smak wyszedł odmienny, ale pewnie dlatego, że w sosie znalazły się marchewki i seler.
Otóż jest to prawda, ale nie cala.......
Okazuje się, że z wołowiną pewnie byłoby wszystko OK, gdyby..... to była wołowina.
A nie była - zrobiłem spaghetti bolognese z...... jagnięciny.
Zorientowaliśmy się, że to nie wołowina dwa dni później, kiedy Ola zaczęła robić kotlety mielone i sprawdziła co było napisane na opakowaniu z mięsem, bo coś ten smak kotletów też jakiś taki ciut inny
Ciekawostką było to, ze przy obiedzie Mariusz - nasz nowy narybek w Saudi opowiadał, jak to nieświadomie zamiast selera rzepę gotował i dodawał do ryby po grecku budząc zachwyt PT Konsumentów.
Cóż, nie on jeden cosik potrafi namieszać w przepisie :-)
źródło |
W moim kanonie na sos boloński zawsze jest starta marchew i seler naciowy, marchew znika, ale dodaje słodyczy pomidorom, a seler? No wiadomo, jak to seler :)
OdpowiedzUsuńMarchew tak, selera naciowego nie próbowałem. Lekko dosładzam, żeby smak zbalansować
UsuńHa, ha, ha! A ja na początku pobytu w Korei dodałem do zupy zamiast pietruszki - korzeń żeńszenia. Potem się okazało, że w Korei jest rzeczą niemożliwa kupienie korzenia pietruszki (naciowa można dostać). Zupa była dobra.
OdpowiedzUsuńEcot- czyli "wyciąg z korzenia zen-szenia" poprawia smak zup i nie tylko :-D
UsuńJa się wstrzymam od komentarza na ten temat, bo mnie już bokiem to spaghetti wychodzi, w przenośni i dosłownie....:))
OdpowiedzUsuńDomyślam się, ze i pizza jakoś Twojego entuzjazmu nie wzbudza, nawet ta z prawdziwą parmeńską szynką i parmezanem :-D
UsuńDobrze się domyślasz:) Nigdy zresztą nie byłam zwolenniczką pizzy,ale jeśli już brałam była nią Lucyfero lub Diavolo jak ktoś woli- z pikantnym salame. Teraz odkryłam nowość- pizza z bresaolą, rucolą i serem bufala i maleńkimi pomidorkami -pyszności:)
UsuńU mnie spagetti musi byćzawsze na urodziny syna. Często gęsto robię je też dla siostrzeńców - studentów. Czasami eksperymnetuję, ale wiem że i tak zjędzą je w każdej ilości. Moja śp.babcia wspaniale gotowała i zdarzało sie jej robić dziwne rzeczy z różnych powodów, pozornie nie do zjedzenia. Ludziska nieświadomi co jest, pałaszowali wszystko, zachwalając przy tym babciną kuchnię. Mimo wszystko smacznego życzę. Pozdro! Jola z Mazowsza
OdpowiedzUsuńJola - bo student to takie zwierzę, ze zje wszystko zwłaszcza jak za darmo, żeby więcej kasy na piwo zostało :-D Coś tam jeszcze pamiętam ze studenckich czasów:-D
UsuńEksperymenty kulinarne są dobre, a jak się ma do tego stado wiecznie głodnych studentów,a wiadomo,ze głód jest doskonalą przyprawą.
Az kucharzowi serce rośnie, jak pałaszują ze smakiem, nawet jak coś nie wyjdzie, tak jak powinno :-D
Hahahaha, dobre :)
OdpowiedzUsuńNa ktoras Wielkanoc zamiast mojego zwyklego pasztetu wieprzowo-wolowo-drobiowego zamyslilam cielecy. W sklepie jakowejs pomrocznosci jasnej musialam dostac podczas zakupu miesa, ale jeszcze sie nie zorientowalam. Kiedy dzieci pytaly czemu mieso w czasie gotowania dziwnie pachnie, nadal nie wiedzialam osocho. Dopiero pierwszy - wypluty - kes i wszystko bylo jasne. Zamiast cieleciny - normalnie w UK dosc trudno dostepnej i bardzo drogiej - kupilam mlodego barana czyli jagniecine...
Caly pasztet poszedl w p... no nie dalo sie zmusic, nie dalo.
Kizia
Pasztet jagnięcy- OK, zakonotowano, ze to nie jest dobry pomysł. No chyba, ze znowu nastąpi jakaś "nieoczekiwana zmiana miejsc" jagnięciny na półkę z wołkiem :-D
Usuń