Pewien zaprzyjaźniony Kangur pośród swoich rozmaitych teorii,
z którymi się w znakomitej większości nie zgadzam ma jedną, którą stosuję w
swoim własnym życiu.
Otóż należy być w permanentnym procesie rekrutacyjnym.
Nieważne, czy obecna robota Ci odpowiada i wszystko jest OK,
pieniądze dobre, płacone w terminie itd.
Nieważne, bo może przyjść dzień, kiedy padnie decyzja o
"optymalizacji kosztów" lub ktoś Cię vqrvi do białości, coś mu
odpowiesz i już widmo bezrobocia w oczy zajrzy.
Dodatkowymi korzyściami jest niewychodzenie z wprawy w
prowadzeniu tego typu rozmów oraz wiedza na temat swojej aktualnej ceny
rynkowej, co pomaga przy deliberacjach z samym sobą czy iść po podwyżkę do
Bossa czy siedzieć cicho :-D
Dlatego moje CV jest obecne i aktualizowane przez Szacowną
Małżonkę Mą Aleksandrę na wszystkich liczących się portalach rekrutacyjnych i
branżowych.
Konsekwencje takich działań są różnorakie.
Od scamu, poprzez oferty zupełnie od czapy, które wyglądają
jak SOS rekrutera, który musi zgromadzić odpowiednią ilość CV dla
klienta.
Czasami traktują Cię jako "zapchajdziurę" i
wysyłają ofertę z prośbą o wysłanie CV najpóźniej tego samego dnia, a najlepiej
jak natychmiast.
Specjalizują się w tym polskie oddziały zachodnich
firm headhunterskich, bo jak coś zawalą np. w Anglii to wysyłają do Polski, żeby ci coś
zrobili.
Kiedyś na takie propozycje "na zapalenie płuc"
odpowiadałem, ale od jakiegoś czasu olewam je równo, tak jak ci którzy je
wysyłają olewali mnie, jak już dostali, to co chcieli.
Ale wczoraj trafiła mi się niezmiernie ambitna sztuka.
Propozycja fajna, nie powiem, ale dziewczę chyba zostało wyszkolone, żeby badać odporność kandydata na stres wywołany rozmową z osobą,
która wydaje się być połączeniem osobnika sprawnego inaczej intelektualnie i posiadającego
zaawansowanego Alzhaimera z radzieckim celnikiem.
Raz w życiu spotkałem tak upierdliwego pogranicznika jak ta
laska :-D
Te same pytania po kilka razy, powroty do zadanych pytań w
połowie odpowiedzi na kolejne, oczekiwania, że będę pamiętał daty DZIENNE sprzed
kilku lat kiedy się w jakiejś firmie zatrudniałem bądź zwalniałem.
A już wytłumaczenie zawiłości mojego wykształcenia zajęło mi
dobre 20 min.
W dwóch osobnych turach po 20 min.
Całość wczorajszej rozmowy to godzina z minutami.
Z zapowiedzią powtórki w dniu dzisiejszym.
Po rozmowie dostaję maila ze szczegółami oferty.
W wymaganiach znalazłem wymóg znajomości arabskiego na
poziomie średnio zaawansowanym.
Więc w odpowiedzi na Jej maila pytam, czy jest to warunek konieczny.
Bo jeśli tak, to szkoda jej i mojego czasu.
Ale w drugim załączniku rano znalazłem, że jeśli kandydat
będzie bardzo dobry, to ten arabski sobie można odpuścić.
OK, to czekam na telefon.
Dzwoni i zaczyna właśnie od mojego pytania.
OK, powiedziałem jej, że już wiem, doczytałem w drugim
załączniku.
Gadamy - wracamy do pytania o..... wykształcenie.
Noż qrva mać - ile razy można bić pianę na ten sam temat.
Jakby to było na Skypie to bym jej to
narysował na kartce, przyłożył do kamery, może wtedy by dotarło :-(
Później...... daty po raz kolejny, kiedy zacząłem pracować w jednej z
poprzednich firm.
Ja pierdzielę, to było jakieś 6-7 lat temu.
Co ja "Rain man" jestem żeby takie pierdoły
pamiętać ???
Datę ślubu mam wygrawerowaną na obrączce, żebym nie
zapomniał, ale nie notuję którego dnia i o której godzinie poszedłem pierwszy
raz do pracy kilka lat temu.
Nic, to jedziemy dalej.
Pytania jakieś bardziej normalne.
I nagle dziewczę pyta..... "a jak z twoją znajomością arabskiego ?"
Miałem ochotę odpowiedzieć, że podobnie jak z Jej
rozumieniem mówionego angielskiego.
Po godzinie dostaję maila, gdzie jeszcze raz mam odpowiedzieć na
połowę z tych pytań, które z uporem maniaka zadawała mi przez dwie godzinne
sesje telefoniczne.
Mało - dostałem jeszcze linka do formularza, który
obowiązkowo muszę wypełnić.
Domyślacie się jakie tam znalazłem pytania.
Qrva, aż się boję otworzyć lodówkę :-(
źródło |
w dodatku własna, osobista żona zgotowała Ci to piekło;-))) Pozdrowienia dla Oli! Coś mało się ostatnio udziela na blogu:-(
OdpowiedzUsuńBo aktualizuje moje CV na portalach oraz odpoczywa po wakacjach z dentystami :-D
UsuńAle trop, żeby ustalić kto jest winien jest atrakcyjny :-D
Ale jak już będziesz wiedział o co chodzi to nam powiesz???? :):) czemu nie walnąłeś słuchawką mówiąc Pani grzecznie bye bye :):)
OdpowiedzUsuńIwonka- jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę :-D
UsuńOferta jest atrakcyjna zawodowo i finansowo to się męczę i liczę, ze się powiedzie :-D
A to trzymam kciuki i mam nadzieję, że w KSA bo jak nie to kto będzie dla nas tyle pisał ???? :(:( ( a co do 1 zdania odpowiedzi to jest jeszcze druga opcja, że nie o kasę tylko...o ...??? nie wiem czy dzieci nie czytaj, albo Ola mi wirtualnie w łepetynę nie da więc przemilczę :):)
UsuńIwonka -w tym pierwszym, to niezależnie od tego, co podejrzewałaś, chodzi o prestiż tej roboty :-D
UsuńA kraj tez Zatokowy,ale nie KSA.
Nawet jest taka jednostka chorobowa :-)
Zapętliło się dziewczę najwidoczniej ;)))
OdpowiedzUsuńKenG- albo szkolona przez FBI :-D
UsuńAlbo:
"Wam to dobrze, jesteście młodzi. Możecie otworzyć sklep z bronią, albo ten,noo sex shop. A co ze mną, starym ? Jak ja tylko przesłuchiwać potrafię ???" -
- To sie zgłoś Dziadek do radia na łowcę talentów" -
cytat z Psów :D
Najgorsze są szemrane ogłoszenia firm pośrednictwa pracy, które celowo niejasno informują na jakie stanowiska rekrutują. Sformułowanie "pracownik biurowy" może mieć bardzo szeroki wymiar. A dopiero na finalnym spotkaniu z pracodawcą dowiadujemy się, że właśnie aplikujemy na stanowisko przedstawiciela Providenta:-)
OdpowiedzUsuńJeanette- takie to z mety spuszczam po brzytwie :-)
UsuńTeż mam taką firmę, kiedyś byli w Londynie, teraz w Singapurze, pracują tam Hindusi.
OdpowiedzUsuńNa moją odpowiedź, że wszystkie informacje, które mam wpisać w wielostronicowy formularz, zawarte są w CV i towarzyszących mu dokumentach, reagują dwutygodniowym milczeniem i potem od nowa Polska ludowa.
Miewają dobre oferty, tylko zwykle mają zły timing-dzwonią i piszą, gdy już jestem w pracy.
Hinduskie firmy headhunterskie to temat na co najmniej kasowy film Bollywodzki :-D
UsuńJak tylko widzę kierunkowy +91 na wyświetlaczu, to już mam ciarki na grzbiecie. Ale czasami naprawdę piekne laski dzwonią i piszą. I jak na razie to jedyny mój zysk z tej korespondencji :-D
O tak, wietrzenie CV i chodzenie na rozmowy do prac, ktroych nie ma sie zamaru podjac, to swietny trening. Swego czasu praktykowalam, takiej zabawy jaka mialam z szefem jednej z najwiekszych polskich firm w branzy, to dlugo szukac. Jego mina, kiedy trzepoczac rzesami mowilam "Samochod, telefon, laptop? Alez panie prezesie, to nie sa bonusy, to narzedzia pracy..." - bezcenne ;) Chyba nie wpadl na to, ze moze na rozmowe przyjsc ktos, komu robota dyrektora generalnie zwisa.
OdpowiedzUsuńU mnie ogloszenia w czasopismach i na portalach branzowych sa generalnie tylko dla zatrudnionych lub samozatrudnionych na zastepstwa (dla nich sa tez wyspecjalizowane agencje). Na partnerow czyli wspolwlascicieli, tylko tzw. "word of mouth", bo ogloszenia daja wylacznie kiepskie miejsca, w ktorych nikt nie chce pracowac.
Ale kryzys rekrutacyjny powoli narasta, w osobistym hufcu mielismy wielkie szczescie znajdujac 2 mlodych rok temu i teraz praktycznie od reki, tyle ze zastosowalam nietypowa metode - skontaktowalam sie z administratorami "training scheme" i zgarnelismy swiezo wykwalifikowanych, najlepszych w swoich grupach. Ten zatrudniony w ubieglym roku wlasnie zostal partnerem, tak dobry jest, a i ktos musi za pare lat ten bajzel przejac, kiedy ja i reszta "starych" juz nie ogarniemy.
Zycze powodzenia, moze cos z tego bolu sie urodzi,
Kizia
Kizia - i oo to właśnie chodzi, ze z narzędzi pracy ktoś Ci próbuje zrobić coś unikalnego, co tylko on oferuje. Tak jakby jeszcze bonusem było biurko czy łopata :-D
UsuńPoza tym - ogarniasz sytuację rynkową. Jak się kształtujesz jako "towar" i czy opłaca Ci się coś próbować zmieniać, nawet wewnątrz firmy, na przykład idąc po bonusy inne niż to, bez czego trudno pracować na danym stanowisku:-D
Dzieki za życzenia - tez mam nadzieje, ze się spełnią, bo już w kościach czuje, ze czas coś zmienić.
Szczególnie ze kończę kontrakt w styczniu, a to co można tu wynegocjować za przedłużenie kontraktu na kolana mnie nie powala i wolałbym mieć coś w zanadrzu.
E... a jakiej narodowosci ta panienka byla i czy byla zatrudniona w zewnetrznej firmie rekruterskiej czy na etacie jako HR w firmie docelowej?
OdpowiedzUsuńTak pytam bo ehm ehm ja pracowalam kiedys kilka miesiecy w hinduskiej firmie rekruterskiej w Silly Valley (branza Hi-Tech) ...I NAWET TAM nie bylo takich, za przeproszeniem, ciężkich taboretów...
Futrzaku - jest to przemiłe dziewczę z Filipin zatrudnione w Bardzo Ważnej Amerykańskiej Firmie, ale z pełnymi plenipotencjami od przyszłego, potencjalnego pracodawcy.
UsuńProblem bierze się z mentalności tych, dla których ewentualnie miałbym pracować.
Jest tot nacja, która uważa, ze cały świat należy do nich i w tym przypadku nie są to Amerykanie, bo w tym przypadku takie poczucie byłoby bardziej uzasadnione :-D
A to ciekawe, co to za nacja...
UsuńAch te rekrutacje! Kolezanka znajomej (po wyszym wyksztalceniu technicznym) podjela prace ktora byla przedstawiona jako "projekt manager" , po rozpoczeciu pracy okazalo sie miala zajmowac sie sprzedaza dla osob prywatnych przez telefon. Wytrzymala 3 dni i wypowiedziala prace. Ciekawe jakie pytania zadawala pracodawcy podczas rekrutacji...
OdpowiedzUsuńAnna/Sthlm
Ania - to o co pytała Twoja koleżanka to jedno. Ale o co pytał przyszły pracodawca to mógłby być hit :D
UsuńOczekiwanie doktoratu w wieku przedszkolnym, znajomość 5 jeżyków obcych z obowiązkowym narzeczem mandingo.
Pensja - najniższa krajowa, lub własna działalność + wysokie plany produkcyjne i niewielki % od zysku.