Jak obiecałem - jest druga cześć opisu mojej podroży do dalekiego miasta.
Nie mogło być normalnie, bo po co ?
Kierowca, który miał być doświadczony i znać drogę jej..... nie znał i co jakiś czas dzwonił do kolegów.
Minęliśmy OZNAKOWANY zjazd na Hafr-Al-Batin i jedziemy dalej.
Po jakichś 150 km. dojechaliśmy do miasta, które chciałem odwiedzić, czyli do Al-Khafji.
To już tylko 120 km. od nowej granicy z Kuwejtem, bo przed Pierwszą Wojną w Zatoce Al-Kafji należało do Kuwejtu.
Ale władcy Kuwejtu z wdzięczności za pomoc (bardzo konkretną i kosztowną pomoc jakiej udzieliła Arabia Saudyjska podczas tego konfliktu Kuwejtczykom) zrzekli się tych terenów na rzecz Saudi.
Są to obszary bogate w ropę tak lekką, ze można ją lać bezpośrednio z wiertni do samochodów.
To znaczy nowoczesne diesle pewnie byłyby mało zachwycone, ale nieśmiertelna "beczka"czyli Mercedes 123 szedłby na tym jak burza.
Piasek taki jak nad Bałtykiem i wszędzie stada wielbłądów.
I to nie takie mikre po kilkanaście sztuk, ale porządne - od kilkudziesięciu do prawie stu sztuk.
Do tego wielbłądy kompletnie wyluzowane.
Tutaj, w naszej okolicy wielbłądy mniej więcej zwracają uwagę na innych użytkowników pustyni, bo drogi to jakiś tam pasek czegoś, co jest twarde i parzy w kopytka, ale jest to pomijalny szczegół w ich pojęciu.
Widać, ze są to tereny, których jeszcze westernizcyjne szaleństwo nie dopadło.
Wszystko toczy się spokojnym, wyważonym rytmem, na który ma wpływ tylko konieczność zmiany pastwisk.
Czy stanie się to tydzień wcześniej czy później to nie mam znaczenia.
Też czasami tak bym chciał :-(
Do celu dojechaliśmy, żeby nie było - tylko zamiast 500 km. w jedną stronę zrobiliśmy prawie 700.
Ale co to ma za znaczenie wobec wieczności ?
Nie mogło być normalnie, bo po co ?
Kierowca, który miał być doświadczony i znać drogę jej..... nie znał i co jakiś czas dzwonił do kolegów.
Minęliśmy OZNAKOWANY zjazd na Hafr-Al-Batin i jedziemy dalej.
Po jakichś 150 km. dojechaliśmy do miasta, które chciałem odwiedzić, czyli do Al-Khafji.
To już tylko 120 km. od nowej granicy z Kuwejtem, bo przed Pierwszą Wojną w Zatoce Al-Kafji należało do Kuwejtu.
Ale władcy Kuwejtu z wdzięczności za pomoc (bardzo konkretną i kosztowną pomoc jakiej udzieliła Arabia Saudyjska podczas tego konfliktu Kuwejtczykom) zrzekli się tych terenów na rzecz Saudi.
Są to obszary bogate w ropę tak lekką, ze można ją lać bezpośrednio z wiertni do samochodów.
To znaczy nowoczesne diesle pewnie byłyby mało zachwycone, ale nieśmiertelna "beczka"czyli Mercedes 123 szedłby na tym jak burza.
Piasek taki jak nad Bałtykiem i wszędzie stada wielbłądów.
I to nie takie mikre po kilkanaście sztuk, ale porządne - od kilkudziesięciu do prawie stu sztuk.
Do tego wielbłądy kompletnie wyluzowane.
Tutaj, w naszej okolicy wielbłądy mniej więcej zwracają uwagę na innych użytkowników pustyni, bo drogi to jakiś tam pasek czegoś, co jest twarde i parzy w kopytka, ale jest to pomijalny szczegół w ich pojęciu.
Widać, ze są to tereny, których jeszcze westernizcyjne szaleństwo nie dopadło.
Wszystko toczy się spokojnym, wyważonym rytmem, na który ma wpływ tylko konieczność zmiany pastwisk.
Czy stanie się to tydzień wcześniej czy później to nie mam znaczenia.
Też czasami tak bym chciał :-(
Do celu dojechaliśmy, żeby nie było - tylko zamiast 500 km. w jedną stronę zrobiliśmy prawie 700.
Ale co to ma za znaczenie wobec wieczności ?
Bardzo piękny opis
OdpowiedzUsuńPaweł mam dla Ciebie pewien artykuł
http://biznes.onet.pl/boze-chron-mnie-od-polakow-z-reszta-poradze-sobie-,18563,5655730,1,news-detal?utm_source=onetsg_fb&utm_medium=onetsg_fb_onet&utm_campaign=onetsg_fb
Co o tym sądzisz
Niestety w tym artykule jest dużo prawdy. Jedną z naszych cech narodowych jest niestety zawiść. I nie jest to wynik Polski Ludowej, bo pięknie ją już opisał Melchior Wańkowicz w opowiadaniu "Kundlizm", gdzie omawia szeroko nasze wady narodowe, wskazując wśród nich bezinteresowną zawiść, oscylowanie między megalomanią a kompleksem niższości, biurokratyczne skłonności urzędników, kult niekompetencji, protekcje i kliki, przekonanie, że dorabianie się to kolekcjonowanie przywilejów, snobizmy wielkopańskie, karykaturalne pozostałości kultury szlacheckiej jak tytułomania i "calujrackizm". Ta wada istnieje do dzisiaj i dotyczy zarówno emigrantów jak i żyjących w PL
UsuńMarecek - Widzisz, ja od jakiegoś czasu mam swoją własną, autorską teorię "przekroczenia masy krytycznej Polaków na km2"
UsuńTe zdarzenia mają miejsce w krajach, gdzie dopuszczalne stężenie naszych Rodaków na km2 znacznie przekracza masę krytyczna.
Opisane są sytuacje z Wysp czy z Niemiec.
Podobne zdanie na temat Polonii w Stanach miał już lata temu mój kumpel.
"Jak jedziesz do USA i nie musisz iść na Jackowo, to nie idź. Ale jak jedziesz do USA i musisz iść na Jackowo - to nie jedź".
Nas jest tutaj malutko - w okolicy jest "aktywnej Polonii" mniej jak 200 osób. Większość pracuje w najlepszej firmie w regionie. Trzymają się razem, spędzają wspólnie czas i nas, z zewnątrz tez starają się wspierać. Nie ma miejsca dla cwaniaków, bo się nie ukryją, a jak się wyda to zapanuje ostracyzm i tyle koleś porumakuje.
Nikt nikomu nie zazdrości, a ten co ma lepiej stara się, żeby tym, co jest im gorzej pomoc czy znaleźć inną robotę lub chociażby zaprosić na domowy obiad w weekend.
To dużo, jak jesteś sam, bez rodziny i przyjaciół, ze masz do kogo dziob otworzyć.
Ponadto tutaj nie wystarczy mieć kilka złotych na bilet, żeby przyjechać. Do firm na Bliskim Wschodzie nie jest się łatwo dostać przez co jakość "materialu ludzkiego" jest drastycznie inna niż tam, gdzie przyjechać może każdy.
Wilbłądzie, teoria piękna i prawdziwa. Dorzucam ją do zbioru przydatnych cytatów ;)
UsuńNiestety w tym artykule jest dużo prawdy. Jedną z naszych cech narodowych jest niestety zawiść. I nie jest to wynik Polski Ludowej, bo pięknie ją już opisał Melchior Wańkowicz w opowiadaniu "Kundlizm", gdzie omawia szeroko nasze wady narodowe, wskazując wśród nich bezinteresowną zawiść, oscylowanie między megalomanią a kompleksem niższości, biurokratyczne skłonności urzędników, kult niekompetencji, protekcje i kliki, przekonanie, że dorabianie się to kolekcjonowanie przywilejów, snobizmy wielkopańskie, karykaturalne pozostałości kultury szlacheckiej jak tytułomania i "calujrackizm". Ta wada istnieje do dzisiaj i dotyczy zarówno emigrantów jak i żyjących w PL
UsuńZmiany dotykają mniej lub bardziej wszystkich.Niestety człowiek jeszcze jak cię mogę, dostosuje się jakoś,ale zwierzęta mają już gorzej. No i szkoda ,że te zmiany nie zawsze idą w lepszym kierunku. Cieszę sie ,że jednak nie zaginąłeś na pustyni i dotarłeś zdrowo do celu:)
OdpowiedzUsuńBasia- spora część zwierząt się dostosowuje :-) Patrz np. na dziki. Te już są stałym elementem krajobrazu deptaka na morzem w Świnoujściu :-) Tak samo w Łodzi, gdzie dzika zwierzyna zima wychodzi na przedmieścia.
UsuńJakbym się zawielblądzil, to bym dołączył do moich bardziej wyluzowanych "kuzynów" :-D
Hehe w sumie, może masz rację. Tu nam niedźwiadek brunatny zaczął jabłonki za domem ciotki obskubywać, a wilki zimą latają sobie po miasteczku jakby nigdy nic. Więc to może jednak ludzie przestali się dostosowywać?
UsuńBardzo lubię czytać W pustyni bez puszczy.... Ciekawe historyjki, fajnie opisane. I jestem zauroczona zdjęciami, które zamieszczane są na blogu. Dobrze że Pan ma aparat!!!!! i jeszcze umie robić zdjątka :))))) Pozdrawiam z Polski! Zazdraszczam saudyjskiego ciepełka!!!!!!
OdpowiedzUsuńElżbieta