Daleko mi do polityki, zarówno tej małej, lokalnej, jak i w
rozumieniu globalnym. Jestem jednak zwierzęciem internetowym, lubiącym
wiedzieć co się dzieje "u mnie" i „za miedzą” więc w zalewie medialnego bełkotu
staram się wyłowić jakieś sensowne (w mojej oczywiście opinii) informacje.
Im
więcej czytam, tym bardziej mnie to wszystko wqrvia.
Patrzę z coraz większym niesmakiem na poczynania polskiego
Rządu (nie tylko obecnego zresztą) i politykę europejską.
Mamy super program 500 pln na dziecko, tylko…. wiele rodzin
na tym straci, mamy cyrk (bo inaczej tego w wg mnie określić nie można) wokół
Trybunału Konstytucyjnego. Padają wielkie słowa i deklaracje, z których
niewiele wynika, ale… przecież społeczeństwo to kupi. Bo społeczeństwo jest
bierne, podobnie zresztą jak ja. Tak, kiedyś „mi się chciało”, teraz już mi się
nie chce, bo nic z moich działań nie wniknęło. Wolę moje małe podwórko, na
którym staram się w miarę swoich możliwości sprawić komuś, kogo nigdy w życiu
nie widziałam, choć odrobinę radości. Czasami się to udaje. Chociaż tyle
dobrego.
W szerszym aspekcie – patrzę na politykę europejską i nóż mi
się w kieszeni otwiera. Bruksela zajmuje się wysokością płomienia świec, ale
nie potrafi rozwiązać najprostszych problemów. Państwa europejskie „w imię
szerzenia demokracji” i ogólnie przyjętych wartości mieszają się w sprawy
Bliskiego Wschodu i Afryki.
Tylko ta "demokracja" i te „europejskie wartości” wcale nie są
tam ani pożądane, ani oczekiwane.
Europa stara się rozwiązać problem migrantów (bo nie są to
jedynie uchodźcy) rękoma Turcji, która zapewne część środków z niebagatelnej
kwoty trzech miliardów euro przeznaczy na zwalczanie Kurdów i mimo deklaracji
Premiera Ahmeta Davutoglu nie ma zbyt wielkich szans na powstrzymanie migracji.
Rosja stara się wykroić dla siebie kawałek tortu popierając
Baszara al-Asada (skądinąd legalnie wybranego Prezydenta Syrii) i utrzymując
dobre relacje z Iranem, co jest w mojej opinii dość iluzoryczne biorąc pod
uwagę, że większość rosyjskich muzułmanów to sunnici, a w Iranie dominują
szyici.
Generalnie – rzecz ujmując czuję się jak ziarenko maku w
młynku historii i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że wszelkie
wielkie teksty o podmiotowości człowieka i obywatela należy włożyć między bajki.
Ola
źródło |
A ja Wam powiem z doswiadczenia, ze po wewnetrznej emigracji Karaiby sa calkiem calkiem.
OdpowiedzUsuńI trawa pachnie inaczej :) :)
Ania - z Karaibów na razie odwiedziliśmy tylko Kubę, ale masz rację - jest tam zacnie i warto wyjechać. Tylko trudno o sensownie płatną robotę
UsuńTu sie nie pracuje... Tu sie karaibuje:)
UsuńNo, chyba ze jako zaloga na cruise ships, ale marnie placa. I gro luda z FIlipin.
Ameryka- ale na karaibowanie to trzeba środki mieć :-(
UsuńSzkoda, że ich na miejscu pozyskać w odpowiedniej ilości się nie da, bo tamtejszy etos pracy bardzo by mi odpowiadał :-D
500 zeta na bebiko to czysta utopia.Musielibyśmy być niepodlegli od 1945 żeby tak sie stało
OdpowiedzUsuńTy wiesz, ja wiem, ale ludzie w to wierzą
Usuń