Jako kierowca uważam, że najlepszym Przyjacielem kierowcy jest Rowerzysta - Domator :)
Kiedy jeżdżę na rowerze, to nie pcham się do miasta, tylko mam ten komfort, że do lasu mam dosłownie kilkaset metrów.
Przeprowadzam rower na przejściu dla pieszych (w obawie o kompletność mego grzesznego cielska) i hasam sobie leśnymi duktami i ścieżkami.
Tutaj ledwo się odważam jeździć samochodem i cały czas postuluję o Hammera H2, bo w „Krasuli” nie czuję się bezpieczny.
To wyobraźcie sobie jak zdesperowanym trzeba być, żeby tu wsiąść na rower.
Na rowerach jeżdżą tu niemal wyłącznie Filipińczycy, ale widziałem też kilku Pakistańczyków.
Po pierwsze - rowerzyści w Arabii Saudyjskiej jeżdżą pod prąd.
Jest to ze wszech miar słuszne podejście, bo też wolałbym mieć wroga przed oczami niż za plecami :)
Po drugie – nie słyszałem o jakiś „specjalnych” przywilejach dla rowerzystów, jak ma to miejsce w Polsce. Tutaj gdyby się taki "roszczeniowy pedalarz" pojawił i jakby miał wielkie szczęście, to dożyłby do pierwszego ronda lub skrzyżowania.
Goście są czujni jak ważki i jak widzą, że nie ma żartów, bo ktoś jedzie i ma ich w głębokim poważaniu to hyc z roweru i w nogi :)
Dla mnie to są najodważniejsi z odważnych – ale jak nie ma się tutaj samochodu, to tylko podjęcie takiego ryzyka daje szansę ruszenia się poza miejsce zamieszkania, bo jak już pisałem chodniki są tylko w centrum miasta.
Maroko - okolice Tamnougalt (niestety nie mam jeszcze zdjęć z KSA) |
"Roszczeniowy pedalarz" rozłożył mnie na łopatki :)
OdpowiedzUsuńTo cytat z wypowiedzi na froum "GW". Mnie też rozczulił, więc pozwoliłem sobie zacytować :D
UsuńZgadzam się najlepszy jest rowerzysta domator - zwłaszcza we Wrocławiu !
OdpowiedzUsuńWarszawa pod tym względem nie wygląda lepiej. Dziwi mnie tyklo, że "Masa Kretyniczna" jakoś od wiosny zaczyna byc popularna. O oszałamiającej ilości uczestników między listopadem a majem jakoś nic nie słyszałem :-DDD
UsuńNie zgłaszałam się wcześniej, aby Ci w niedzielę ciśnienie nie skoczyło na mój widok ;-) Ale u Ciebie już poniedziałek, więc się ośmielam naruszyć pax dei. Czy pilna potrzeba posiadania Hammera 2 wynika z obawy, że Krasula nie dałaby rady w konfrontacji z porzuconym rowerem?
OdpowiedzUsuńU Pawła tydzień roboczy zaczyna się w sobotę, więc wg naszego tygodnia pracy u niego jest już "robocza" środa :)
Usuńpozdrawiam
Ola
W takim razie zupełnie niepotrzebnie się powstrzymywałam ;-)
UsuńTakże pozdrawiam :-)
Pisz kiedy tylko przyjdzie Ci ochota :)
UsuńDzięki za zaproszenie :-)
UsuńZajrzyj koniecznie jutro - będzie niespodzianka blogowa :)
UsuńTo będę musiała się postarać. Gdyby się nie udało, to na pewno stawię się w czwartek. Ciekawa jestem... będą zdjęcia wykonane przez Ciebie? No tak, to niespodzianka, więc do zobaczenia we właściwym czasie :-)
UsuńJeszcze tylko dwie godziny do publikacji :)
UsuńTesiu - Oczywiście, że tak :D Poza tym - duży może więcej :- ) Po trzecie - w Hummerze H2 jestem beznadziejnie zakochany od pierwszego wejrzenia :) Nie traktuję tej wypowiedzi jako naruszenia czegokolwiek - martwiłbym się gdyby był mniej uszczypliwa. Uważam, że i tak niesamowicie złagodniałaś :P
UsuńWyczuwam nutkę nostalgii ;-)
UsuńTesia złośliwa i uszczypliwa - to rozumiem :) Natomiast wersja łagodna, niedogryzająca budzi u mnie taki niepokój jak u Alfreda Hitchcocka w "Ptakach". Kiedy tak sobie przylatywały na tych drabinkach ....
UsuńSiadały i... nic się nie działo, ale już ciarki po plecach chodziły
To odfruwam :-(
UsuńP.S. Krrra ;-)
No nie rób scen :(
UsuńBez Ciebie ta "oaza" nie ma sensu (chlip, chlip)
:-DDD
UsuńJa tu w rozpacz czarną wpadam, a Ty się ze mnie naśmiewasz :( Nie wstyd Ci ? (chlip, chlip)
UsuńZeby w KSA mieć szacun na drodze to chyba trzeba jezdzić czołgiem
OdpowiedzUsuńA co do rowerów to nie jeżdzę bo nie mam
Jako 6 latek jadąc na rowerze złamałem sobie nos ( bliskie spotkanie z murem)
Pozdrawiam Marek
Pełna zgoda :) Dlatego cały czas knuję, jak tu się dorobić Hummera H2 :-DDD Roweru też juz nie mam. W Polsce mi chwilowo nie potrzebny, tutaj - tym bardziej :)
Usuń