5/25/2014

"Pierd....one muchy i komary je..ne" - czyli małpie brzytwę a gamoniowi ogródek

Autor tej wspaniałej pieśni turystycznej przebywał pewnie gdzieś nad mazurskimi jeziorami, kiedy ją napisał.
Myślałem, że w kraju pustynnym, gdzie od jakiś bagien i mokradeł jestem daleko tekst tej piosenki do mnie nie powróci jak ten bumerang.
Otóż nieeee, niestety.
Mamy za osobnika zarządzającego obiektem (a tych zarządzających jest spory tłumek - większość to znani już Wam "mohandesi")  geniusza z Syrii.
Nie wiem, gdzie nabył "kwalifikacje" predestynujące go do zarządzania zielenią, ale nie była to dobra szkoła ani nawet kurs.
Ten kretyn zbolały, jak zepsuł się system nawadniający (bo jak się kupuje najtańszy, to się dysze zatykają, proste jak konstrukcja młotka, prawda ?) każe obsłudze podlewać kwiaty i drzewka (bo się też takowych dorobiliśmy)......  w środku dnia, kiedy lampa dochodzi do ponad 40 stopni w cieniu.
Biedacy, zgodnie z zaleceniem robią nam pole ryżowe z trawnika
A typ jest zaszokowany, że mu trawę, kwiatki i drzewa zaczyna szlag trafiać.
To jakie wydaje kolejne polecenie ? Oczywiście "więcej wody" i to najlepiej w samo południe.
I w tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych mamy pośrodku pustyni największe stado komarów jakie widziałem od czasu mokrego lata kilka sezonów temu w Lasach Rembertowskich.
Jedyne, co mnie pociesza, to fakt,  że ten nieuk i półgłówek też chodzi solidnie pokąsany :-D

Autor - Jacek Skrzydlewski

16 komentarzy:

  1. wiesz w Azji chyba tak wszyscy maja, bylam jakis czas temu w Ahmedabadzie w Indii i dokladnie tak samo bylo, ok 13 podlewanie az sie sadzawka robila, rosili i drzewa i krzaki i bloki do 1 pietra; plywalo wszystko i komary tez szalaly

    OdpowiedzUsuń
  2. ps. przepraszam pospieszylam sie i nie podpisalam jestem z gdanska czytam Wasz blog namietnie mama Ani z Japonii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to jakieś zbiorowe szaleństwo ? Ja rozumiem, że można takie sztuki robić u nas, bo to ludzie do zieleni nie przyzwyczajeni, ale żeby to robić w krajach "nieco" bardziej zaprzyjaźnionych z czymś, co nie jest beżowym piaskiem to już mnie przerasta :-) Pozdrowienia dla Ciebie i Ani :-)

      Usuń
  3. U mnie leja, psikaja, pryskaja albo nie wiem, co jeszcze...w kazdym razie w tym skupisku bagienno-bagiennym trudno jest trafic na jakies latajace towarzystwo muchowate czy komarzaste. A moze moje osiedle jest wyjatkowe?
    Juz wiem, Ty potrzebujesz szefa od zieleni Latynosa!
    Oni sa w tym dobrzy!!!
    Pozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moim starym miejscu też to robili. Tutaj pewnie "mohandesi" mówią, że to robią, nawet pewnie mają na zwalczanie robali budżet, tylko się z nim nie ujawniają.

      Usuń
  4. Czy ktos moglby wytlumaczyc szefowi (albo wlascicielowi) tego kompleksu, ze ten kretyn zbolaly swoja cud-urody strategia podlewania wkrotce osiagnie rzecz niebywala: wzrost zachorowan na choroby roznoszone przez komary ORAZ zaglade wszystkich roslin w kompleksie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Futrzaku- pewnie mógłby, gdyby tylko się rzeczony właściciel objawił co by zaaranżować kolejne spotkanie z Olą :-D Chłop ma takich compoundów kilka lub naście, o biurowcach nie wspomnę :-) Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

      Usuń
  5. Czytasz mi w myślach. Po tym jak wczoraj zostałam zżarta przez komary, w domu porozwieszałam lepy na muchy i się nie ruszam bez łapki w ręku miałam zapytać jak tam u was z robactwem wszelakim?
    Co za kretyn podlewa rośliny w południe, podlewa się rano lub wieczorem. Gdy jest pełne Słońce zielenina ma i tach jakoweś tchawki czy cuś pozamykane, by nie tracić wody, więc ani nie straci ani nie zaabsorbuje tego, czym się ją oblewa. Przynajmniej jakoś tak uczyli w szkole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze nie wszystko. Oni podlewają wodą o temperaturze ok. 60 stopni, bo to idzie z podgrzanego słonkiem baniaka na dachu. Ponadto z wody robią się soczewki, co dodatkowo "pomaga" :-)

      Usuń
  6. Krople wody w pełnym słońcu ponoć wypalają liście.
    U mnie na muchy w domu najskuteczniejszy jest kot. Taka mucha żyje maks. 15 minut, z tego ostatnie 10 pod łapą, jako zabawka. Smutny koniec, chyba gorszy od lepu. Zaraz ... taka humanitarna to chyba jest łapka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam trzy koty i jeden bardziej leniwy od drugiego. Już myślałam przestać je karmić to może na owadach zaczęłyby się dożywiać... Jak się pierwsza mucha pojawiła to najmłodszy łapał, ale potem mu przeszło.
      Łapka rzeczywiście jest humanitarna, czasami można się Muchozolem posiłkować choć ogólnie muchy i komary tak sadystyczne instynkty we mnie budzą, że mam ochote toto dorwać i nóżka po nóżce wyrywać...

      Usuń
    2. Marek - nie złapię sobie kota, żeby na muchy polował, bo tutejsze koty raczej nie nalezą do nadmiernie pracowitych. Czyli musiałbym walczyć z latajacym dziadostwem pod czujnym okiem "kontrolera" co chwilę domagającego się żarcia, głaskania i cholera wie czego jeszcze.
      Nie, dziekuje, nie skorzystam :-)

      Saril - właśnie tego scenariusza się obawiałem, co napisałem do Marka :-)

      Usuń
    3. No nie wiem. Hrabiątko poniżej RC w diecie nie schodzi. Much nie jada. Trupki zostawia nam na podłodze ale bawić się nimi lubi. OK. Rozumiem, że miejscowe inny instynkt mają.

      Usuń
    4. To u nas im się nie chce. Tutaj, przy temperaturze 47 w cieniu (dane z wczoraj) to się pewnie nawet myśleć nie chce o jakimkolwiek wysiłku z wyjątkiem zeżarcia tego, co pod pysk podstawia.

      Usuń
  7. Współczuję - sama nie wiem czego bardziej- tych komarów czy takich inteligentnych towarzyszy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba wolę komary - mogę takiego bydlaka zatłuc bezkarnie :-D

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych