11/05/2014

Nowa świecka tradycja czyli.... obiady piątkowe

Od pewnego czasu narodziła się nam nowa świecka tradycja.
Pozazdrościliśmy królowi Stasiowi obiadów czwartkowych i zapoczątkowaliśmy obiady piątkowe.
W piątki czyli w pierwszy dzień naszego weekendu spotykamy się u nas (bo są dwa grille) lub u Sameera (bo Jego Rodzice mają największe mieszkanie).
Skład obiadowy jest w miarę stały - Sameer z Zubią (żona) i dziećmi, Jego Rodzice czyli Baba Irshad i Mama Yasmin oraz brat Ameer, Mariusz, Amr i małe stadko wielbłądów w naszych skromnych osobach.
Przerobiliśmy już grillowaną baraninę i lasagne w wydaniu Amra, sernik i kurczaka w sezamie (popisowe dzieła Mariusza), butter chicken i chicken tikka masala z doskonałymi sosami, których nazw niestety nie pamiętam autorstwa Zubii, grillowane wagyu steak czyli dumę i chlubę Starego Wielbłąda oraz gulasz z kluskami na parze i samosy z kurczakiem wg moich autorskich przepisów.
W ubiegły weekend przyszła kolej na gotowanie przez polską część tej zacnej ekipy. Jako popisowe dania wybraliśmy węgierską zupę gulaszową (wyszło nam tego prawie 8 litrów) i sernik na zimno. Z tym wszystkim pojechaliśmy do Sameera.
Mama Yasmin nie byłaby jednak sobą gdyby też czegoś nie przygotowała. Był więc rodzaj sosu (półpłynnej sałatki ???) z ziemniaków z przyprawami, kurczak z imbirem i kolendrą oraz placki puri, których oprócz mnie nikt już nie był w stanie zmieścić :D
Po takiej sutej piątkowej obiadokolacji mogliśmy się już tylko wytoczyć niczym baryłki z gościnnego domu Rodziców Sameera i Ameera :)
Poniżej fotorelacja skromnego autorstwa Wielbłądzicy Domowej:D
PS. a mnie oczywiście nie miał kto zrobić zdjęcia, bo się wszyscy jedzeniem i rozmową zajęli :P

Idziemy na imprezę - od lewej: Amr, Mariusz i Stary Wielbłąd, a w garach....   gorące żarełko :D


Mama Yasmin i Sameer
Sameer z Rodzicami - od lewej Baba Irshad, Sameer i Mama Yasmin

Baba Irshad z wnukami: po lewej - Aydin, po prawej - Ayshal
Od lewej - Zubia i Ayshal (żona i córka Sameera)
Od lewej: Baba Irshad i Ayshal
 A teraz coś wyjątkowego - czyli Ameer (z gitarą) i Amr


Od lewej - Mariusz, Stary Wielbłąd i Baba Irshad
Kota też nie mogło zabraknąć :D

21 komentarzy:

  1. Kot jakis nieufny taki, przyczajony, z otwatymi oczyma mierzy fotografa?

    A po co temu gitarzyscie ta barania, bo chyba nie wielbladzia (?) narzuta na krzesle? Zeby sie nie kleil?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skora barania żeby było w zadek bardziej miękko, a kot nie dość, ze się gapi to jeszcze ma czerwone oczy. I nie wynika to z użycia lampy błyskowej, bo jej Ola nie używa - takie ma i już

      Usuń
  2. Witam serdecznie i zapraszam do lektury bloga poświęconego życiu codziennemu w Algierii: www.algierski.blog.pl (Algieria - instrukcja obsługi).
    Pozdrawiam,
    Al-Gierczyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki za info. Tez ciekawą krainę sobie wybrałeś :-)

      Usuń
  3. Zauważyłam, że do osłony włosów w domowym zaciszu mają raczej luźne podejście? /Paulina K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasłaniają tylko przy gościach. Ale to chyba bardziej z przyzwyczajania niż potrzeby ducha :-)

      Usuń
  4. Hm.. mniemam, ze w tych kieliszkach do wina nie bylo wina?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - niestety- kieliszki są, tylko do środka colę trzeba wlewać. To nieco frustrujące

      Kociamber - bo to jest cola - niestety.

      Usuń
  5. Bardzo fajna ta nowa tradycja!
    Kizia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nam tez się podoba :D
      W weekendy mamy pełną chatę, albo sami jedziemy gdzieś w goscinę :D

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Kot jest oryginał. Ma czerwone oczy i jakiś niepełnowymiarowy ogon.Taki sie urodził :-)

      Usuń
  7. Troche nie na temat ale czy w Arabii można korzystać z komunikatorów internetowych typu skype, viber

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, ale czasem trudno ze względu na jakość Internetu

      Usuń
    2. Dzięki przeczytałem już całego bloga
      dużo się dowiedziałem i już trochę spokojnej przygotowuje się do wyjazdu
      pozdrawiam

      Usuń
  8. odnośnie pierwszego zdjęcia, moja luźna i niekoniecznie mądra dygresja:
    "niektórzy garują inni gary noszą" ;)

    pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to ma inną refleksję i od razu zaznaczam, że zero w tym złośliwości, ale jak patrzę na te zdjęcia to mam wrażenie, że jedzenie to taki troszkę sport narodowy a im więcej tym lepiej. Prawda to ???? Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonka - Racji w tym całkiem sporo :-)
      Jeść się tu lubi co widać po gabarytach :-D
      Moich również, cholera :-(

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych