Święto Zmarłych istniało w czasach przedchrześcijańskich, co pewnie nikogo nie dziwi.
Znakomita cześć świąt uznawanych za chrześcijańskie wywodzi się ze świąt pogańskich i zostały najnormalniej w świecie zawłaszczone przez nową religię.
Przedstawię Wam streszczenie wykładu dr. Jana Witolda Suligi
Powodem były podobno trudności z wyżywieniem rzeszy pielgrzymów przybywających do Rzymu na wiosnę. (podaję za Ciocią Wiki)
Ja nie poddaję się ogólnonarodowemu owczemu pędowi do odwiedzania grobów bliskich w tych dniach z dwóch powodów.
Z reguły mieszkam w odległości co najmniej kilkuset kilometrów od miejsca, gdzie są pochowani moi przodkowie i średnio mnie bawi podróż w te i z powrotem podczas „wędrówki ludów”. Zwłaszcza, że spora część użytkowników dróg wyjeżdża na tak długie trasy dwa - trzy razy w roku – jadąc na Wielkanoc, teraz i Boże Narodzenie.
Wolę powspominać Ich żywych i podtrzymać rodzinną tradycję zapalania zniczy na grobach żołnierskich.
Dziadek, który mówiąc eufemistycznie nie był miłośnikiem ZSRR zawsze pierwszego listopada zabierał mnie na mogiły żołnierzy radzieckich, twierdząc, że owszem, byli to przedstawiciele znienawidzonego Stalina, ale oddali życie walcząc w Polsce i wypędzając stąd Niemców.
I wcale nie chcieli tu być, tylko musieli.
Natomiast bez żadnych komentarzy odwiedzaliśmy z Dziadkiem kwatery żołnierzy poległych w I Wojnie Światowej.
Dlatego dziś również poszliśmy na cmentarze wojskowe.
Jeden- żołnierzy radzieckich, drugi – nieco bardziej zagadkowy.
W Marienwerder jest cmentarz żołnierzy rosyjskich poległych w… 1813 roku.
Co tu robili – pojęcia nie mam i nie bardzo mogli mi pomóc ludzie, którzy historię okolicy mają w małym palcu.
Także – rytuał spełniłem, a Dziadek z zaświatów patrzy na mnie z dumą, że nie zapomniałem Jego nauk.
Do tych żołnierzy nie przyjadą rodziny zapalić zniczy – my to musimy robić, bo oni też walczyli za swoją Ojczyznę i za to należy im się szacunek i pamięć.
Bez ocen moralnych – często walczyli nie mając innego wyjścia.
Znakomita cześć świąt uznawanych za chrześcijańskie wywodzi się ze świąt pogańskich i zostały najnormalniej w świecie zawłaszczone przez nową religię.
Przedstawię Wam streszczenie wykładu dr. Jana Witolda Suligi
„Z badań etnografów wynika, że na życie duchowe Słowian szczególnie Zachodnich miały duży wpływ wierzenia Celtyckie. Więc podobnie jak Celtowie Słowianie mieli kalendarz mieszany Solarno – Lunarny. Święta wypadały trzeciego dnia po nowiu. Wierzono że moc rosnącego księżyca dodaje mocy wszelkim magicznym obrzędom. Rytuały i Święta zawsze odbywają się z udziałem przodków którzy dają nam moc, wspólne z nami oraz całą przyrodą Bogami i Półbogami w nich uczestniczą. Oprócz świąt w których przodkowie uczestniczą Słowianie obchodzą dwa święta przeznaczone dla zmarłych . Zgodnie z słowiańską koncepcją zaświatów, które dzielą się na: Zaświaty górne będące we władaniu bóstw niebiańskich takich jak Swarożyc Zaświaty dolne wężowe będące we władaniu Welesa zwanego też Biesem U Słowian występuje przekonanie że czas w zaświatach płynie inaczej. Mówi o tym legenda że przebywający w zaświatach żywy człowiek nabywał niezwykłej mocy i wiedzy, która miała jednak swoją cenę: gdy śmiałek po 7 dniach opuszczał zaświaty okazywało się, że na ziemi minęło 77 lat. Słowianie wierzyli w reinkarnację z tą różnicą, że człowiek odradzał się w ramach swojego rodu a dusza wracała na wioskę z ptakami lelkami i bocianami. Wiosenne święto obchodzone około 2 maja było związane z zaświatami górnymi. Zwalczane przez chrześcijaństwo ponieważ kolidowało z wielkanocą i miało charakter dość frywolny od XVI w. niestety zaczyna zanikać. Stare obrzędy trudno jednak zniszczyć, choć sens ich zaciera się z czasem to w Górach Świętokrzyskich ludzie do dziś 2 maja palą ognie na grobach. Około drugiego listopada u Słowian Zachodnich obchodzone było drugie ze świąt przeznaczonych dla zmarłych związane z dolnymi wężowymi zaświatami. Święto to miało charakter domowy i jak byśmy to dzisiaj powiedzieli spirytysytczny. Nie czczono zmarłych ale wywoływano ich duchy po imieniu i zaopatrywano na dalszą drogę. W nocy z pierwszego na drugiego listopada odbywała się uczta Dziadowska zwana też ucztą Kozła uczcie przewodził gęślarz i człowiek w rogatej masce. W uczcie tej mogli brać udział tylko ludzie starzy i żebracy, czyli będący już “jedną nogą” w zaświatach. Dziadowie na uczcie reprezentują Welesa, który jest głównym psychopomposem czyli przeprowadzaczem dusz z zaświatów podziemnych do zaświatów górnych, Wyraju, z których mogli oni powrócić na ziemię wraz z ptakami i nowym życiem. Były to święta indywidualne żywi prosili dziadów żeby imiennie wzywali zmarłych na ucztę ,która miała ich zaopatrzyć w energię potrzebną do udania się do Wyraju. W tę noc okna i drzwi musiały być otwarte, na podhalu drzwi nie zamykano na skobel, poczęstunek dla przodków można było też umieścić w piecu który stanowił centrum domu. Pozostali członkowie społeczności przygotowywali ucztę, w której nie uczestniczyli, a o zachodzie Słońca palili Ognie na miejscach pochówków. Palono ognie bo świec w tym czasie jeszcze nie znano. Czas rozpalania Ogni nie był przypadkowy, również o zachodzie słońca odbywało się rozpalanie stosu pogrzebowego aby zmarły mógł wraz ze słońcem udać się do krainy Welesa . Tak więc ci zmarli którzy pozostawali jeszcze Świętym Gaju (gaj-od starosłowiańskiego goit -miejsce gdzie dusze się goją) mogli udać się do dolnych zaświatów, Nawi. Stare pieśni i ludowe zwyczaje kryją obrzędowość naszych przodków oraz ich prestarą mądrość. Warto więc poświęcić im chwile głębszej refleksji bo kryją to do czego tęsknimy i pragniemy powrócić”Dziwnym trafem Papież Grzegorz III w 731 roku przeniósł uroczystość Wszystkich Świętych z 13 maja na dzień 1 listopada.
Powodem były podobno trudności z wyżywieniem rzeszy pielgrzymów przybywających do Rzymu na wiosnę. (podaję za Ciocią Wiki)
Ja nie poddaję się ogólnonarodowemu owczemu pędowi do odwiedzania grobów bliskich w tych dniach z dwóch powodów.
Z reguły mieszkam w odległości co najmniej kilkuset kilometrów od miejsca, gdzie są pochowani moi przodkowie i średnio mnie bawi podróż w te i z powrotem podczas „wędrówki ludów”. Zwłaszcza, że spora część użytkowników dróg wyjeżdża na tak długie trasy dwa - trzy razy w roku – jadąc na Wielkanoc, teraz i Boże Narodzenie.
Wolę powspominać Ich żywych i podtrzymać rodzinną tradycję zapalania zniczy na grobach żołnierskich.
Dziadek, który mówiąc eufemistycznie nie był miłośnikiem ZSRR zawsze pierwszego listopada zabierał mnie na mogiły żołnierzy radzieckich, twierdząc, że owszem, byli to przedstawiciele znienawidzonego Stalina, ale oddali życie walcząc w Polsce i wypędzając stąd Niemców.
I wcale nie chcieli tu być, tylko musieli.
Natomiast bez żadnych komentarzy odwiedzaliśmy z Dziadkiem kwatery żołnierzy poległych w I Wojnie Światowej.
Dlatego dziś również poszliśmy na cmentarze wojskowe.
Jeden- żołnierzy radzieckich, drugi – nieco bardziej zagadkowy.
W Marienwerder jest cmentarz żołnierzy rosyjskich poległych w… 1813 roku.
Co tu robili – pojęcia nie mam i nie bardzo mogli mi pomóc ludzie, którzy historię okolicy mają w małym palcu.
Także – rytuał spełniłem, a Dziadek z zaświatów patrzy na mnie z dumą, że nie zapomniałem Jego nauk.
Do tych żołnierzy nie przyjadą rodziny zapalić zniczy – my to musimy robić, bo oni też walczyli za swoją Ojczyznę i za to należy im się szacunek i pamięć.
Bez ocen moralnych – często walczyli nie mając innego wyjścia.
To prawda,że większość świąt kościelnych oparta jest dziwnym trafem na tych pogańskich.Ja szczerze przyznam,że te są dużo bardziej interesujące:) Dla mnie to poniekąd "przymusowe" jeżdżenie po cmentarzach akurat w te dni nie miało sensu.Ja buntowałam się od dziecka- nie mogąc wtedy zrozumieć czemu zamiast organizować przyjęcie urodzinowe muszę stać trzy godziny na przystanku, marznąć , potem jechać na następny cmentarz położony po drugiej stronie miasta, marznąć , przepychać się w autobusie, stać w korkach ,by wrócić do domu z przeziębieniem, podczas gdy równie dobrze mogliśmy na ten cmentarz jechać dzień wcześniej lub później.Czy to zmieniłoby nasze uczucia do tych co już odeszli?Nie.Na cmentarz żołnierzy radzieckich i tch naszych bezimiennych chodziłam często w ciągu roku jak uciekałam na wagary.Wiem, dziwne miejsce na wagary, ale to było moje ulubione miejsce- może dlatego ,że zawsze byłam zafascynowana literaturą i ogólnie okresem Drugiej Wojny Światowej.Każdy z nas pamięć o bliskich czy dalszych nosi w sercu- dla mnie głupotą jest ją manifestować w narzucony , sztuczny sposób i tym bardziej głupotą jest oceniać tych, którzy się nie poddają tradycjom.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciekawy wpis :)
Basia - bo jakoś trzeba było wdrożyć absolutnie obcą kulturowo religię w Europie. I tylko takimi metodami, czyli zmianą nazwy.
UsuńCzyli coś jak przemianowanie ulicy np. Ludwika Waryńskiego czy Armii Ludowej na Prezydenta Tysiąclecia.
Ulica niby ta sama, ale o ile lepiej się nazywa :-D
I już jest "po linii i na bazie" dla nowej władzy.
A którego masz urodziny ?
Bo jeśli dzisiaj, to wszystkiego najlepszego, ale raczej datę to sobie wybrałaś nieszczególną :-D
Hehe:) Dziękuję :) Ale nie zgodzę się w tej kwestii choć kiedyś sama się o to z mamą dochodziłam:) Mówiłam po co urodziłaś mnie 1 , a ona odpowiadała bo się pchałaś!No i masz ci babo placek.Potem babcia wytłumaczyła mi ,że 1 jest lepszy niż 2.! to Święto Wszystkich Świętych więc to oni będą nade mną czuwać całe życie, bo co bym miała ze zwykłych umarlaków gdybym urodziła się 2 ? I w sumie może i jest w tym trochę racji :) Koleżanka z Kanady zaś powiedziała - dobrze ,że nie urodziłaś się 31 w Halloween bo u nas się wierzyło,że wtedy na świat przychodzą dzieci diabła i czarownic.Sam powiedz co gorsze?:)A z tymi zmianami nazw to prawda- wiele historycznych prawd budowane było na innych , którym zmieniano zwyczajnie nazwy.Oj jaki skomplikowany jest ten świat :)
UsuńBasia - ale w Halloween to imprezę zmontujesz nieco łatwiej, niż w realne urodziny. Trzeba się jednak było pospieszyć o parę godzin :-)
UsuńFakt:( No cóż, teraz rzekłabym ,że po ptokach......a swoją drogą w końcu dowiedziałam się dzięki tobie,czemu u nas 2 maja tyle starszych znajomych wędrowało na cmentarze.To ci dopiero informacja:)
UsuńA dlaczego mamy kapliczki na ładnych, dużych drzewach? Dlaczego kult maryjny jest tak popularny w Polsce i wśród wschodnich Słowian?
OdpowiedzUsuńSaril - widzę, że awansowałem na nadwornego religioznawcę :-) OK, to spróbujmy. Teoria jest taka, że kult maryjny jest kontynuacją kultu bogini Kybele. Wśród Słowian istniała również wersja bogini urodzaju czyli Mokoszy.
UsuńCo do przydrożnych kapliczek - pojęcia nie mam. Są również popularne w Grecji, więc pewnie przywędrowały stamtąd. Być może zaczęło się od posążków Hekate, która patronowała rozstajom dróg.
Mokosz - zgadza się.
UsuńSłowianie czczcili piękne, dorodne drzewa, więc ucząc się na błędach KK uznał, że nie ma co ich wycinać, lepiej kult pogański uchrześcijannić,. A potem to już tradycyjnie zostało, że kapliczki wiesza się na najładniejszych drzewkach.