Jako, że dbałość o bezpieczeństwo pożarowe i kształcenie ludzi w tym zakresie jest nie tylko moim zawodem, ale i poniekąd hobby poddałem się presji mojego pryncypała, żeby przeszkolić w tym zakresie pracowników zamieszkujących camp dla robotników.
Tak, jak Wam opisywałem to wcześniej, pomysł taki urodził się jakiś czas temu, a teraz w miniony pracujący czwartek miałem zaszczyt go zrealizować.
Zaskoczyło mnie, bardzo zresztą pozytywnie, że literalnie wszystkie moje zalecenia dotyczące przygotowań, sprzętu ochronnego (z okularami włącznie), prawidłowym zabezpieczeniem terenu oraz dodatkowymi 200 litrowymi beczkami z wodą czekało na mnie.
Wszyscy (!!!) uczestnicy kursu byli …….. 15 min. przed czasem !!!
To mi się nigdy w Polsce nie zdarzyło :D
Trening teoretyczny był zabawny, bo mówiłem do nich po angielsku odstawiając nielichą pantomimę, a trzy osoby to tłumaczyły.
Każdy jednak używał innych słów, więc nie wiedziałem, czy nie opowiadają im dowcipów lub przepisu na zupę ogórkową albo inny bigos :)
Przystąpiliśmy do części praktycznej, której po takim „bogatym” przygotowaniu teoretycznym nieco się obawiałem :D
Zacząłem „z grubej rury” od pożaru grupy „B” czyli cieczy palnych, bo benzyny ci u nas dostatek.
W Polsce zawsze strasznie musiałem oszczędzać, więc tutaj poszedłem „na całość” :)
W obciętej beczce zrobiłem fajne ognisko i zagoniłem towarzystwo z gaśnicami proszkowymi do roboty.
Byłem zdumiony swoim talentem pedagogicznym i może kolejnym moim zawodem będą tańce łowieckie rodem z filmów o Indianach Ameryki Północnej.
Może nawet opanuję „taniec deszczu” i jak będzie mi za gorąco, to go sobie tutaj odtańczę :-DDD.
„Chłopaki” odtwarzali moje pokazy tak wiernie, że aż byłem zaskoczony, jakie „kocie mam ruchy” :D
No pełen sukces :) Aż urosłem, co przy moich ponad 190 cm wzrostu łatwe nie jest (zwłaszcza w moim wieku) :D
Ale później naszło mnie na gaszenie pożaru typu „A” czyli ciał stałych pochodzenia organicznego, a po ludzku mówiąc podpaliłem kupę drewnianych odpadów (benzyny sobie przy tym nie żałując :D).
I się wtedy zaczęło, bo już przecież każdy z nich był co najmniej jak Robert de Niro w „Ognistym podmuchu”.
Ruszyli owszem, dwójkami jak kazałem, ale tych dwójek nagle się zrobiło coś za dużo przy ogniu.
Proszek gaśniczy był dokładnie wszędzie, tylko nie tam, gdzie trzeba.
Dawno się go tyle nie nawdychałem :D
Ryknąłem na towarzystwo w języku ojczystym, „słowem grubem” traktując :)
Od razu się porządeczek zrobił jakby polszczyznę z łaciną kuchenną wymieszaną z mlekiem matki wyssali :D
Ale mimo zużycia …. 16 gaśnic po 6 kg każda ogniska nie zmogli :(
Wykazali się za to inteligencją i złapawszy wiadra, zaczęli gasić wodą z beczek, z czego byli niezmiernie dumni.
I po cholerę jakieś nowomodne wynalazki??
Jak się 20 chłopa weźmie za wiaderka, to i … ognisko zgaszą.
Pozytyw tej akcji jest taki, że zapowiedziałem, że jak któregoś złapię palącego "fajki" poza palarniami to im …………….. Wy już wiecie co im obiecałem :-DDD
Kadr z filmu "Ognisty podmuch"
Po
obejrzeniu tego filmu podjęliśmy z kolegą decyzję, że rozpoczniemy
studia inżynierskie w Szkole Głównej Służby Pożarniczej.
Nie zachwycił nas jednak Kurt Russel jako Stephen
"Byk" McCaffrey, ale prowadzący dochodzenia popożarowe Robert de Niro czyli filmowy Donald "Cień" Rimgale. Kiedy Tata mojego Przjaciela
(baaardzo doświadczony oficer PSP) powiedział, ze owszem, w podobny
sposób prowadzi się takie dochodzenia - już wiedzałem, że to właśnie chcę
w życiu robić.
Ha ha, dobre. Wyobraziłam sobie to Wasze gaszenie i aż mnie się poliki "zapaliły" (tudzież rumieńcem spłonęły) - od uśmiechu. Nie wątpię, żeś humanista, bo pisanie idzie Ci niezwykle zgrabnie.
OdpowiedzUsuńZnam osobiście 2 strażaków (jeden zawodowy, drugi w OSP). Obaj po 190 cm. Widać to taki ognisty wzrost ;).
Pewnie tak, bo to czasami drabiny nie potrzeba :) Co do pisania, zawsze miałem większą lekkość mówienia niż pisania.
UsuńPisanie to jakoś tak ostatnio mi przyszło :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOoo tutaj na Cyprze Północnym strażacy mają co robić, zwłaszcza latem, kiedy pala się trawy, albo po żniwach. Pomimo zakazu i wysokich kar nadaj tutejsi rolnicy prowadzą gospodarkę "wypałową" mimo, że już dawno nie robi się tego w "cywilizowanych krajach". Tu jednak niekumaci, albo nie wykształceni propagują tradycyjne metody uprawy ziemi (tzw. z dziada pradziada). Potem jedziesz autem do miasta i wzdłuż szosy widać hektary wypalone do czarnego, lub rowy wzdłuż głównych dróg, bo przecież niedopałki najlepiej jest wyrzucać podczas jazdy przez okno. Potem taki niekontrolowany pożar łatwo dochodzi do domów i bloków. Powstaje wówczas mega smog, nie ma czym oddychać, a temperatura robi też swoje i powstaje niezły kocioł. Głupota tutejszych nie zna granic...
OdpowiedzUsuńMuszę Cię rozczrować co do naszej pięknej Ojczyzny: my również jesteśmy krajem niecywilizowanym pod tym względem. Ilość pożarów wynikających z wypalania traw w Polsce jest ogromna W przeciwieństwie do Twojego obecnego kraju w Polsce kary są niskie. Czasami jest tak,że złapany z ... wiaderkiem po benzynie koleś twierdzi, że on przyleciał .... gasić i strażacy go wrabiają.
UsuńJedyną karą jaką dostał, to mu przed gmachem sądu chłopaki z OSP "wypłacili" co mu się należało :D
Widzisz tu takiego bezsensownego (latanie z kanistrem itp.) wypalania traw nie ma, jest przypadkowe od niedopałków wyrzucanych z auta lub butelek po piwie itd. Pisząc o wypałowej gospodarce - miałam na myśli celowe działanie rolników w celu użyźnienia gleby (wypalają rżysko)- w Polsce jednak chyba tego się już nie robi, albo nie w takim stopniu jak tu. Co ciekawe, tutejsi rolnicy wola zapłacić karę niż oduczyć się wypalania i co najlepsze zawsze przyznają się, że to oni, że to normalne i nie widza w tym nic złego.
UsuńOstatnio mój mąż (policjant) miał zasadzkę na takiego rolnika...który po wylegitymowaniu okazał się strażakiem z lokalnej remizy. Przyznał się, że pomagał wypalać ojcu pole. Zapłacili obaj mandaty, ale pole spłonęło...
Z petami przez okna wyrzucanymi nie wiem, jak jest, bo nie znam statystyk. U nas jeżeli chodzi o rolników jest DOKŁADNIE TAKA SAMA MOTYWACJA. Tylko się żaden nie przyzna, że to ON, i to jest różnica. Propagowanie zaprzestania takich praktyk przez różnych ludzi - od naukowców z SGGW po strażaków z OSP nie przynosi efektu. Bo podobnie jak u Ciebie oni wiedzą lepiej bo "łojcec i dziad tak robili i komu to panie, przeszkadza. Przecie ja to na łojcowiźnie robie"
UsuńHa, to mi sie przypomnialo jak chlop opowiadal w jaki sposob pracownicy u niego w fabryce zabrali sie do polecenia "spalic te resztki" (drewno i suche galezie/krzaki).
OdpowiedzUsuńOtoz, koncept aby ulozyc z tego male ognisko, ogrodzic ceglami od reszty (patio) a potem dorzucac stopniowo nie postal w ich glowie. Po prostu ogromna kupe na pare metrow tak jak lezala oblali benzyna podpalili i... poszli sobie.
Latwo sie domyslec, co bylo potem. Na szczescie chlop z jednym bystrzejszym dal rade opanowac sytuacje zanim przyjechala straz (po ktora zreszta sasiedzi fabryczki zadzwonili).
Trzeba bylo przeprowadzic demonstracje bezpiecznego spalania resztek... bo tlumaczenie nic a nic nie pomagalo.
Ja wychodzę z założenia, że jak się koleś "dymu nie nawącha" a w szczególności nie nasypie sobie proszku z gasnicy do oczu, to za cholerę nie zrozumie :)
UsuńTylko jak mu trochę dupsko osmali, to szacunku do ognia napiera jeden z drugim "osiołek".
Wydaje mi sie, ze wszedzie w cywilizowanym swiecie zawod strazaka jest doceniany i szanowany. Nie wiem, jak to sie ma do Polski z tego co pamietam, to jest zle oplacany i wiekszosc to OSP (moze sie myle).
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie to, ze benzyny masz pod dostatkiem i nie musisz oszczedzac na szkoleniach:)))))
Pozdrawiam:)
Ja nie jestem strażakiem, tylko inżynierem bezpieczeństwa pożarowego. To wbrew pozorom duża różnica, ponieważ - owszem, skończyłem SGSP na wydziałe Inżynierii Bezpieczeństwa Pożarowego, ale nigdy nie służyłem w PSP :D
UsuńPSP wspierałem jedynie swoimi "światłymi radami" :D
Przepraszam, p. inzynierze:)
UsuńA tak powanie, to bardzo ciekawy kierunek wybrales i az zazdroszcze.
Kierunek bardzo ciekawy, dający duże możliwości. Ale naprawdę jeden z tych, gdzie nie wystarczy się wykuć - tu jeszcze trzeba myśleć :D.
UsuńSprostowałem, bo moi koledzy oficerowie muszą jeszcze przejść przez podział bojowy, a ja nie. To jest generalna różnica pomiędzy inżynierem pożarnictwa (czyli oficerem PSP), a nami - inżynierami bezpieczeństwa pożarowego.
A mnie się przypomniała bajka "Jak Wojtek został strażakiem" :D
OdpowiedzUsuńSporo ludzi tak ma, ale ja musiałem z tą decyzją poczekac na Roberta de Niro :D.
UsuńNa tej książce, o której piszesz opierał się Prezes Pawlak :-DDDDD
Świetnie opisujesz swoje historie :) Teraz zaglądnęłam tylko na chwilkę, ale poczytam archiwum później.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O.
Polecam się na przyszłość i komentarze mile widziane :)
Usuń