Na zakończenie jakże pracowitego tygodnia, gdyż było mnie wszędzie pełno (poza biurem :D) udałem się z Dineshem na jedną z naszych budów, którą nie wiedzieć czemu wizytuję zawsze w ostatni dzień tygodnia, z różną częstotliwością, ale zawsze przed weekendem.
Dojechaliśmy tam bez problemu, zrobiliśmy swoje i wracamy do biura, mając w planie jakiś posiłek, bo to i przerwa obiadowa się zbliża, a i coś w środku mego jestestwa gwałtownie pożywienia się domaga.
Wyjeżdżamy na główną drogę, żeby zrobić „zawrotkę” w kierunku cywilizacji (co ważne – przez trzy pasy, co w tutejszych warunkach jest wyczynem naprawdę bohaterskim i nie dla ludzi o słabych nerwach :D).
I podczas tego manewru FORD Dinesha chrapnął, sapnął i zdechł.
Kazałem Dineshowi (bo FORD i tak miał moje "teksty" głęboko w d.....), na resztce prędkości wracać na pobocze.
Uff, udało się.... :)
Próbujemy chama (czyli Forda) odpalić a on nic, jak zaczarowany - takie klasyczne „Pyrkosz, Pyrkosz i nie jedziesz”
Zadzwoniliśmy po kolesi z naszego serwisu, który znajduje się dokładnie po drugiej stronie Khobar – prawie pod samym Dammam.
„No to mamy 2 - 3 godziny wyjęte z życiorysu" – pomyślałem. A cieplutko dość, bo to dopiero jakaś 1:30 była.
Ale stał się cud – goście byli gdzieś naprawdę blisko, bo się pojawili zanim papierosa dopaliłem :D
Przyjechał „silna grupa pod wezwaniem” w liczbie trzech – dwóch mechaników i kierowca - brygadzista.
Próbują odpalić – bez efektu.
To wyjęli skrzynkę narzędziową.
Pukają, stukają, po obfitych czuprynach się drapią.
Po pół godziny zwiałem do ich auta, bo tam była klima.
Przychodzą z informację, że „nie da się, bo to elektryka”.
Nic to, dzwonimy po elektryka.
Po 15 minutach elektryk łaskawie odbiera.
Standardowe „five minutes, Boss, five minutes.” :)
Ale nasi dzielni mechanicy nie odpuszczają.
Jeden leży pod autem, drugi coś w środku silnika gmera.
Nagle – zadziałało.
Jakoś się dotelepaliśmy z powrotem .
„A gdzie mądrości ludowe ?” – zapytacie.
Są dwie:
Nie kupuj aut na „F” - FORD – ów, FIAT-ów i żadnych francuskich.
Druga FORD oznacza: "Found Out the Road Died"
Dojechaliśmy tam bez problemu, zrobiliśmy swoje i wracamy do biura, mając w planie jakiś posiłek, bo to i przerwa obiadowa się zbliża, a i coś w środku mego jestestwa gwałtownie pożywienia się domaga.
Wyjeżdżamy na główną drogę, żeby zrobić „zawrotkę” w kierunku cywilizacji (co ważne – przez trzy pasy, co w tutejszych warunkach jest wyczynem naprawdę bohaterskim i nie dla ludzi o słabych nerwach :D).
I podczas tego manewru FORD Dinesha chrapnął, sapnął i zdechł.
Kazałem Dineshowi (bo FORD i tak miał moje "teksty" głęboko w d.....), na resztce prędkości wracać na pobocze.
Uff, udało się.... :)
Próbujemy chama (czyli Forda) odpalić a on nic, jak zaczarowany - takie klasyczne „Pyrkosz, Pyrkosz i nie jedziesz”
Zadzwoniliśmy po kolesi z naszego serwisu, który znajduje się dokładnie po drugiej stronie Khobar – prawie pod samym Dammam.
„No to mamy 2 - 3 godziny wyjęte z życiorysu" – pomyślałem. A cieplutko dość, bo to dopiero jakaś 1:30 była.
Ale stał się cud – goście byli gdzieś naprawdę blisko, bo się pojawili zanim papierosa dopaliłem :D
Przyjechał „silna grupa pod wezwaniem” w liczbie trzech – dwóch mechaników i kierowca - brygadzista.
Próbują odpalić – bez efektu.
To wyjęli skrzynkę narzędziową.
Pukają, stukają, po obfitych czuprynach się drapią.
Po pół godziny zwiałem do ich auta, bo tam była klima.
Przychodzą z informację, że „nie da się, bo to elektryka”.
Nic to, dzwonimy po elektryka.
Po 15 minutach elektryk łaskawie odbiera.
Standardowe „five minutes, Boss, five minutes.” :)
Ale nasi dzielni mechanicy nie odpuszczają.
Jeden leży pod autem, drugi coś w środku silnika gmera.
Nagle – zadziałało.
Jakoś się dotelepaliśmy z powrotem .
„A gdzie mądrości ludowe ?” – zapytacie.
Są dwie:
Nie kupuj aut na „F” - FORD – ów, FIAT-ów i żadnych francuskich.
Druga FORD oznacza: "Found Out the Road Died"
Źródło |
Ja nie mam prawka i chyba nie będe go miał
OdpowiedzUsuńAle z tego co gdzieś czytałem to FIAT to też jest skrót:
Fatalna Imitacja Auta Turystycznego :)
A co do pyrkosz pyrkosz i nie jedziesz to Witold Pyrkosz chciał by było pyrkom ale mi pieczka zgasła
Ale Franciszek Pieczka na to nie poszedł
Z Twojego opisu wynika iż całkiem szybko poszło
Marek.
Też ciekawie. Ale przygody z Fordem mają ciąg dalszy :)
UsuńOpiszę to może jutro
Tak, zgadzam sie w calej rozciaglosci. Amerykanie niestety gdzies tak w latach 60-tych przestali robic porzadne samochody, a w 90-tych to juz nastapila era smutnego zlomu...
OdpowiedzUsuńFiaty sa jakie sa, ale takiego fiata 1500 dawalo sie naprawic przy pomocy mlotka, srubokreta i wlasciwie tyle :)
Kiedyś samochody były konstruowane tak, abo można było nimi jeździć 30 lat. Teraz rozpadają sie po 5 :(
Usuńe tam, fordy są debest ;P
OdpowiedzUsuńTo ciekawe,czy jak przeczytasz dalszy ciąg naszych przygód będziesz tak dalej myślec :D
Usuńa jak mam myśleć, skoro przez tyle lat byłam wożona dwoma Fordami? :P przeczytałam ;)
Usuńzmień kierowcę, na takiego z lepszą furą :P
Usuń