10/04/2015

Rosyjska interwencja w Syrii

Jak widzieliście w jednym z wcześniejszych postów umieściliśmy tekst z alarabiya.net dotyczący interwencji rosyjskiej w Syrii.
A teraz – spojrzenie z innej strony :-)
Co wydarzyło się w Syrii okiem obserwatora, nie ukrywającego swoich prorosyjskich sympatii – nie tyle politycznych co narodowościowych, bo naprawdę lubię Rosję i Rosjan.
Otóż – na prośbę oficjalnych, legalnych władz Syrii przy akceptacji Rosyjskiej Dumy Państwowej Prezydent Federacji  Rosyjskiej udzielił wsparcia militarnego swojemu sojusznikowi.
Z punktu widzenia legalnych władz syryjskich nie sądzę, aby rozróżniała ona „dobrych” lub „umiarkowanych” (bo popieranych przez USA) rebeliantów i „złych rebeliantów”, którzy są pokłosiem innych „dobrych" rebeliantów szkolonych przez USA w innych czasach w Afganistanie.
Oburzenie Amerykanów oraz krajów sojuszniczych na to, że lotnictwo rosyjskie bombarduje pozycje nie tylko ISIS, ale  i Wolnej Armii Syryjskiej  jest dla mnie przejawem pewnej politycznej schizofrenii.
Bo co by było gdyby (zakładając całkiem hipotetycznie), jakieś państwo  uznało np. powstanie zbrojne zwolenników  PIS na Podkarpaciu (bo „Polska w ruinie” i tak naprawdę to „kondominium rosyjsko-niemieckie”) przeciwko legalnemu Rządowi Platformy Obywatelskiej ???
I tam powstałyby dwa ugrupowania – jedno PiS-u „racjonalnego"  i drugie – fanatycznie religijnego?
Czy to znaczy, że legalnie wybrany Rząd ma prawo bronić integralności Państwa walcząc tylko z tym ugrupowaniem, które nie ma wsparcia państw np. UE a już z tymi, którzy również zbrojnie występują przeciwko legalnej władzy ale są wspierani np. przez francuskich integrystów i Prezydenta Węgier Viktora Orbána -  to już nie ?
Uznając, że Baszszar Hafiz al-Asad jest dyktatorem, ale demokratycznie wybranym   to należy Go wysłać drogą Mu’ammara al-Kaddafiego ?
Hmm, tylko jak takim samym dyktatorem powoli  staje się Prezydent Egiptu Abd al-Fattah Sa’id Husajn Chalil as-Sisi, ale spełnia oczekiwania USA to już jest dobry i nie grozi mu interwencja sił koalicyjnych?
Z podobnymi wynikami jak Prezyden Syrii, został wybrany Aleksandr  Łukaszenko, ale póki co „Baćka” jest traktowany jako ważny partner w negocjacjach pomiędzy Rosją a krajami Zachodu w kwestiach wojny na Ukrainie i nie słychać o żadnej koalicji mającej Go zbrojnie obalać.
Czyli w dalszym ciągu filozofia „może to squrvysyn, ale nasz squrvysyn” przypisywana dwóm amerykańskim politykom – w jednej wersji to słowa Prezydenta Roosevelta o nikaraguańskim polityku i generale -  Anastasio Somoza García  lub według innych źródeł lub Henremu Kissingerowi o Augusto José Ramónie Pinochet Ugarte ma się dobrze.

źródło

4 komentarze:

  1. Przede wszystkim to nie zrozumienie mentalności i tradycji regionu - Amerykanie na siłę chcą w tym terenie osadzić rządzących im sprzyjających. Nikt jakoś nie chce tego głośno powiedzieć, że Libia Kadafiego i Syria Asada współpracowały z Włochami w zakresie zabezpieczenia granic UE, że mimo totalitarnego charakteru obu przywódców emigracja z tych krajów była niemal minimalna (a przecież ogromna rzesza Libijczyków studiowała na uczelniach niemal na całym świecie. Co więcej Kadafi poszedł nawet na współpracę w zwalczaniu terroryzmu, mimo wcześniejszego jego finansowania. Niestety polityka Waszyngtonu jest bardzo jednostronna i nie biorąca pod uwagę nawet interesów jej sojuszników (np. UE).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojot - masz 100% racji. I nawet prawie im się udało w Egipcie. Prawie, bo Pan Generał Al -Sisi, a później Pan Prezydent Al-Sisi w celu uzyskania poparcia wizyty odbywał w Moskwie, a nie w Waszyngtonie.
      Tylko jest to znowu forma władzy mało demokratyczna. Jak na razie, jedynie Tunezyjczykom udało się doprowadzić do zmiany władzy w sposób realnie demokratyczny. Gdzie po obaleniu prezydenta Zina Al-Abidina Ben Alego przejęli władzę islamiści. Ale po krótkim sprawowaniu władzy ci sami islamiści przyznali, że nie poradzili sobie z problemami ekonomicznymi i bez specjalnego żalu oddali władzę. Tym wywołali u mnie wielkie uznanie i szacunek, bo niezmiernie rzadko zdarza się w historii, ze ktoś tracąc władzę nie mówi o spiskach, oszustwach wyborczych i kondominiach tylko uczciwie - nie podołaliśmy i słusznie przegraliśmy wybory.
      Reszta państw jest stabilna, bo utrzymali władzę dotychczasowi władający. Alternatywą po "arabskiej wiośnie" jest chaos w w Syrii, Libii czy Iraku.

      Usuń
  2. wiadomo jak wygląda wprowadzanie "demokracji" w wydaniu USA - właściwie wszędzie kończyło się tak samo. Jeśli nawet dochodziło do wolnych lub w miarę wolnych wyborów to od razu wygrywali radykałowie i Amerykanie byli bardzo zdziwieni...

    Cały burdel z Syrią i Irakiem oraz migrantami w Europie jest Waszyngtonowi bardzo na rękę - zalana islamistami Europa to słaba Europa, a więc automatycznie rośnie pozycja USmanów... nie trzeba dodawać, że równie mocno cieszą się Chińczycy i Rosjanie, choć akurat im interwencja w Syrii możne odbić się czkawką jak w Afganistanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanys - to amerykańskie zdziwienie jest permanentne od kilkudziesięciu lat. Co gdzieś próbują poprawić, to się wszystkim czkawką odbija przez kolejne dziesięciolecia. Szczerze mówiąc, nie znam przykładu takich działań amerykańskiej "dyplomacji kanonierek" która przyniosła spodziewane i oczekiwane efekty. Albo przynajmniej oficjalnie deklarowane spodziewane efekty, bo nie daje mi spokoju jedna myśl. Nie można być jednocześnie światową potęgą militarną i gospodarczą mając u sterów przez kilkadziesiąt lat klinicznych kretynów i pól-debili, nie zdających sobie sprawy z konsekwencji takich a nie innych działań. I to mnie autentycznie przeraża.
      Syria IMHO rożni się od Afganu kilkoma czynnikami. Po pierwsze - Syria była nieźle funkcjonującym państwem bez pomocy Rosjan. Nie poskładała się jak domek z kart mimo dość licznej grupy przeciwników obecnego Prezydenta. Wytrzymała sama ponad dwa lata wojny domowej bez wsparcia strony rządowej poza lekkozbrojnymi grupami Hezbollahu. Tylko, ze moje wyobrażenia się słabo sprawdziły w Libii, bo uważałem, że Kadafiego tak łatwo nie wykończą.
      Co do standardów życia w Libii Kadafiego - nie posiadam żadnych zweryfikowanych danych, tylko relacje ludzi, którzy tam pracowali i mniej więcej potwierdzają, to co umieściłem na blogu.

      Usuń

Drogi Czytelniku - pisząc komentarz, zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych